16 kwietnia 2014

Sałatka z jajkami, pieczonymi burakami i innymi dobrami


To jest sałatka na skalę moich możliwości. Wy wiecie, co ja robię tą sałatką? Ja otwieram oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówię - to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo!


 
A serio - tą sałatką puszczam zalotne oczko do mięsożerców. Jest tu na blogu cała masa wege sałatek, a dziś propozycja dla tych, którzy lubią też element mięsny. Oryginalny przepis znalazłam w kwietniowym wydaniu Good Food, ale oczywiście zrobiłam ją po swojemu. Zachwyciło mnie połączenie buraków, jajek i wędzonego boczku, resztę przepisu potraktowałam luźno. I tak oto moja kolejna ulubiona propozycja sałatkowa - niby sałatka, ale bardzo sycąca, pożywna. 

10 kwietnia 2014

Sałatka, szaszłyki, dukkah. Obiad idealny.


Jak w temacie - zestaw ten okazał się być jednym z lepszych jakie ostatnio ugotowałam i na stałe zawitał w naszym menu. Na blogu pokazywałam Wam już przepis na dukkah - aromatyczny dodatek, który pasuje do zup, sałatek, do posypywania pieczywa skropionego oliwą. W kwietniowym numerze Good Food znalazłam zestaw, w którym była inna dukkah i postanowiłam zrobić ją dla odmiany. Ten przepis wykonałam dokładnie, a szaszłyki i sałatka były improwizowane na bazie przepisu z gazety.



Składniki szaszłyków można mieszać, jeśli nie gotujecie dla wegetarian, ale jeśli na obiedzie będziecie mieć kogoś, kto nie je mięsa, to można połowę wykonać tylko z kurczaka, a połowę tylko z bakłażana. U mnie wersja mieszana.

Sałatkę można podawać lekko ciepłą, tuż po ugotowaniu kaszy, albo ostudzić kaszę i podać sałatkę na zimno. Ja wolę ją lekko ciepłą.

2 kwietnia 2014

Oczekiwania kontra rzeczywistość



 
Żyję. Choć moje życie stoi na głowie. 20 marca przyszedł na świat nasz syn Lubomir. O ile wiele osób straszyło mnie wizją porodu, czyli bólu, łez i potu, to niewiele wspominało o okresie połogu. A okazuje się, że poród naturalny bez znieczulenia nie był dla mnie takim wyzwaniem jak pierwsze dni po opuszczeniu szpitala. I tu moje oczekiwania kompletnie rozeszły się z rzeczywistością.

W szpitalu pierwszą dobę po porodzie działałam chyba na bardzo wysokiej adrenalinie - nie czułam bólu, dyskomfortu, choć byłam zmęczona. Kolejne dni przyniosły jednak wiele kryzysów, które dziś już zdają się być zażegnane, ale kto ma/miał do czynienia z noworodkiem, ten wie, że ciężko cokolwiek zaplanować. W tym gotowanie, fotografowanie, a potem opisanie tego na blog. 

Choć nie zaostrzyłam diety z powodu karmienia piersią (bo uważam za głupotę prewencyjne ograniczanie pewnych produktów), to nasze posiłki to ostatnio bardzo szybkie dania typu makarony z pesto, sałatki, grillowane ryby z bukietem warzyw z mrożonki, czy odmrażane porcje domowego curry czy sosu ragu, który jak się okazuje można łatwo przerobić także na chilli con carne. O domowym chlebie czy cieście już zapomniałam. 

Przed porodem udało mi się przygotować dwa wpisy na kwiecień, które zawierają w sumie aż cztery nowe przepisy, więc w tym miesiącu coś się będzie działo na blogu. Co będzie później? Nie wiem. Mam nadzieję, że z synkiem wpadniemy w jakiś rytm, który pozwoli mi kontynuować moje pasje. Podobno początki są trudne. Liczę na to, że ogarnę nową rzeczywistość i wrócę do regularnego pisania. I mam nadzieję, że Wy także będziecie tu wracać z przyjemnością i poczekacie na mnie, jeśli okaże się, że te nasze trudne początki się trochę przedłużą.

Mimo, że moje życie stanęło na głowie i nie mam czasu na swoje potrzeby i jakkolwiek zabrzmi to jak truizm, to macierzyństwo mnie odmieniło w pozytywnym sensie i widzę to nawet po tych niespełna dwóch tygodniach. Staram się więc łapać te chwile szczęścia, bo wiem, że szybko miną i być może jeszcze do nich zatęsknię. 

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wszystkie gratulacje i życzliwe gesty.

Karolina

1 kwietnia 2014

Pudding chlebowy z białą czekoladą. Wersja lux.





Kiedyś zrobiłam zupę cebulową, która godziła Anglików i Francuzów, a kto się interesuje nieco historią, ten wie, że te nacje nie miały dla siebie ciepłych uczuć. W mojej zupie waśni nie było - tradycyjna francuska receptura wdzięcznie przyjęła popularny angielski ser. Nie wierzycie? Zajrzyjcie do przepisu

Dziś w ramach godzenia zwaśnionych narodów mam tradycyjny brytyjski pudding chlebowy z francuskim akcentem, a nawet i z dodatkiem szkockiej mocy! To dopiero wybuchowa mieszanka. Ale smakuje rewelacyjnie, uwierzcie mi. Tradycyjnie pudding chlebowy wykorzystuje czerstwe pieczywo, ja dziś prezentuję wersję lux z croissantami, ale upewnijcie się przed wykonaniem tego deseru, że są to takie 2-3 dniowe rogale.

Pudding chlebowy w czterech fazach

Przepis dostałam od Pani, która nauczyła mnie piec tradycyjną tartę z Yorkshire, ale nieco go zmodyfikowałam. Znajdziecie go w kwietniowym wydaniu Miesięcznika Ludzi Wolnych Libertas. Zapraszam serdecznie!