10 marca 2010

Kartofel zapyziały


A właśnie, że nie!

Wprawdzie bez ziemniaków mogłabym żyć, ale już bez śląskich gumiklyjz, albo bez frytek już nie, stąd ziemniaków będę jednak bronić. Tyle, że dziś nie tych najbardziej nam znanych, bo szczególną sympatią darzę bataty, słodko nazywane wilcami ziemniaczanymi. O słodkim ziemniaku właśnie mowa, który trochę chciałby być ziemniakiem, a trochę marchewką. Jest to smaczne warzywo, które dość wdzięcznie daje się przerobić na zupę krem, świetnie nadaje się do nadziewania i zapiekania, ugotowane można potraktować blenderem na mniej lub bardziej gładkie purée. Idealnie nadaje się do włoskich gnocchi, albo naszych kopytek. Moja ulubiona batatowa, szybka przekąska, to frytki ze słodkich ziemniaków.

Pikantne frytki z batatów

2 bataty, obrane i pokrojone na spore frytki
1 łyżeczka sproszkowanej chili
1/2 łyżeczki ziaren kuminu, utłuczonego z grubsza w moździeżu
1 łyżeczka ziaren kopru włoskiego, j.w.
3-4 łyżki oliwy
2 łyżki naturalnego jogurtu greckiego
2 łyżki słodkiego sosu chili

Frytki podgotowuję 3 minuty we wrzącej wodzie, odcedzam i obtaczam dokładnie w oliwie wymieszanej z chili, kuminem i koprem włoskim.

Piekę na blaszce w piekarniku nagrzanym do 250 stopni, przez ok. 15 minut, przewracając frytki w połowie pieczenia.

Serwuję z jogurtem greckim i słodkim sosem chili.

P.S. Mały off topic. Muszę, bo inaczej się uduszę (a poza tym Arek prosił, żebym dała znać, he, he!). Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wczorajszym wieczorze. Wróciliśmy do domu o 2 w nocy, dziś nie spałam więc za długo, ale mimo tego czuję, że zobaczenie kolejny raz Katatonii na żywo, w kameralnym klubie naładowało moje baterie na długo. Całkiem sprawnie rozgrzał nas supportujący fiński Swallow the Sun, a potem nastąpił długo oczekiwany moment - przywitano nas energetycznym "Forsaker" pochodzącym z nowego albumu "Night is the New Day". Potem było już tylko lepiej. Dwóch nowych członków składu poradziło sobie bezbłędnie, a Jonas z płyty na płytę czaruje co raz bardziej swoim głosem. Cuuudo, tyle Wam powiem, na tym blogu poświęconym kulinariom. ;) A tu do posłuchania i obejrzenia - nowy klip "The Longest Year".

4 komentarze:

  1. hello!
    ale fajne zdjecie - takie lustrzane i swieze! Batatami zajadalam sie okropnie czesto, gdy nasza progenitura byla w okresie niemowlecym :)... frytki batatowe uwielbiam, ale jadlam w innych wersjach, niz Twoja...czas powrocic do batatow, dzieki za przypomnienie ;) zazdroszcze wyjscia do knajpy i muzyki na zywo, hehe. Milego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
  2. Serwusowo szkoda żeś na chwilę zajrzała tylko. Byśmy na 'pajnta' skoczyły chociaż :)
    Swoją drogą zazdroszczę wypadu.
    Może w Londynie mnie i Arka odwiedzisz? :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd się przyznać, ale ja jeszcze nigdy batata nie jadłem... Trzeba temu jak najszybciej zaradzić, no bo jak to tak? Czyli co, w przyszłym tygodniu batatowe frytki. Zobaczymy, jak młodemu siostry zasmakują.

    A ta Katatonia to szataniści jacyś, olaboga...

    OdpowiedzUsuń
  4. Halooou, Magda! ;) Tak mnie coś ostatnio ciągnie do batatów, że może ukulam jakieś gniotki, albo co. Do tego parmezan i szałwią and I'am in heaven. ;) Zdjęcie lustrzane, bo talerz wypolerowany był, he, he!

    Polko, to była dość gorączkowa podróż, bo jeszcze musieliśmy przed koncertem odstawić znajomego na lotnisko do Doncaster. Ledwo zdarzyliśmy na support. Londyn powoduje u mnie ból głowy, więc unikam. ;) Ale jakbym przypadkiem była, to się zamelduję na pintę. :)

    Szalony Kucharzu, nadrób zaległości czem prędzej. ;) A Katatonia - szatani, to i owszem. Szataniści - nieeee. ;)

    Pozdrawiam wszystkich!

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)