23 lipca 2010

Lawenda z Yorkshire - czy to nie brzmi dziwnie?




Najprawdopodobniej kiedy myślicie “lawenda” to do głowy od razu przychodzi Wam “Toskania”, czy “Prowansja” (niektórym "mydło" czy "mole", ha, ha, ha!). Pomyślelibyście “Yorkshire”? Szczerze wątpię.


Kiedy w ręce wpadła mi ulotka reklamująca “Yorkshire Lavender” (Lawenda z Yorkshire) wiedziałam, że muszę odwiedzić to miejsce jak najszybciej. Przyznaję, że mam małą obsesję na punkcie lawendy – jeden z naszych pokoi pomalowany jest na lawendowo, w domu mam porozwieszane w rożnych miejscach woreczki z lawendą, nie wspominając nawet o świeczkach, kadzidełkach, olejkach czy mydłach i żelach pod prysznic. Oczywiście na patio w donicach też właśnie kwitnie lawenda. Nie było innej opcji jak odwiedzić to miejsce.

Jest ono położone w Północnym Yorkshire i łatwo do niego dotrzeć z York, po drodze można zawitać do zamku Howard, albo odwiedzić ruiny przepięknego opactwa cystersów w Rievaulx, które jest malowniczo położone.





Początkowo na ten rodzinny projekt składało się kilka rządków lawendy, a dziś można tam obejrzeć masę odmian tej rośliny i zachwycić się różnorodnością kolorów i zapachów. Jeżeli ktoś ma ochotę może na miejscu kupić sadzonki lawendy uprawianej w tamtejszym ogrodzie. Zachwyca również wybór sadzonek ziół. Pierwszy raz w życiu widziałam tyle odmian mięty! Skusiłam się na miętę marokańska i majeranek złocisty, które rosną sobie teraz w moje ziołowej donicy. Spacerując po ogrodzie raz po raz zaskakiwały mnie krzaki różnych ziół – zapach kopru mieszał się z rozmarynem, skubaliśmy ukradkiem krzak (naprawdę duży!) majeranku.







Na miejscu można się posilić w kawiarence i restauracji, które zdobyły branżowe nagrody, a także zrobić zakupy w małym sklepiku. Tu roi się od lawendowych smakołyków – miodu, herbatników, a także różnej maści specyfików: olejków, mydeł czy kremów. Moja uwagę zwróciła lawenda do celów kulinarnych i do domu wróciłam z małym woreczkiem, którego zawartość wykorzystałam do lawendowych shortbreadów (tradycyjnych szkockich maślanych herbatników).

Inna atrakcja tego miejsca jest mini park zwany "Duchem Yorkshire" z jedenastoma rzeźbami z metalu, które przedstawiają mecz krykieta, a także można poobcować z jelonkami, które są tylko parę kroków od ogrodu.





Jednym zdaniem – dla fanów lawendy miejsce absolutnie do zobaczenia i pamiętajcie wchodząc do ogrodu, ze wyrywanie chwastów jest bardzo mile widziane, jak mówi tabliczka na drzwiach wejściowych.





Nie znudziła Was ta lawendowa opowieść? Rzućcie okiem na przepis na lawendowe herbatniki inspirowane sierpniowym wydaniem magazynu Olive.


Lawendowy shortbread


200g masła
300g mąki pszennej
100g drobnego cukru i nieco do posypania herbatników
kopiasta łyżeczka lawendy do celów kulinarnych
łyżka lodowatej wody

Przesianą mąkę wymieszałam z masłem pokrojonym na niewielką kostkę.

Cukier za pomocą robota kuchennego utarłam niemal na pył wraz z lawendą i przesiałam do mąki z masłem. Wyrzuciłam resztki lawendy, które zostały na sicie.

Wyrobiłam ciasto, zawinęłam je w papier do pieczenia i schłodziłam w lodówce przez około 30 minut. Jeśli ciasto nie chce się łączyć w całość dodaję łyżkę lodowatej wody. Czasem to nie jest konieczne.

Piekarnik nagrzałam do 140 stopni (termoobieg), ciasto pokroiłam na herbatniki. Najbardziej tradycyjny jest kształt prostokątny i nakłuty widelcem, ale można sobie ułatwić sprawę i wałek ciasta pokroić na okrągłe herbatniki. Posypałam cukrem i piekłam na blaszce przez ok. 12 minut. Do wystygnięcia zostawiłam na kratce.

Z podanych proporcji wychodzi ok. 20 herbatników, które należy zjeść w ciągu tygodnia. Trzymam je w blaszanej puszce na herbatniki, ale z reguły po trzech dniach już znikają - są takie pyszne.

13 komentarzy:

  1. Absolutnie nie znudzila ! Piekne miejsce, ciesze sie, ze nas tam zabralas ;)
    Z lawenda ostatnio rowniez eksperymentuje w kuchni, az nie spodziewalam sie, ze ona taka aromatyczna i tak nie wiele jej potrzeba, zeby zrobic cos naprawde lawendowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ten przepis! Kupiłam jakiś czas temu lawendę i nie bardzo wiedziałam, co z nią zrobić. Dodałam do muffinek, ale to nie to. Wypróbuję Twój przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapisuję jako kolejne miejsce od odwiedzenia, kiedy wreszcie dotrę do Yorkshire. Uwielbiam takie miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię takie miejsca...jak kiedyś wyruszę na podbój Wielkiej Brytanii to na pewno odwiedzę lawendowe pola Yorkshire ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też bardzo lubię takie miejsca. Nic mnie nie znudziło:) Pojutrze wybieram sie do WB, ale będzie tylko Londyn...:(
    Tyle miejsc człowiek chciałby odwiedzić..., czas...
    Dzień dobry w Twoim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna Twoja opowieść i jakże pasjonująca jest taka podróż! Marzę, żeby kiedyś zobaczyć takie ogromne, lawendowe pola - jaki tam musi być piękny zapach!

    OdpowiedzUsuń
  7. zachwycające!
    lawendę poznałam dopiero niedawno
    upiekłam z nią ciasteczka, były pyszne, inne

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmm, jak kiedyś pojadę do Yorkshire... A pewnie pierwsze skojarzenie roślinne, jakie mam z tym hrabstwem, to wrzos. Kolor w sumie nie taki odległy od lawendowego ;) Wrzosowiska, siostry Bronte, szwalnie, kopalnie... :)
    Shortbread b. mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lawendowego niczego jeszcze nie probowalam. Czasem kusi mnie, zeby nabyc taka fioletowa paczuszke.
    A pomysl "zatrudniania" ludzi do wyrywania chwastow przedni. Szkoda, ze no mojej dzielce nikt mi ich nie wyrwie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty to masz dar do wynajdywania fajnych miejsc :) I jeszcze interesująco o nich piszesz :D
    No nic na to nie poradzę, że mi się ten zapach kojarzy z mydłem ;) Ale zeby nie było - z takim z luksusowej mydlarni :D
    Ale lubię bardzo jej zapach. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moze to brzmi dziwnie, lecz przede wszystkim wspaniale ! Swietne miejsce i ciekawy wypiek. Nigdy nie robilam nic z lawenda, a w zyciu moze raz czy dwa jadlam probowalam lawendowych wypiekow. Ciekawa jestem, czy mozna w Pl kupic lawende do celow kulinarnych. Spokojnego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze chciałam podziękować za przesyłkę i karteczkę:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochani, dziękuję za komentarze i dziś odpowiem zbiorczo. :)

    Bardzo się cieszę, że to miejsce się Wam spodobało. W okolicy mam naprawdę kilka miejsc godnych zwiedzenia ze względu na powiązania kulinarne i całą masę miejsc ciekawych do zwiedzenia w ogóle. Być może z czasem przyjdzie mi odejść od tematyki stricte kulinarnej w Yorkshire i pokazywać Wam nieco więcej innych miejsc. Mam szczęście mieszkać w tak pięknym rejonie, za co jestem wdzięczna losowi każdego dnia.

    Przepis na ciasteczka lawendowe chodził za mną od jakiegoś czasu, a wizyta w YL stała się katalizatorem - warto je zrobić, bo zapach i smak lawendy są ledwo wyczuwalne, ale bardzo ciekawe. Kiedyś będę chciała ugotować jakiś mięsny obiad z dodatkiem lawendy.

    Naturalnym skojarzeniem z Yorkshire są wrzosy, oczywiście! :) Tym bardziej się cieszę, że pokazałam, że ten rejon ma także inne rzeczy do zaoferowania.

    Mnie też do niedawna ten zapach kojarzył się ze specyfikami do pielęgnacji, ale powoli zmieniam nastawienie i czuję się otwarta na eksperymenty kulinarne z użyciem lawendy. :)

    Jeszcze raz dziękuję za komentarze i ciesze się, że Wam się ten kawałek Yorkshire spodobał. Mam nadzieję, że powstaną kolejne posty związane z moją okolicą.

    Spokojnego tygodnia! Pozdrawiam ciepło! :)

    P.S. Aniu, nie ma za co. Cieszę się, że paczuszka doszła. :)

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)