Muszę coś wyznać. Mam absolutnego świra na punkcie pewnego sosu. Lubię go do frytek, lubię do maczania tofu, nie wyobrażam sobie bez niego kotletów rybnych, a ostatnio maczałam w nim pieczone kawałki kurczaka w chrupiącej panierce. Dodany do hummusu nadaje mu nowy wymiar, podany w towarzystwie gęstego jogurtu stanowi świetny dip do pieczonych warzyw. Dodaję go czasem do str fries, a niedawno podałam go gościom do maczania mini tortilli ze szczawiem i też zaskakująco dobrze się spisał.
Mowa o słodkim sosie chilli, który jest dostępny w większości supermarketów. Jednak zrobienie swojego zajmuje ok. 20 minut i daje gwarancję, że nie ma w nim konserwantów i syropu glukozowego. W przypadku osoby, która go lubi i używa regularnie, to ważne, aby sos zawierał jak najmniej dziwnych składników. Poza tym można samemu regulować ostrość sosu - im więcej pestek chilli zostawicie, tym ostrzejszy będzie sos. Oryginalny tajski sos nie zawiera skrobi kukurydzianej, ale ja dają ją, gdyż lubię gdy jest on dość gęsty. Możecie oczywiście pominąć ten składnik. Oryginalnie sos gotuje się tak długo (i chyba robi z większej ilości cukru), aż zredukuje się do takiej konsystencji, w której kawałki chilli "wiszą". Moja wersja oprócz tego, że ekspresowa, jest także wegańska, oryginalne sosy lubią zawierać nam pla (sos rybny), ja dodaję odrobinę limonki, która wprawdzie nie zastępuje sosu rybnego, ale nadaje ciekawy smak i kontrastuje nieco z cukrem.
Zapraszam na jeden z moich ulubionych sosów. Za parę dni pokażę Wam przepis na smaczne burgery, które też świetnie idą w parze ze słodkim sosem chilli.
Słodki sos chilli
ok. 200ml
3 czerwone chilli, jedna z pestkami, reszta wypestkowana
3 ząbki czosnku, obrane
sok z połowy limonki
skórka otarta z całej limonki
¼ szklanki* octu ryżowego
½ szklanki cukru
½ szklanki cukru
¾ szklanki wody
½ łyżeczki soli
1 płaska łyżka skrobi kukurydzianej rozrobionej w 2 łyżkach wody (opcjonalnie)
½ łyżeczki soli
1 płaska łyżka skrobi kukurydzianej rozrobionej w 2 łyżkach wody (opcjonalnie)
Chilli, czosnek i skórkę limonki dodać do malaksera i posiekać bardzo drobno (albo zrobić to za pomocą noża).
Do rondelka dodać wodę, ocet, sok z limonki, sól i cukier oraz posiekane składniki, następnie zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować przez ok. 15 minut, aż całość nieco się zredukuje. Następnie dodać skrobię kukurydzianą rozrobioną w wodzie, zamieszać, zagotować i od razu ściągnąć z ognia.
Ostudzić, przełożyć do słoiczka, zakręcić i trzymać w lodówce. Trudno powiedzieć, jak długo można go przechowywać. U nas schodzi on szybko i nigdy nie stoi dłużej niż 10 dni. Myślę, że pasteryzowany wytrzyma kilka miesięcy, ja jednak wolę robić go na bieżąco, bo to niedużo roboty.
* użyłam szklanki o pojemności 250ml
Dzięki za ten przepis, bo taki sos(gotowy)używam bardzo często, więc teraz wykorzystam Twój przepis i zrobię go sama:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przepis się przydał. :)
UsuńZapomniałam dodać, że najczęściej używam go do moich krewetek po tajsku:-)
OdpowiedzUsuńTak, do krewetek jest świetny. :)
UsuńSuper sos, dodaję do ulubionych i na pewno kiedyś zrobię:))
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy Ci smakował. :)
UsuńŚwietny przepis! czasami mi właśnie brakuje jakiegoś sosiku, żeby sobie zanurzyć w nim chlebek :)
OdpowiedzUsuńDo chleba, przyznaję, nie używałam, ale jeśli Tobie smakuje, to najważniejsze. :)
UsuńHehehe każdy ma jakiś fetysz ;))
OdpowiedzUsuńteż mam słabość do chilli, ale z czekoladą :)
Też lubię czekoladę z chilli. Ale nie jem jej tak często jak ten sos. :)
UsuńNo wygląda jak ze słoika ;) Lubię. Do maczania jakiś deep fry, mmm. Samosy, mmm :) (oj co, może być fusion). Jedna rzecz tylko: mówisz, że zastąpiłaś nam pla limonką, ale sos rybny imho jest przede wszystkim słony, nie kwaśny...
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi. Stylistycznie to tak źle skonstruowałam, że brzmi jakbym zastępowała nam pla limonka, a to nie o to mi chodziło. :) Zaraz to poprawię, żeby nikt nie miał wątpliwości.
UsuńSosik wygląda apetycznie, baaaardzo. A pastę z chilli umie zrobić ? :))) taką co wyciska łzy i katar z nosa ? Właśnie mi przypomniałaś o restauracji Pekin w Poznaniu i spring rollsach z pastą chilli - eh , za daleko mam żeby tam wstąpić.
OdpowiedzUsuńKto umie? ;) Mam traumę, bo jedna kobieta w pracy kiedyś dawno temu i nieprawda mówiła do mnie w trzeciej osobie: "niech wejdzie, niech poczeka, umie to policzyć?". Wrrr! ;)
UsuńSos chilli, czyli ;) harissę? Czy może coś innego? Jeśli harissę, to tak, owszem, jest przepis na blogu. :)
Sos chilli z spring rollsami jest genialny. :)
Chcę, chcę, chcę, kocham chilli :D Jutro idę do sklepu po papryczki i też taki strzele, tylko ostrzejszy, bo lubię jak ma mocnego kopa ;)
OdpowiedzUsuńStrzel sobie jaki chcesz ostry - cała właśnie w tym radocha, że to Ty decydujesz. :)
UsuńSuper przepis, tez bardzo lubię ten sos, a nigdy nie próbowałam zrobić go samej, teraz na pewno się odważę.
OdpowiedzUsuńKoniecznie zrób, bo to żadna filozofia i nie ma się czego bać. :)
UsuńZdecydowanie mnie zachęciłaś. I opisem i zdjęciem.
OdpowiedzUsuńA muszę się przyznać, że ostatnio wcale prawie nie kucharzę i bodziec potrzebny był, oj, był :)
Muchos gracias zatem!
No, ten sos potrafi dać kopa, szczególnie jeśli nie wywalisz pestek z chilli. ;) Udanego powrotu do kucharzenia życzę. :)
Usuńjak myślisz, dałoby się cukier zastąpić .. ksylitolem albo słodzikiem?
OdpowiedzUsuńMarghe droga, nie wiem. :( A już tłumaczę dlaczego. Nie wiem jak słodzik czy ksylitol się zachowują po obróbce cieplnej, a cukier oprócz tego, że ma dawać słodki smak, doprowadza sos do syropowatej konsystencji. Proszę, jeśli jednak będziesz eksperymentować z zamiennikami cukru, to daj znać. :)
UsuńNie lubie kupowac tego sosu chili w azjatyckich sklepach, bo jest niedobry. Na dodatek podaja go wszedzie w tzw azjatyckich fastfoodach. Taki kupny sos potrafi skutecznie odrzucić poiczątkującego adepta kuchni azjatyckiej od dalszego eksperymentowania. Dobrze, że zapodałaś przepis na ten sos w domowym wykonaniu , gdyż to zupełnie coś innego:) Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńJa nie mam pod ręką fast foodów azjatyckich, ale wierzę, że dawanie go wszędzie (i kupnego) może odrzucić. Ja robię domowy, bo ostatnio żyję na stir frajach i tofu, a on świetnie pasuje, więc nie faszeruję się kupnym. ;) Uściski!
UsuńŚwietny przepis!
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Usuńprzepis kusi :) tylko nie wiem gdzie zakupić ten ocet ryżowy:) wygląda smakowicie , ma cudny intensywny kolor i zapewne cudownie smakuje:)
OdpowiedzUsuńOcet ryżowy stoi na półkach z artykułami szeroko pojętej azjatyckiej kuchni. W Polsce chyba Blue Dragon jest dostępny. (???) Ale słyszałam, że ludzie robią z białego winnego, w mojej skromnej opinii może być za intensywny.
Usuń