Umeboshi zwane są śliwkami. Ale to nie śliwki, a gatunek moreli. To
dość kontrowersyjny produkt - ich smak i zapach są, mówiąc delikatnie,
trudne. Wyobraźcie sobie miny cudzoziemców na smak i zapach naszych
wędzonych węgierek. Ja nie muszę, bo widziałam. Podejrzewam, że wiele
osób spoza Japonii może mieć podobną reakcję na ich rarytas.
Owoce te są zbierane i kiszone w okresie letnim (sezon
przypada na czerwiec, a kiszenie się kończy w sierpniu), są słone w
smaku, ale mają niezwykły kwiatowy aromat. Do kiszenia potrzebne są
liście zioła shiso, któremu przypisuje się wiele dobrych wartości
odżywczych, a spożywanie soku z shiso podobno ma gwarantować
długowieczność. Ukiszone umeboshi też są nazywane super jedzeniem - mają
działanie zasadotwórcze, odtruwające i antyseptyczne.
Intrygujace polaczenie skladnikow. Juz seler i fenkul z mlekiem kokosowym moga sie wydac ekscentryczne.A do tego te "sliwki". Wiele potrafie sobie wyobrazic, ale pewnie dopiero jak je sprobuje umeboshi to mi sie horyzonty poszerza:-)
OdpowiedzUsuńA shiso to pachnotka zwyczajna, chociaz mi ona nie pachnie. Takie sobie tam zielsko, mialam ja posadzona w tamtym roku. Ciekawe jak wplywa na proces kiszenia?
Thiesso, dziekuje za rzeczowy komentarz. Zgadzam sie z Toba, ze seler, koper i mleko kokosowe razem wzbudzily moja ciekawosc, nie bardzo moglam sobie wyobrazic, jak to razem zagra. Ale zagralo wyjatkowo dobrze i dzis znowu pieke koper, a jutro bede miala te zupe na przywitanie przyjaciol. :)
UsuńDzieki za info odnosnie zielska. Nie mam pojecia, jak wplywa na proces kiszenia.
Bardzo ciekawe, mam wielką ochotę na spróbowanie tej zupy:-)
OdpowiedzUsuńale co, pyszne ? bo nie napisałas!
OdpowiedzUsuńAlez tak. :) Co mi nie smakuje, to nie laduje na blogu.
Usuń