W poprzednim wpisie wspomniałam Wam, że w Liverpoolu wraz z lubym udaliśmy się na pyszne zupy do Wagamamy. Ilekroć jesteśmy w większym mieście, w którym mają swój bar, nie możemy sobie odmówić wizyty i próbowania nowych rzeczy z ich ciekawego menu.
Wagamama była mi nieznana dopóki nie wspomniała o niej moja siostra, która mieszka w Cork, a także Ewelina z "Around the Kitchen Table", za co jestem im wdzięczna. Odkąd przeprowadziłam się do Wielkiej Brytanii mieszkam tylko na wsi, gdzie królują tradycyjne puby, a nie etniczne knajpy, czy sieciówki. Bo Wagamama to jest sieciówka. I tak, to jest komercja. Tak, to jest bar szybkiej obsługi, gdzie nie gwarantuje się, że przekąski przyjdą szybciej niż danie główne, albo, że dla wszystkich przy stoliku główne dania zostaną wydane w tym samym czasie. I tak - są to dania szeroko pojętej kuchni azjatyckiej (choć sami mówią, że inspirują się kuchnią japońska, to widziałam inne wpływy), które najprawdopodobniej zostały ugładzone dla przeciętnego Europejczyka czy Australijczyka.
To jest miejsce, gdzie nie ma indywidualnych kameralnych stoliczków. Są wielkie drewniane stoły i ławki i możecie siedzieć obok obcych ludzi, jeśli bar jest pełny. Nie ma eleganckich serwetek i obrusów, są papierowe podkładki, na których kelnerzy zapisują numerkami Wasze zamówione dania. Za to kuchnia jest na widoku, można podejść i zobaczyć jak kucharze mieszają w wokach. No i jedzenie, które uwielbiam.
Tak, to jest komercyjny fast food, ale dlaczego ja tak lubię tam jeść? Bo to jest miejsce, gdzie szybkie jedzenie robione jest ze świeżych składników. To jest miejsce, gdzie serwują rewelacyjne mieszanki świezo wyciskanych soków owocowych i owocowo-warzywnych. Próbowałam tam już wielu dań, ale chyba zupy są moimi ulubionymi. Niech Was nie zmyli pojęcie zupa, to nie jest cienka zupka, po której będziecie mieć apetyt na więcej. To jest wielka micha napakowana nudlami i bogactwem dodatków, z pysznym wywarem. Pachnące przyprawami, zawierające świeże chrupiące warzywa zupy pojawiają się na moim stole po pięciu minutach, są bardzo sycące i to jest to co tygryski lubią najbardziej. No i nie zapominam, że podczas wizyt w Wagamamie ćwiczę kunszt jedzenia pałeczkami i idzie mi to coraz sprawniej.
Dziś pokażę Wam zupę inspirowaną ichnimi zupami, choć nie korzystałam z przepisu z ich książki kucharskiej, którą podarowała mi sis. To innym razem. Dziś moja improwizacja. Lista składników jest długa, ale jak to zwykle bywa z takimi daniami, gdy już wszystko jest posiekane, ewentualnie zamarynowane, to potem już mamy z górki i za 10 minut cieszymy się zupą. Nie zrażajcie się więc proszę. Zachęcam, aby wykonanie azjatyckich dań zaczynać właśnie od posiekania/pokrojenia wszystkich składników. Potem jest już tylko łatwiej i szybciej.
Zupa warzywno-kokosowa (wersja wegańska oraz z kurczakiem)
2 porcje
4 łyżki oleju słonecznikowego lub z orzechów ziemnych
2 duże ząbki czosnku, obrane i drobno posiekane
1 mała czerwona chilli, wypestkowana (lub z pestkami dla większej ostrości) i drobno posiekana
1 mały kawałek świeżego imbiru, wielkości orzecha włoskiego, obrany i drobno posiekany
5 dymek, pokrojonych na niezbyt cienkie kawałki (biała i zielona część)
1 mała czerwona papryka, pokrojona w paski
6 mini kolb kukurydzy, pokrojonych wzdłuż na pół, lub na ćwiartki
6 pieczarek, pokrojonych na grube plasterki
garść świeżej kolendry, łodyżki i większość liści posiekanych, kilka liści zostawionych do dekoracji
1 łyżka czerwonej tajskiej pasty curry (użyłam, gdyż nie miałam trawy cytrynowej, a ona jest w składzie pasty, ale uwaga! do wege wersji sprawdzić skład pasty, gdyż może zawierać sos rybny lub pastę z krewetek, więc gdy pominiecie pastę, to dodajcie koniecznie trawę cytrynową)
400ml puszka mleka kokosowego
600ml wywaru warzywnego (miałam bardzo prosty z brukwi, marchewki, selera naciowego i liści pora)
1 pierś kurczaka, pokrojona na cienkie plastry
150g tofu, pokrojonego w sporą kostkę
4 łyżki sosu sojowego
1 łyżeczka cukru palmowego
2 łyżki oleju z prażonego sezamu
1 limonka
300g azjatyckich nudli ryżowych (lub dla wersji niewegańskiej jajecznych; z ryżowych lubię najbardziej szerokie nudle typu Shahe fen)
sól do smaku
sól do smaku
Zacząć od zamarynowania tofu i kurczaka. W tym celu wziąć ok. pół łyżeczki posiekanego czosnku i imbiru wymieszać z olejem sezamowym, cukrem palmowym, sosem sojowym, wymieszać i podzielić na pół. W jednej połowie wymieszać kurczaka, w drugiej tofu. Pozostawić w marynacie na kwadrans.
Przygotować nudle wg przepisu na opakowaniu i przełożyć do podgrzanych dużych misek.
W woku lub głębokim rondlu rozgrzać połowę neutralnego oleju i przez ok. minutę smażyć w nim czosnek, imbir i chilli. Następnie dodać dymkę, zachowując nieco posiekanej zielonej części do dekoracji, kukurydze, paprykę i pieczarki. Smażyć przez ok. 2 minuty, następnie dodać posiekaną kolendrę i pastę curry jeśli używacie, lub trawę cytrynową. Smażyć jeszcze minutę i dodać mleko kokosowe i gorący wywar. Zagotować i po minucie zdjąć z ognia. Można doprawić solą.
W czasie gdy przygotujemy zupę rozgrzać na dwóch patelniach po jednej łyżce oleju i usmażyć na złoto kurczaka oraz tofu. To nie powinno zająć więcej niż 4-5 minut, więc jeśli nie jesteście w stanie robić w kuchni trzech rzeczy na raz, to możecie to usmażyć, gdy zupa już będzie gotowa, bo przykryta nie zdąży ostygnąć.
Zupę rozdzielić między dwie miski z makaronem, jedną posypać kurczakiem, drugą tofu, obie udekorować resztą dymki, kolendry i ćwiartkami limonki. Przed jedzeniem do zupy wycisnąć sok z limonki.
Ciekawa, podoba mi się :) Choć rzeczywiście liczba składników na początku trochę przeraża jak człowiek na nie spojrzy :)
OdpowiedzUsuńJak już je człowiek posieka, to już to nie przeraża. ;)
UsuńSuper zupa, smaczna i sycąca :)
OdpowiedzUsuńWygląda imponująco, pewnie tak samo samkuje:-)
OdpowiedzUsuńJa ją uwielbiam. :)
UsuńChętnie "spocę sobie nos" przy takiej zupie, bo deczko zimno mi. Wiadomo: lato...
OdpowiedzUsuń;D
Uwielbiam takie smaki i wiem, że tylko pozornie jest to jakaś wielka robota. na pewno do prędkiego wypróbowania!
Daj znać jak zrobisz. I ewentualnie jakie zmiany - chętnie poeksperymentuję z innymi dodatkami. :)
UsuńWyglada i zapewne spakuje wybornie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba, pozdrawiam! :)
UsuńTo jedna z fajniejszych sieciowek, a te dlugie, wspolne stoly bardzo mi sie podobaja. Zupa swietna, koniecznie do przetestowania!
OdpowiedzUsuńJa też lubię te stoły. :) Daj znać, jak przetestujesz zupę. :)
Usuńa w którym miejscu w Liverpool jest ta knajpka, z chęcią odwiedzę:)
OdpowiedzUsuńW okolicach doków, tych odrestaurowanych jest jakieś centrum handlowe i tam jest. www Wagamamy podaje dokładny adres.
UsuńCudownie wygląda! Fantastyczne składniki muszą dać wspaniały rezultat :) Do tego obłędnie wygląda!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Edith
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Pozdrawiam. :)
UsuńTo zdecydowanie moje smaki. Często robię sobie podobną- po prostu niebo w gębie:) A Wagamamę UWIELBIAM. Za każdym razem jak jestem na Wyspach sprawdzam adresy i kieruję się tam od razu. Moim faworytem jest amai udon, który robię sobie od czasu do czasu w domu, gdyż również jestem posiadaczką książki kucharskiej (ale w Wagamamie i tak lepiej smakuje). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie jak tylko jestem w okolicy jakiejś, to zawsze mam ochotę iść, bo na menu jest wiele dań, na które mam ochotę. :) Pozdrowienia!
UsuńMoże i lista składników na początku przeraża, ale jak się już raz zaopatrzy w odpowiednie ingrediencje to można potem sobie taką zupę przyrządzać kiedy żołądek zapragnie :)
OdpowiedzUsuńPosiekanie trochę trwa, ale potem to sama prościzna. :)
UsuńZjadłabym. Zwłaszcza, że takie kokosowe zupy z aromatycznymi przyprawami i kurczakiem uwielbiam :).
OdpowiedzUsuńNo właśnie tak myślę, że ja też znowu bym zjadła. Będzie jutro. :))
UsuńBardzo lubię takie zupy :) Przypomniałaś mi, jak jedliśmy pierwszy raz w Tajlandii taką kokosową z kurczakiem, i jak ciućmoki zjedliśmy (no dobrze, próbowaliśmy zjeść) i tą trawę cytrynową, i galangal, i liście limonki dane dla aromatu, umyślnie w dużych kawałkach, bo ich się nie je :D, o czym dowiedziałam się dobę później (domyślam się, co pomyślała kelnerka, zabierając niemal puste miski: "Dziwne te farangi").
OdpowiedzUsuńCiućmoki po raz drugi dziś ---> :)))))))
UsuńPodziwiam, że zjedliście niektóre z tych składników, ale sama nie wiem jak bym się zachowała. :))