Dziś kolejny przepis do kolekcji wege dań, które rządzą ostatnio u mnie w kuchni. Książkę "For the love of Food" Denisa Cottera, jednego z najbardziej utalentowanych wege szefów kuchni, kupiłam jakiś czas temu, ale dopiero ostatnio zabrałam się za jedno z dań, które apetycznie łypało na mnie ze zdjęcia. Myślę, że książka jest na tyle interesująca, że chyba poświęcę jej osobny wpis - muszę tylko wypróbować więcej przepisów.
Ten placek, jak twierdzi autor ma być tylko jego wersją włoskiej farinaty - naleśnika z dodatkami na górze, który często serwowany jest jako uliczny fast food, a który normalnie byłby cieńszy. Nie mogłam się doszukać informacji, jakiej wielkości patelni użył autor, tak więc podwoiłam ilość ciasta na moją 28cm patelnię, bo oryginalne proporcje pachniały mi malizną. W efekcie otrzymałam placek ok. 1cm grubości, tak jak podaje przepis z książki.
Jest to placek dość specyficzny w smaku i konsystencji, myślę, że nie każdemu przypadnie do gustu. Jest wykonany z mąki z ciecierzycy (mąki gram) i ciasto musi być pozostawione do fermentacji na minimum 2 godziny, a idealnie na całą noc. Im dłużej ciato postoi, tym bardziej kwaśny smak będzie miało. Z przyczyn niezależnych ode mnie, moje ciasto stało w temperaturze pokojowej przez ok. 18 godzin i nabrało bardzo mocnego drożdzowego aromatu i smaku. Nie przeszkadzało mi to, ale zdaję sobie sprawę, że dla niektórych to może być zbyt dominujące. Myślę zatem, że idealny czas fermentacji to ok. 6-8 godzin.
Placek po upieczeniu ma konsystencję podobną do polenty, która uwielbiam, ale inny od niej smak. Na zimno też smakuje dobrze i myślę, że upieczony wcześniej, pokrojony na małe kwadraty i podany jako tzw. finger food, czyli jedzenie, które można jeść rękoma/drobna przekąska też się sprawdzi.
Podałam go z peperonatą, którą zasugerował autor jako świetny dodatek (zarówno w przypadku peperonaty i farinaty, nie trzymałam się sztywno proporcji podanych przez autora). I miał rację - całość bardzo przypadła nam do gustu. Zapraszam i zachęcam do dzielenia się uwagami na temat oryginalnej farinaty - ja niestety nie miałam jeszcze okazji jej jeść.
Farinata z czerwoną cebulą i szałwią
2-4 porcje
Ten placek, jak twierdzi autor ma być tylko jego wersją włoskiej farinaty - naleśnika z dodatkami na górze, który często serwowany jest jako uliczny fast food, a który normalnie byłby cieńszy. Nie mogłam się doszukać informacji, jakiej wielkości patelni użył autor, tak więc podwoiłam ilość ciasta na moją 28cm patelnię, bo oryginalne proporcje pachniały mi malizną. W efekcie otrzymałam placek ok. 1cm grubości, tak jak podaje przepis z książki.
Jest to placek dość specyficzny w smaku i konsystencji, myślę, że nie każdemu przypadnie do gustu. Jest wykonany z mąki z ciecierzycy (mąki gram) i ciasto musi być pozostawione do fermentacji na minimum 2 godziny, a idealnie na całą noc. Im dłużej ciato postoi, tym bardziej kwaśny smak będzie miało. Z przyczyn niezależnych ode mnie, moje ciasto stało w temperaturze pokojowej przez ok. 18 godzin i nabrało bardzo mocnego drożdzowego aromatu i smaku. Nie przeszkadzało mi to, ale zdaję sobie sprawę, że dla niektórych to może być zbyt dominujące. Myślę zatem, że idealny czas fermentacji to ok. 6-8 godzin.
Placek po upieczeniu ma konsystencję podobną do polenty, która uwielbiam, ale inny od niej smak. Na zimno też smakuje dobrze i myślę, że upieczony wcześniej, pokrojony na małe kwadraty i podany jako tzw. finger food, czyli jedzenie, które można jeść rękoma/drobna przekąska też się sprawdzi.
Podałam go z peperonatą, którą zasugerował autor jako świetny dodatek (zarówno w przypadku peperonaty i farinaty, nie trzymałam się sztywno proporcji podanych przez autora). I miał rację - całość bardzo przypadła nam do gustu. Zapraszam i zachęcam do dzielenia się uwagami na temat oryginalnej farinaty - ja niestety nie miałam jeszcze okazji jej jeść.
Farinata z czerwoną cebulą i szałwią
2-4 porcje
200g mąki z ciecierzycy
ok. 500ml wody
6 łyżek oliwy
1 łyżeczka soli
2 duże czerwone cebule, obrane i pokrojone w półplasterki
6 listków szałwi
Peperonata
2 łyżki oliwy
4 ząbki czosnku, obrane i z grubsza pokrojone
1 świeża czerwona chilli, wypestkowana i pokrojona na cienkie plasterki
2 duże czerwone papryki, wypestkowane i pokrojone na 1cm paski
20 czarnych oliwek, wypestkowanych i przekrojonych na pół
2 łyżeczki solonych kaparów, dokładnie opłukanych na sicie
Najpierw przygotowałam ciasto. Mąkę wymieszałam z wodą, aż nie było grudek, przykryłam o odstawiłam do fermentowania. Następnego dnia zebrałam z góry pianę, dodałam 2 łyżki oliwy i sól. Dokładnie wymieszałam i włączyłam piekarnik na 230 stopni C.
Przygotowałam peperonatę. Rozgrzałam rondel i wlałam do niego 2 łyżki oliwy. Dodałam czosnek i chilli i smażyłam przez minutę. Dorzuciłam paprykę, oliwki, kapary, zmieszyłam ogień, przykryłam i dusiłam przez ok. 20 minut, mieszając do czasu do czasu.
Na patelni, którą można używać w piekarniku rozgrzałam 2 łyżki oliwy i usmażyłam na małym ogniu cebulę, aż była miękka. Przełożyłam do miseczki i odłożyłam na bok. Patelnię wytarłam papierowym ręczniczkiem, dodałam 1 łyżkę oliwy i usmażyłam listki szałwi, aż był chrupiące. Wyciagnęłam je, położyłam na desce do
krojenia i wlałam na patelnię ostatnią łyżkę oliwy. Gdy była gorąca wlałam ciasto i przełożyłam je od razu do piekarnika.
Po ok. 3-4 minutach sprawdziłam ciasto (podważając drewnianą szpatułką), czy dół już się ściął. Gdy boki i dół były już ściete posypałam placek cebulą i pokruszyłam na górę szałwię. Wstawiłam do piekarnika i dopiekałam przez kolejne 8-10 minut, na ostatnie 2 minuty włączyłam grill.
Wyciągnęłam z piekarnika i jak podaje autor chciałam zsunąć placek z patelni na deskę do krojenia, ale to nie takie łatwe (placek był za ciężki). Przełożyłam więc szybkim ruchem placek go góry nogami na deskę wyłożoną papierem do pieczenia, a potem szybkim ruchem do góry nogami na drugą deskę.
ok. 500ml wody
6 łyżek oliwy
1 łyżeczka soli
2 duże czerwone cebule, obrane i pokrojone w półplasterki
6 listków szałwi
Peperonata
2 łyżki oliwy
4 ząbki czosnku, obrane i z grubsza pokrojone
1 świeża czerwona chilli, wypestkowana i pokrojona na cienkie plasterki
2 duże czerwone papryki, wypestkowane i pokrojone na 1cm paski
20 czarnych oliwek, wypestkowanych i przekrojonych na pół
2 łyżeczki solonych kaparów, dokładnie opłukanych na sicie
Najpierw przygotowałam ciasto. Mąkę wymieszałam z wodą, aż nie było grudek, przykryłam o odstawiłam do fermentowania. Następnego dnia zebrałam z góry pianę, dodałam 2 łyżki oliwy i sól. Dokładnie wymieszałam i włączyłam piekarnik na 230 stopni C.
Przygotowałam peperonatę. Rozgrzałam rondel i wlałam do niego 2 łyżki oliwy. Dodałam czosnek i chilli i smażyłam przez minutę. Dorzuciłam paprykę, oliwki, kapary, zmieszyłam ogień, przykryłam i dusiłam przez ok. 20 minut, mieszając do czasu do czasu.
Na patelni, którą można używać w piekarniku rozgrzałam 2 łyżki oliwy i usmażyłam na małym ogniu cebulę, aż była miękka. Przełożyłam do miseczki i odłożyłam na bok. Patelnię wytarłam papierowym ręczniczkiem, dodałam 1 łyżkę oliwy i usmażyłam listki szałwi, aż był chrupiące. Wyciagnęłam je, położyłam na desce do
krojenia i wlałam na patelnię ostatnią łyżkę oliwy. Gdy była gorąca wlałam ciasto i przełożyłam je od razu do piekarnika.
Po ok. 3-4 minutach sprawdziłam ciasto (podważając drewnianą szpatułką), czy dół już się ściął. Gdy boki i dół były już ściete posypałam placek cebulą i pokruszyłam na górę szałwię. Wstawiłam do piekarnika i dopiekałam przez kolejne 8-10 minut, na ostatnie 2 minuty włączyłam grill.
Wyciągnęłam z piekarnika i jak podaje autor chciałam zsunąć placek z patelni na deskę do krojenia, ale to nie takie łatwe (placek był za ciężki). Przełożyłam więc szybkim ruchem placek go góry nogami na deskę wyłożoną papierem do pieczenia, a potem szybkim ruchem do góry nogami na drugą deskę.
Jaaaak zachęca! Uwielbiam ciecierzycę, ale jeszcze nigdy nie używałam mąki z niej zrobionej. Czy wiesz może jak ona powstaje? Obiło mi się o uszy, że wystarczy suchą ciecierzycę zmielić na proszek, ale nie wiem czy w to wierzyć?
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze nigdy jeszcze nie jadlam farinaty? Wyglada apetycznie, wiec kusi mnie, zeby sprobowac.
OdpowiedzUsuńLubię takie dania, czerwona cebulka jest pyszna!
OdpowiedzUsuńChoć nie jestem wegetarianką, lubię czasami zrezygnować z mięsa. Chociażby na takie danie - zapisuję ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie,
szana-banana
www.gastronomygo.blogspot.com
Pierwsza farinate jadlam w Vernazzy i pamietam ja jako dosc cienki nalesnik. Do tego troche oliwy i duzo pieprzu. Mysle, ze dobra farinata to tez kwestia odpowiedniego pieca. We Wloszech pieka jak ja pizze w bardzo wysokiej temperaturze. Nie udalo mi sie nigdy odtworzyc tego smaku...
OdpowiedzUsuńDo Mariszki:
OdpowiedzUsuńTrudno zmielic w domu ciecierzyce na proszek, otrzymasz z tego ciasto, ktore w konsystencji bedzie przypominalo falafele. Juz kiedys probowalam.
wygląda bajecznie i bardzo smakowicie, mimo iż nie przepadam za papryką chciałabym wypróbować przepis
OdpowiedzUsuńjutro zrobię, ponieważ mam niemałe zapasy mąki z ciecierzycy, ciekawam smaku ... dziękuję za inspirację :)
OdpowiedzUsuńnariobiłaś mi niezłego smaka, jutro wypróbuję na bank! mam zbyt duże zapasy mąki z ciecierzycy i nie za bardzo wiedziałam co z niej zrobic, az tu proszę, inspiracje przychodzą same :) wystarczy trochę poszperac w jednym z moich ulubionych blogów kulinarnych :) [to nie wazelina to szczerosc]
OdpowiedzUsuńciekawe, ja bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie pożarłam :) dobre, aczkolwiek nie połechtało w jakis wybitny sposób moje podniebienie to jednak jestem ZA!!! na pewno w przyszłości powtórzę experyment, pozmieniałam nieco dodatki z uwagi na zawartosc lodówki i zamiast cebuli dodałam pora a jako warzywny akcent wystąpił u mnie grilowany bakłażan... dla kogos kto sie waha szczerze moge polecic ten przepis... ps. bałam się że ciasto jest za rzdkie, ale się doskonale ścięło w piekarniku
OdpowiedzUsuńNa pewno wypróbuję! Ale 200 g mąki i 500 ml wody? Rozumiem, że celujemy w ciasto bardziej na wzór naleśnikowego (płynnego) niż pizzowego?
OdpowiedzUsuńMariszko, obawiam sie, ze mozesz spalic robot kuchenny probujac zmielic susozna ciecierzyce na pyl. Ta maka jest bardzo gladka, niemal jak skrobia, wiec domowe mielenie ciecierzycy odpada. Ona jest dostepna w Polsce, mam nadzieje, ze bedzie coraz bardziej popularna. Jesli nie, to na pewno znasz kogos kto rezyduje w UK - moze Ci przywiezie?
OdpowiedzUsuńMaggie, licz sie z tym, ze ona nie smakuje jak taka prawdziwa z wloskiej ulicy. Ale jest pyszna. :)
Mopswkuchni, tez lubie cebule. :)
Szana, ja podobnie jak Ty. Wiosna w ogole "odmiesilam" ;) diete. :) Dziekuje za zaproszenie, zajrze. :)
Miss_Coco, no wlasnie w ksiazce bylo napisane, ze to cienki nalesnik i stad uwaga, ze to jest wersja autora. :) Z oliwa i pieprzem mi sie to widzi i na pewno tez zrobie. :)
Justyna, peperonata to tylko dodatek, ale przyznaje - idealny do tego. :)
Fitnezzja, ciesze sie, ze zrobilas, nawet jesli zrobilas cos innego. ;) Sprobuj jednak z cebula i szalwia i z papryka, kiedy bedziesz miala te skladniki pod reka. :) I dziekuje za mile slowa.
Zielenino, jesli sprobujesz, to czekam na relacje. :)
Facecie z nozem, :) tak, ciasto ma konsystencje nawet rzadzsza niz nalesnikowa. Stad pisalam w przepisie, ze sie wlewa do patelni.
Dziekuje Wam za odzew i pozdrawiam serdecznie! :)
Tytuł posta jest piękny :) Przepis też.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze Ci sie podoba. :) Tak wspaniala jest moja znajomosc jezyka wloskiego. ;)
OdpowiedzUsuńPochwale sie, ze zrobilam dwa rozne testy: farinata z piekarnika i z patelni i nam bardziej smakuje z patelni, smazona jak nalesniki. Jest wtedy soczysta, podczas gdy ta z piekarnika troche za sucha. Farinate robi sie w piecu jak pizze, w domu trudno osiagnac taka temperature, musi wiec siedziec dluzej i przez to wychodzi taka sucha i jednoczesnie blada. Zdecydowanie to nie koniec mojej znajomosci z cieciorkowa.
OdpowiedzUsuńOch, taka z pieca w wysokiej temperaturze, to musi być coś. :) Co do mąki cieciorkowej, to będę szukać inspiracji, bo od groma jej mam w domu.
Usuń