Świeże figi ♥ moja miłość. Niestety w Wielkiej Brytanii dostępne są albo pierońsko drogie, albo takie niezupełnie dojrzałe i niezupełnie słodkie (bo jak się raz spróbowało figi z drzewa w Lacjum, to sobie potem ciężko dogodzić).
W piątek na targu były trzy figi za jednego funta. To jak za darmo na brytyjskie warunki (zwykle to 75 pensów za jedną sztukę!). Pachniały ładnie, były miękkie, kupiłam i zrobiłam taką oto kanapkę skuszona piękną kostką swojskiego twarogu, którą przywiozła mi w sobotnie popołudnie szwagierka. Do tego miód, tymianek z ogródka, mój codzienny chleb i niebo w gębie w niedzielny poranek gotowe.
Tak mało, a taka eksplozja smaków i konsystencji. Kolejna kanapka idealna.
kilka kromek chleba (oczywiście polecam mój chleb powszedni)
kilka plastrów świeżego twarogu (raczej tłustego lub półtłustego, niż chudego, figi się lubią z bardziej kremową konsystencją, w mojej skromnej opinii)
1 dojrzała figa, pokrojona w plastry
płynny miód
listki z gałązki świeżego tymianku
Na kromki chleba ułożyć twaróg, plastry fig, polać miodem i posypać listkami tymianku. Jeść mrucząc.
Miłego dnia!
Ojjj takie też uwielbiam :) wyglądają niezwykle apetycznie.
OdpowiedzUsuńJa wciąż czekam na te figi z drzewa w np. Lacjum, by się przekonać do świeżych ;), bo na razie... jakby to ująć... nie trafiają do mnie, acz są b. fotogeniczne.
OdpowiedzUsuńmożna jeść oczami :)
OdpowiedzUsuń