Bez kalorii. Bez masła. Bez cukru. Bez prawdziwej czekolady. Bez sensu.
Serio myśleliście, że brownie może być dietetyczne? A to pardon, to raczej nie jest przepis dla Was. Od samego jego czytania można dostać cukrzycy, skrajnej otyłości, zatoru żył. Konsumpcja grozi utratą zdrowia. Zmysłów zresztą też. Jeśli chodzi o brownie nie ma mowy, abym poszła na kompromisy. Wolę nie zrobić w ogóle.
Przepis na markizy z brownies pochodzi z zeszłorocznego wiosennego wydania kwartalnika "Donna Hay", ale tam były z nadzieniem z masła orzechowego. Nie powiem, kusiło. Kocham naturalne masło orzechowe, ale postanowiłam użyć solonego karmelu, bo jak może wiecie czekolada i solony karmel to jedno z moich ukochanych połączeń. Dla przypomnienia zajrzyjcie do przepisu na ten czekoladowy fondant z solonym karmelowym sosem. Poza tym zmniejszyłam nieco ilość cukru, jak mam w zwyczaju.
Jeśli nie lubicie kompromisów w czekoladowych wypiekach, to zapraszam serdecznie.
Markizy brownie z kremem z solonego karmelu
ok. 16 sztuk
Na solony karmel:
¾ szklanki* cukru
5 łyżek wody
4 łyżki masła
¼ szklanki kremówki (użyłam 55% tłuszczu)
½ łyżeczki soli
Na ciasteczka:
350g gorzkiej czekolady, posiekanej (użyłam 70% kakao)
3 łyżki masła
3 małe jajka
½ szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyłam naturalnego z ziarnami wanilii)
¼ szklanki pszennej mąki
¼ łyżeczki proszku do pieczenia
Na nadzienie:
250g masła, niesolonego
1½ szklanki cukru pudru
cały karmel z powyższego przepisu
Najpierw przygotować solony karmel. Cukier wraz z wodą umieścić w rondelku i wstawić na mały ogień. Mieszać, aż cukier się rozpuści i zagotować; zwiększyć ogień i od tego momentu nie mieszać! Można lekko potrząsać rondelkiem od czasu do czasu. Mikstura zacznie zmieniać kolor - od jasnego do ciemnobursztynowego - to moment, aby ściągnąć ją z ognia, dorzucić sól, śmietanę i masło. Będzie mocno bulgotać. Dokładnie zamieszać, a następnie pozostawić do ostygnięcia i zająć się ciastkami.
200g czekolady umieścić w misce wraz z masłem i postawić nad rondlem z gotującą się wodą, tak aby miska nie dotykała bezpośrednio gorącej wody - czyli rozpuścić czekoladę i masło w kąpieli wodnej. Odstawić do ostygnięcia, piekarnik nagrzać do 180 stopni C.
W misce ubić jajka z wanilią i cukrem, aż będą blade i puszyste. Dodać przesianą mąkę wraz z proszkiem do pieczenia, wymieszać i dodać czekoladę z masłem oraz pozostałe 150g posiekanej czekolady. Wymieszać i odstawić na 10 minut.
Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia i nakładać na nią po łyżce czekoladowej mikstury, w dość dużych odstępach, bo górki czekoladowe się rozjadą w trakcie pieczenia.
Piec przez ok. 8-10 minut, nie dłużej. Niech Was nie kusi dopiekać - środek ciasteczek ma być miękki, kawałki czekolady płynne, zresztą w trakcie wystygania ciastka i tak twardnieją (bo jeszcze się dopiekają, mimo, że są poza piekarnikiem), więc za długo pieczone będą później nieznośnie twarde. Po wyciągnięciu z piekarnika dać im chwilę ostygnąć na papierze, a potem delikatnie je ściągnąć. Gdy ciasteczka się pieką można przygotować nadzienie.
Mikserem ubić masło z cukrem pudrem, aż będzie puszyste, a następnie dodać zupełnie ostudzony solony karmel. Mój karmel stał za długo i nieco stwardniał, więc lekko go podgrzałam, co następnie za bardzo rozmiękczyło masło. Uratowałam jednak całość chłodząc w lodówce i miksując co parę minut.
Gotowym kremem posmarować grubo jedno ciasteczko i przykryć drugim.
Smacznego!
* do odmierzania składników użyłam szklanki o pojemności 250ml
Kusiscielka, serca nie masz tak od rana...?;-)
OdpowiedzUsuńA gdyby to był wieczór, to czy zrobiłoby to różnicę? ;)
UsuńAle mnie wystrachalaś początkiem tego wpisu, dopiero później doszło do mnie, że jest tak jak piszesz - bezgrzeszna czekolada nie istnieje hehehe
OdpowiedzUsuńOtóż to! :D
UsuńBez sensu - masz racje! Kichać na kalorie, czekolada jest lekarstwem na wszystko!
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę, kichać (choć się pilnuję, ale w kwestii wypieków nie ma kompromisów, tylko ewentualnie pilnowanie, aby wszystkiego nie pochłonąć, ha, ha)
Usuńze wszystkim a'la brownies do mnie proszę!
OdpowiedzUsuńAleż proszę. ;)
UsuńJakże mi się szalenie podobają te "dietetyczne markizy" :D.
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
Usuńserce mi szybciej zabiło - to musi być pyszne!
OdpowiedzUsuńTo tak jak mi, kiedy pierwszy raz zobaczyłam przepis. :) Rzadko coś ze słodkości tak mną wzruszy. ;)
Usuńa po co mi dietetyczne brownies, wolę PRAWDZIWE ♥
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, nie odchudzamy brownies! Jak zobaczyłem 55% śmietanę to aż mi się zrobiło cieplej na sercu ;) Można taką gdzieś kupić czy to "śmietana od chłopa"? Pamiętam taką śmietanę z dzieciństwa, kupowaną na rynku przez dziadka, do tej pory żadna śmietana nie smakowała mi tak dobrze jak tamta :)
OdpowiedzUsuńJa miałam akurat końcówkę śmietany kupionej w lokalnych delikatesach tzw heavy cream, o chyba najbardziej tłusta w UK - od 48-55%. :) Bardziej tłusta bywa tylko clotted cream. :)
UsuńJesli idzie o czekolade, nie uznaje kompromisow. Twoje markizy boskie! A dietetycznosc jakos malo mnie obchodzi. Poruszam sie troche dluzej i nie odloza sie w biodrach - za to na zawsze zostana w pamieci ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, wspomnienie tego smaku jest warte każdej kropli wyciśniętego potu, jak człowiek zapieprza na rowerze, aby pozbyć się wrzutów sumienia, ha, ha! :D
UsuńAle apetyczne! Super pomysł!
OdpowiedzUsuńPomysł nie mój, ale cieszę się, że rozpowszechniłam. ;)
UsuńIdealnie słodkie. To co tygryski lubią najbardziej:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie takie nie za słodkie ciastka, a krem słonawy - dla mnie balans zachowany. :)
UsuńKusi pani Karolino ;))
OdpowiedzUsuńProszę zrobić Panno Coco. :D
UsuńAle wyglądają! Zjadłabym bez zastanowienia! :D
OdpowiedzUsuńNad czekoladą nigdy nie warto się zastanawiać. ;)
Usuńjakie piękne:) zjadłabym chociaż jedną:)
OdpowiedzUsuńPolecam zrobienie. Wbrew pozorom szybko nie znikają, bo jedno takie ciastko jest szalenie sycące. :)
Usuńkusisz okrutnie. ja bym jednak tym masłem orzechowym wysmarowała, bo je uwielbiam.
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam uwielbiam orzechowe, szczególnie to lekko słone, ale jakoś bardziej mi tu solony karmel pasuje. :) Ale jeśli zrobisz z masłem, to koniecznie daj znać. Ja pewnie też się kiedyś skuszę. :)
UsuńOj nie wódź nas na pokuszenie :) Piękne. Matko kochana ile życia by człowieka ominęło przez niejedzenie czekolady. Te ciastka to zapewne niebo w gębie!
OdpowiedzUsuńKuszę, bo warto je zrobić. :)
UsuńPrzekrój rządzi. I no właśnie: jak wiesz, u nas tylko dietetyczne (30-36%) kremówki występują - taka by się nadała? Czy np. zaryzykować pomieszanie z/dodanie mascarpone?
OdpowiedzUsuńPewnie, że się nada. Ja akurat miałam pół opakowania tzw heavy cream, normalnie dałabym double cream. :) I nie, nie ryzykowałabym mascarpone do karmelu. Mam wrażenie, że jednak jest za ciężki. :)
Usuńmniam, niech inni się odchudzają !
OdpowiedzUsuńJa po tej furze, którą zjadłam sama powinnam chyba zacząć. ;)
UsuńTakie najlepsze:)Nie-dietetyczne, ale pyszne:))
OdpowiedzUsuńNajlepsze od długiego czasu, muszę powiedzieć. :)
UsuńOBLEDNE! Obledne! i juz,
OdpowiedzUsuńTe smaki to absolutnie moja bajka! Co prawda, jako osoba uzależniona od masła orzechowego, to całkiem serio, poszłabym tą drogą, ale ten karmel, czekolada ... doskonałe! Pozdrawiam:)maja
OdpowiedzUsuńwww.majaskorupska.blogspot.com
Ja też jestem uzależniona od masła orzechowego, ale pomyślałam, że karmel solony jest bardziej intrygujący. Nie tylko ja zresztą, b ten przepis żyje gdzieś na amerykańskich blogach, z tego co widziałam. :) Modyfikowany, a jakże. :) Pozdrawiam również.:)
Usuń