19 lutego 2011

Toast za rychłe nadejście wiosny



Od zeszłego tygodnia przebiśniegi w ogórku oraz nieśmiało kiełkujące kwiaty cebulowe dawały mi nadzieję na poprawę pogody, nie mówię, że na rychłe przyjście wiosny, ale przynajmniej na to, że nie zobaczę już śniegu tej zimy.

Przygotowania do wiosny zaczęłam m.in. nastawieniem soku z kiszonych warzyw, który jest niesamowitym źródłem witamin i wzmacnia odporność. Kiszenie warzyw to jeden ze sposobów na zatrzymanie w nich cennych składników mineralnych, a sok z nich jest także niezwykle zdrowy.

O dobrych właściwościach kiszonek można by pisać, nikomu z Europy Środkowej czy Wschodniej nie muszę chyba tłumaczyć ich zalet, dla nas obecność kiszonych produktów w diecie jest czymś naturalnym. Gdy parę lat temu cierpiałam na anemię, to właśnie sok z kiszonych buraków maminej produkcji postawił mnie z powrotem na nogi. I w dodatku świetnie smakował i dobrze schłodzony rewelacyjnie gasił pragnienie.

Jak dotąd kisiłam więc buraki z czosnkiem i odrobiną imbiru, ale kiedy kilka tygodni temu zobaczyłam ten przepis, zdecydowałam, że tym razem pomieszam różne warzywa.

Efekt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i musiałam mocno ze sobą walczyć, aby picie soku rozłożyć na kilkudniową kurację witaminową, zamiast wypić go w całości tego samego dnia. Po pierwszej zlewce nastawiłam drugą, z tych samych warzyw, dam znać za parę dni, czy wyszła smaczna.

A powiew wiosny? Cóż, nie przyszedł. Za oknem dziś śnieg, który w dodatku topi się powoli, więc zimno, szaro i mokro. Na dokładkę TV nie działa, więc nici z mojego sobotniego rytuału (programu Saturday Kitchen), a pan z działu obsługi klienta powiedział, że to z powodu cyt. ekstremalnych warunków pogodowych.

To chociaż sobie wypiję sok.




Sok z kiszonych warzyw


ok. 1.2l

5 średnich buraków, obranych i pokrojonych w plasterki
pół dużego selera, obranego i pokrojonego w plasterki
ćwiartka średniej białej kapusty, poszatkowanej
4 ząbki czosnku, obrane i lekko rozgniecione
ok. 2.5 cm kawałek imbiru, obranego i przekrojonego na pół
2 płaskie łyżeczki soli
ok. 1.2l letniej przegotowanej wody

Wszystkie świeże składniki ułożyłam warstwowo w szklanym słoju i karafce (gdybym miała wystarczająco duże naczynie, robiłabym w jednym), lekko ubiłam je za pomocą drewnianej łyżki, aby szczególnie kapusta nieco się ugniotła i zaczęła puszczać sok. Następnie zalałam posoloną wodą. Warzywa muszą być w całości przykryte, dostęp powietrza do kawałków warzyw może spowodować pojawienie się pleśni.

Przykryłam kawałeczkiem papierowego ręcznika kuchennego, zabezpieczyłam gumką recepturką i odstawiłam w ciemne, ciepłe miejsce, na 4 dni.

Po 4 dniach na górze powstała szara piana, usunęłam więc ja i zlałam płyn do dzbanka. Warzywa zalałam kolejną porcją osolonej, letniej wody, przykryłam i odstawiłam. Na razie kiszą się 4 dzień i ładnie pachną, ale jako, że to druga zlewka, to poczekam jeszcze 2 dni i wtedy spróbuję. Jeśli zachowają się tak, jak same buraki, to i druga zlewka powinna być smaczna. Pierwsza zlewka jest dość intensywna.

Sok przechowuję w lodówce i piję na zimno. Można go rozcieńczyć wodą, jeśli smak jest dla Was zbyt mocny. Można go dodać do ugotowanego barszczu, byle nie zagotować, bo wtedy mętnieje.

Jeśli macie ochotę możecie dodać do kiszenia więcej przypraw: kulki pieprzu, liść laurowy, ziele angielskie, liście chrzanu, baldachy kopru, czy świeży chrzan. Nie dość, że urozmaicą smak soku, to niektóre z nich mają działanie grzybobójcze, więc zatrzymują powstawanie pleśni.

Na zdrowie!

13 komentarzy:

  1. OOO fantastyczne! Dla mnie dzień bez kiszonek - to dzień stracony - ogórki, kapustę - wyżeram prosto z torebki tuż po zakupie. Jak tylko upoluję buraki (pewnie w poniedziałek) to sobie nastawię. Dziękuję za przepis! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno wykorzystam przepis - uwielbiam takie napoje. Można soki z kiszonek dostać w sklepach ze zdrową żywnością, ale kosztują majątek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję za ten post, przecież mnie taki sok postawił na nogi 2 lata temu :-). Niewdzięczna zupełnie o nim zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie rozumiane kiszonki lubię bardzo, z sokiem jednak nie spotkałam się nigdy. Pomysł ten podoba mi się jednak ogromnie!

    Co do zimy, śniegu i całej tej hałastry: lepiej, żeby nikt nie znał moich dzisiejszych porannych myśli, kiedy zobaczyłam, jak ochoczo płatki wirują sobie za oknem... Ekhmm... Nie, bynajmniej nie były to myśli pozytywne czy też radosne.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Karola KOCHAM kiszonki czy jak sie to tam nazywa pod każdą postacią ;)
    Sok to istna bamba witaminowa!
    Zaytoon dołączam się! Myślałam to samo ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki obowiązkowemu jedzeniu kiszonej kapusty na statkach, marynarze przestali umierać i chorować na szkorbut:)

    Dzięki za wpis, nie robiliśmy jeszcze kiszonki z buraków i selera, trzeba spróbować...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wznoszę toast:-) Dziś jest National Snowdrops Day, byłam w Chawton (Jane Austen'owym) i podziwiałam przebiśniegi, więc wiosną powiało, choć i u nas zbyt wilgotno.

    OdpowiedzUsuń
  8. tęsknię za wiosną. i za takimi kolorami jak w Twojej szklance.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, nigdy takiego nie robiłam. A ogórki i kapustę uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Koniecznie do zrobienia! Sok z kiszonych ogórów uwielbiam.
    Tu u nas rano -23... Wczoraj oglądałam Pannę Marple i pokrzykiwałam: "Jak tam zielono!".

    OdpowiedzUsuń
  11. To zakupiliśmy składniki i dzisiaj będziemy kisić:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Karolino - miałaś jakiś powód dla którego nie dodałaś skórki z razowca, i słodzika (cukru albo miodu), tak jak w podlinkowanym przepisie? Po prostu jestem ciekawa czy próbowałaś obie wersje, i która jest według Ciebie lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocie, cala przyjemnosc po mojej stronie. Daj znac jak zrobilas (mozesz przeciez mieszac rozne, inne warzywa tez i przyprawy) i czy Ci smakowalo. :)

    Lidko, tu raz widzialam tego typu sok, rzeczywiscie byl strasznie drogi. taki domowy kosztuje grosze.

    Olasz, mnie z samych burakow i czosnku. :) Ten to mila odmiana, fajnie czuc w nim seler. :)

    Zaytoon, ja dopiero jako dorosla osoba sie spotkalam. I od razu pokochalam, choc wiadomo - pierwszy kontakt byl niejako w formie 'leku', co nie zawsze jest przyjemne. U mnie dzis nieco cieplej, na szczescie.

    Praline, ja w ogole mam slabosc do kwasnych potraw. :) A kiszonek mam tu malo, ale mam zamiar to zmienic. ;)

    Kazia i Roman - i marmolady (z pigwy lub pozniej z cytrusow). :) Dajcie znac, czy Wam smakowal. :)

    Aniu, nie wiedzialam, ze jest taki dzien. :) W ogrodku dzis odkrylam kolejne kepki tych pieknych kwiatow. Jest nadzieja! ;)

    Asiejko, ja wlasnie sobie w kuchni uprzyjemniam oczekiwanie na wiosne. A potem te wszytskie swieze warzywa, a potem lato i te owoce. MMMM. ;)

    Turlaczku, mysle, ze jak lubisz takie kwasne, solankowe smaki, to i ten by Ci zasmakowal. Gdyby nie czosnek, to pilabym go caly tydzien w ciagu dnia. ;)

    Ptasiu, ups, zimno! U mnie dzis chmury ciezkie, ale powietrze jakby cieplejsze.

    Wsamraziku, nie probowalam obu, a moja wersje zrobilam taka, bo:
    a) Mama nigdy nie dodawala do kiszenia cukru, bo buraki sa naturalnie slodkie, wiec i ja nie dalam. Poza tym na tyle, na ile moge unikam dodawania cukru, bo pochlaniam go wystarczajaco duzo w innych potrawach.
    b) z chlebem na dwoje babka wrozyla - grzyby go lubia, wiec nie kisze nic (ani zakwasu na zur, ani buraczanego) z jego dodatkiem, bo czasem proces fermentacji nie idzie w dobrym kierunku i pojawia sieplesn. Nie wiem, czy to drastycznie wplywa na smak, ale podejrzewam, ze chodzi o zaczatek kultur bakterii do kiszenia. Moje kiszonki wychodza swietne bez chleba.

    Dziekuje Wam za odwiedziny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)