Pierwszy raz orkisz kupiłam kilka lat temu... przez pomyłkę. Paczka porwana w pędzie i gorączce podróżnej ostatniego dnia pobytu w Polsce okazała się być paczką całego ziarna orkiszu, a nie mąki chlebowej, jak sądziłam. To była paczka ziaren przeznaczonych do wypieku chleba, ale ja ugotowałam je jak kaszę, uprzednio mocząc i przepadłam na ich punkcie. Jem na słodko, jem na wytrawnie. Smakuje świetnie, lekko orzechowo, ma sprężystą konsystencję i jest wysokowartościowym zbożem - napakowanym witaminami i dobroczynnymi pierwiastkami, a także zawiera gluten, który jest łatwo przyswajalny. W starożytnym Rzymie jadali ją gladiatorzy. Życiodajne zboże, które uwielbiam.
W dzisiejszym przepisie połączyłam orkisz z groszkiem, który jest teraz w sezonie, a także dołożyłam porcję cypryjskiego sera halloumi, który bardzo lubię. Jest to ser, który zachowuje swój kształt po obróbce cieplnej, więc idealnie nadaje się do grillowania.
Orkisz z groszkiem, miętą i grillowanym halloumi
2 porcje
ok. 500ml ziarna orkiszu
200g halloumi
ok. 250ml zielonego groszku (świeżego lub rozmrożonego)
pół czerwonej cebuli, obranej i pokrojonej w półplasterki
sok z połowy cytryny
limonka
mała garść listków świeżej mięty
listki z 2-3 gałązek świeżego tymianku
kilka łyżek oleju rzepakowego z pierwszego tłoczenia
kilka szczypt suszonych płatków chilli
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
Orkisz namoczyć przez ok. 10 godzin, odcedzić, zalać świeżą wodą, nieco posolić i zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować, aż będzie al dente.
Gdy orkisz się gotuje zamarynować cebulę w soku z cytryny i soku z połowy limonki.
Pokroić halloumi w plastry o grubości ok. 1 cm. Posmarować każdy odrobiną oleju, posypać płatkami chilli, solą i pieprzem i zgrillować w obu stron na bardzo mocno rozgrzanej żeliwnej patelni.
Na ostatnie 3 minuty gotowania orkiszu dorzucić groszek do garnka. Ugotowany orkisz i groszek odcedzić i dodać z powrotem do garnka, skropić odrobiną oleju, dodać posiekaną miętę i tymianek oraz soki z marynowania cebuli.Wymieszać dokładnie.
Rozłożyć kaszę z groszkiem na dwóch talerzach, na górę położyć cebulę i grillowany ser. Skropić odrobiną oleju i podawać od razu z ćwiartką limonki.
O tak - taka pomyłka jest na wagę złota :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWygląda wspaniale! Jeszcze nigdy nie jadłam orkiszu, dopiero powoli wkraczam w świat mąki orkiszowej :)
OdpowiedzUsuńSą jej zwolennicy i przeciwnicy. :) Ja zdecydowanie należę do tych pierwszych. :)
UsuńTeż nigdy nie jadłam orkiszu. Przypomniałaś mi o pszenicy, którą przesuwam i przesuwam po skrzyni na mąkę, i chyba jest przeterminowana... Myślisz, że jeszcze można zjeść?
OdpowiedzUsuńJa jem, bo tez mam tendencje do przesuwania ziaren. :) Tzn. wacham, sprawdzam, czy nie ma robali czy plesni i jesli wyglada, pachnie OK, to gotuje. Jesli po gotowaniu nadal wyglada i pachnie OK, to jem. :)
UsuńOstatnio widziałam w sklepie orkisz i zastanawiałam się do czego można użyć, nie wpdałabym na Twój pomysł. Brawo:-)
OdpowiedzUsuńPomysł w sumie to żadna nowość - użyłabym orkiszu tam, gdzie każdej innej kaszy, bo jest dość uniwersalny. :) Ale cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńWygląda naprawdę pysznie, ale sama na pewno bym na to nie wpadła :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam! :)
UsuńNo dobrze koleżanko, kilka pytań :0)
OdpowiedzUsuńZnaczy się to co kupiłaś, to gruba kasza orkiszowa jest? Taki orkiszowy pęczak znaczy? Bo widywałem w sklepach na półkach ze zdrową żywnością kasze orkiszowe w różnych rozmiarach, od dużej - całe ziarno, obłuskane tylko i pewnie polerowane przez średnią do małej, w których ziarna są rozdrobnione. Zupełnie analogicznie do kasz jęczmiennych.
Myślisz, że pasowałaby do gulaszu, pieczystego czy skwarków ze słoniny? I czemu odcedzasz? Mam awersję do odcedzania kasz i ryżu, raczej prażę tak żeby cały płyn kasza wchłonęła. Tak pewnie też się da?
Co do gladiatorów, to czytałem kiedyś, że w jedno z ich mian w starożytnym Rzymie brzmiało Zjadacze Jęczmienia. Więc co jedli? Może i to i to :0)
Nie kupiłem jeszcze nigdy z powodu wrodzonego skąpstwa, bo cholernie drogie są, ale się skuszę. Obiecuję!
Pozdrawiam serdecznie, Rafał
Rafale, to co kupiłam nazywa się "orkisz do wypieku chleba - ziarno oczyszczone". Nie pamiętam ile kosztował, ale podejrzewam, że droższy był niż kasza gryczana czy pęczak. Odcedziłam, gdyż przyznaję, że dałam za dużo wody i bałam się, że rozgotuję. Następnym razem na pewno będzie zostawiać do napuchnięcia w cieple, bo też wolę takie. :) Mam nadzieję, że się skusisz, może jednak to nie jest takie drogie. Może jakąś posh wersję widziałeś? :) Jak będę w Polsce, to na pewno z ciekawości sprawdzę cenę. :)
UsuńI pozdrawiam niezmiennie! :) (udając się powoli w kierunku czerstwego pieczywa, Ty już wiesz na co... ;) )
UsuńO zbawienne pomyłki :). Smakowity talerz.
OdpowiedzUsuńMiło mi. :)
Usuńorkisz rządzi, też lubię całe ziarno. Używam go bardzo dużo do właśnie całych ziaren aż po mąkę, a po drodze kasze różnej grubości, grysik, płatki, itp. Oprócz tego, że jest zdrowy do zabicia, moim zdaniem ma fantastyczny smak. I z tego co czytałam nie poddaje się modyfikacjom genetycznym :)
OdpowiedzUsuńRafale, w sklepie eko, kg całego ziarna to ok. 12zł, a jest bardzo wydajne, więc nie wychodzi aż tak drogo. Kaszę orkiszową, średnią, kupiłam ostatnio eko w auchanie 6zł za 0.5 kg a też wystarcza na sporo porcji.
Zielenino, faktycznie około 12 zł za kilogram wydaje mi się ceną do przyjęcia - niewiele więcej niż gryczana. Muszę się skusić.
UsuńRafał
Zielenino, wiem. :) Inspirowałam się Twoim przepisem na orkisz na słodko i od tamtego czasu powtarzam regularnie w różnych konfiguracjach. :) Dziękuję. I ja też uważam, że ma fantastyczny smak. :) Dzięki za podanie ceny, ja nie pamiętałam ile płaciłam.
UsuńBardzo śródziemnomorsko, a nawet lewantyńsko wygląda. Plus brytyjski akcencik w postaci groszku. ;o)
OdpowiedzUsuńFjużon znaczy się? ;)
UsuńMoże i fjużon, ale spójny, etyczny i ekologiczny. Nie to, co małże w lipcu. ;o)
UsuńPieprzyć,że w lipcu, ja się bardziej zastanawiałam, czy Ci nie wystygły za bardzo, jak je misternie układałeś na talerzu. ;)
UsuńChętnie bym się sama w ten sposób pomyliła ;-) Wygląda pysznie :-)
OdpowiedzUsuńZachęcam. :)
UsuńNigdy nie jadłem orkiszu :) Przeglądając blogi ostatnio coraz częściej trafiam na rzeczy, których nigdy nie jadłem, chyba muszę zacząć zapisywać, bo połowę pozapominam ;)
OdpowiedzUsuńCzas nadrobić. :) I ja też mam ten problem - jak nie wydrukuję i nie powieszę w kuchni, to zapominam. ;)
UsuńBardzo smakowicie wygląda takie danie :) chciałabym kiedyś spróbować taki orkisz :))
OdpowiedzUsuń