29 stycznia 2014

Luby gotuje. Kurczak pieczony z boczkiem i pomidorkami, kremowy szpinak, szybkie chrupiące ziemniaki.


Kolejna propozycja z tej serii, o której możecie poczytać we wpisie wprowadzającym




Luby poszalał ze śmietaną i chlusnęło mu się więcej, ale ja podam przepis oryginalny, więc nie dziwcie się, jeśli Wasz szpinak nie będzie pływał w takiej ilości białego płynu, jak u mnie na zdjęciu. 

Cały zestaw jest świetny, prosty do wykonania, a jego poszczególne składniki mogą być wykorzystywane w innych konfiguracjach - my powtarzaliśmy już tę metodę na ziemniaki przy okazji innego obiadu. 

Polecam gorąco, bo choć to dość tradycyjny zestaw (mięso, ziemniaki + warzywo, brakuje tylko kompotu, he, he!), to jednak nieco inny. Składniki na 4 porcje.

26 stycznia 2014

Frytki idealne


W piątek miałam ochotę na wycieczkę nad morze (Whitby, Scarborough) i po spacerze na obiad w stylu nadmorskiego bistro. Pogoda i chęć spania w sobotę po śniadaniu mnie pokonały. Więc pospałam w ciągu dnia 3 godziny (to musi być ciąża, mi się drzemki w ciągu dnia praktycznie nigdy nie zdarzają!), a po obudzeniu obiad ogarnęłam w domu. Poza kupnymi scampi (langustynkami w panierce), które nie były rewelacyjne (choć też nie straszne, co więcej dostępne w zamrażarkach każdego spożywczaka w UK), reszta domowych dodatków wynagrodziła brak wycieczki nad morze. Myślę, że było nawet lepiej niż w przeciętnym nadmorskim bistro! 



Dziś mam więc przepis na frytki idealne. Bardzo podobnie robiłam frytki pracując w profesjonalnej kuchni na początku mojej przygody z emigracją, ale potem metodę zmodyfikowałam wedle niektórych wskazówek Hestona Blumenthala. Ich zaletą jest to, że można przygotować je wcześniej (nawet do 3 dni) i tylko zarumienić przez kilka minut przed podaniem. To naprawdę są najlepsze frytki jakie jadłam. Dajcie proszę znać, jakie są Wasze sposoby na idealne frytki i czy znacie ten? 

21 stycznia 2014

Pączek i croissant w jednym. Doughsant.



Zostałam uświadomiona, że to jest prawdopodobnie popularny cronut, czyli ciastko zrobione z ciasta francuskiego smażonego jak pączki. Cronutów w życiu nie jadłam, a to co zrobiłam zostało nazwane w miesięczniku "Good Food" jako doughsant. Po przestudiowaniu przepisów doszłam jednak do wniosku, że nie we wszystkich przepisach na cronuty widziałam drożdże, a w tych moich pączko-croissantach są, więc to może jednak nie to samo?  Zwał jak zwał. Smaczne są, choć pierońsko tłuste!



Przepis, a raczej technika wykonania nie są takie same jak w gazecie. Moje podejrzenie padło na ciasto, które zostało tylko raz złożone, a potem rozwałkowane. Jak to miałoby mieć dużo warstw typowych dla ciasta francuskiego? Wałkowałam i składałam więc 3 razy. Stąd przepis ten jest nieco praco i czasochłonny, ale od święta można się pobawić. 

Co więcej przepis nie przewidywał wykorzystania resztek. Nie dziwię się trochę, bo skrawków tego typu ciasta nie można po prostu połączyć w kulę i rozwałkować na nowo - naruszy to totalnie jego strukturę. Dlatego ja, jak gospodarna pani domu (he, he!) usmażyłam też kawałki wycięte ze środka dużych ciastek. Oryginalny przepis miał też lukier i jadalne perełki - nie przepadam, więc obtoczyłam je tylko w drobnym, złocistym cukrze.  Ze zmian, to niechcący dałam o połowę mniej drożdży, ale o dziwo ciastka urosły. Podaję więc jak ja robiłam, a zainteresowanych oryginałem odsyłam na stronę Good Food.

Nadziać można je dowolnie - dżemem, kremem czekoladowym, ciastkarskim, czy jak ja - kupnym lemon curd (angielski krem cytrynowy). Zrobienie swojego kremu, podczas gdy samo robienie pączków psychicznie mnie męczyło (kolejny demon kulinarny, no i ja jestem bardziej z sekcji wytrawnej, niż słodkiej), po prostu mnie przerosło. W sklepach są dobrej jakości angielskie kremy cytrynowe bez margaryny, syropu glukozowego i ze świeżymi jajkami - trzeba tylko poszukać. 

10 stycznia 2014

Krewetki petarda (firecraker prawns). Słodko - ostre.






To danie (też w wersji z kurczakiem) poznałam w Wagamamie, tyle, że tam serwują je z ryżem. Ja miałam ochotę na makaron ryżowy, a z resztą składników improwizowałam zdając się  na mój smak i wspomnienie dania z baru, a także bazując na przepisach, które gościły głównie na amerykańskich blogach. Niestety wszystkie amerykańskie przepisy zawierały jakiś tajemniczy gotowy sos chilli, do którego nie mam dostępu. Zrobiłam więc swoją wersję i niewiele różniła się od tej, którą jadłam. 

Polecam wielbicielom mieszanki słodko - ostrych smaków. Jeśli szybko siekacie warzywa, to obiad będziecie mieć gotowy w ok. 20 minut, szczególnie jeśli użyjecie cienkiego makaronu ryżowego - wymaga on tylko ok. 3-4 minut moczenia we wrzątku.

6 stycznia 2014

Jajka na weekendowe śniadanie




Jest to jeden z moich absolutnie ulubionych zestawów na zimowe śniadanie. Pomijając fakt, że mam wilczy apetyt ostatnio, to muszę przyznać, że zawsze na zimny poranek chleb i jajka na ciepło to jest jedna z moich ukochanych opcji śniadaniowych. Raczej weekendowych, czy też w dni, kiedy nie spotykam się z postronnymi osobami - danie aromatyzowanie jest czosnkiem. Lubię je też za to, że jest idealne do wykorzystania starszego pieczywa.

4 stycznia 2014

Mam pytanie do Was


Przede wszystkim dziękuję Wam za to, że odwiedzaliście mój blog w 2013 roku, życzę Wam wszystkiego najlepszego w nowym roku, oby zdrowie i dobry humor Was nie opuszczały. Mam nadzieję, że mimo dużych zmian w życiu, które mnie czekają, nadal będę miała czas i ochotę publikować tu nowe przepisy, a Wy będziecie mieli ochotę tu nadal przychodzić. 

***

A teraz do rzeczy. Pod choinką znalazłam książkę kucharską, która wisiała na mojej liście życzeń od 5 lat, ale zawsze cena mnie przerażała i zdroworozsądkowo wybierałam inne pozycje - tańsze i zdecydowanie bardziej praktyczne. Mowa o "The Big Fat Duck Cookbook" autorstwa Hestona Blumenthala. 

I teraz pytanie do Was - czy jesteście zainteresowani recenzją? Przyznaję - to drożyzna (choć  teraz przeceniona o ok. 30% na Amazon), ale już Wam mogę powiedzieć, że to absolutne dzieło sztuki, a dla fanów Hestona i jego kuchni to nie lada gratka.

Jeśli będziecie zainteresowani to kolejne tomy G.R.R. Martina odłożę na początek urlopu macierzyńskiego, który rozpoczynam za parę tygodni, a za Hestona zabiorę się już, aby jak najszybciej przekazać moje wrażenia. Na polskojęzycznych stronach internetowych nie znalazłam ani jednej recenzji tej książki, więc może warto się tym zająć? 

Dajcie proszę znać.

Tymczasem pokazuję Wam jak wielka jest ta pozycja. Zdjęcia książki nie dałyby Wam odpowiedniej perspektywy, więc sfotografowałam ją na tle mojej osoby, a mała nie jestem, więc wyobraźcie sobie jak ogromna jest ta kniga (i ciężka - zabrakło mi skali na wadze kuchennej). 


Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!