Ja się nadal byczę na Harris, choć to już ostatnie chwile. Po powrocie wrócę do gotowania i na pewno niebawem ukażą się tu nowe wpisy, choć może to potrwać parę dni, albo i tydzień, bo po powrocie z urlopu często chodzę jak w letargu i dochodzę do siebie parę dni.
Dziś chcę Was zaprosić do lektury mojego tekstu w miesięczniku "Libertas". Napisałam tekst, który dla mnie jest dość osobisty i de facto wahałam się kilka lat, czy go napisać. Jeśli macie ochotę poczytać kogo poznałam na emigracji, to zapraszam TUTAJ. Pozdrawiam ciepło!
Od jakiegoś czasu tu wchodzę, ale jeszcze nie komentowałam. Dziś jednak to zrobię, bo przeczytałam Twój tekst z ogromnym zaciekawieniem i muszę napisać, że świetnie piszesz! A historia ogromnie ciekawa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńTekst przeczytałam z zainteresowaniem. Masz całkiem niezłe pióro. Brzmi to pewnie powściągliwie, ale potraktuj to jako komplement. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMG
Potraktowalam jako komplement. :) Dziękuję. :)
UsuńNie wiem, jak to zabrzmi... mam nadzieję, że właściwie... ale pewnie każdy z nas chciałby być kiedyś tak wspominany i opisywany. :*
OdpowiedzUsuńPrzyjaciel mi powiedzial, ze zyczylby sobie, aby o nim tak pisano po smierci. A John nie zaslugiwal na nic ponizej tego. :) Calusy!
UsuńDziękuję bardzo za Wasze komentarze i pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuń