W zasadzie miałam już zaplanowany ten wpis, kiedy dostałam zaproszenie do opublikowania przepisu w ramach Tygodnia Wegetariańskiego (National Vegetarian Week), więc postanowiłam go drastycznie nie zmieniać, choć obok wege wersji tego dania zawiera także wersję z szynką. Zdecydowałam jednak, że napiszę o jednym z moich ulubionych składników - zieleniny, która nie wydaje się być bardzo popularna.
Mowa o pędach groszku. Te listki są niezwykle delikatne, łodyżki chrupiące i orzeźwiające, w smaku jak łupiny groszku, który jako dziecko żułam u Babci na działce. Dostępne są w sezonie groszkowym, czyli w okolicach maja, czerwca i lipca. Są dość wrażliwe, więc najlepiej przechowywać je w lodówce, w wilgotnej ściereczce i spożyć w ciągu 3 dni od zerwania. Niskokaloryczne, a naładowane witaminami i minerałami.
Idealnie nadają się jako dodatek do sałat, lub serwowane jak sałata, z dobrym vinegrette. Można je dorzucać do zup, można uwieńczyć nimi stir - fry. Mają urocze wąsy, więc świetnie nadają się do dekoracji potraw.
Jeśli tylko będziecie mieli okazję spróbować, to polecam gorąco!
Przepis na ten mus znalazłam w majowym wydaniu "Good Food", ale nieco go zmieniłam. Podobał mi się pomysł zrobienia musu ze szparagów, ale zamiast szpinaku miałam ochotę na pędy groszku. Poza tym przepis wydawał się wybrakowany - nie wspominał o soli czy pieprzu, bez nich masa była dość mdła. No i od siebie zakwasiłam nieco całość. Podałam w dwóch wersjach, jedna z nich jest wegetariańska.
Mus ze szparagów i pędów groszku
4 porcje
Na mus
250g zielonych szparagów, twarde końce usunięte, reszta pokrojona na plasterki
łyżka masła
łyżka soku z cytryny
280ml kremówki
200ml mleka
ząbek czosnku, obrany i posiekany
garść pędów groszku
3 listki żelatyny (lub ich wege zamiennik agar-agar)
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
białko jednego jajka
białko jednego jajka
Do serwowania
garść pędów groszku
3 łyżeczki oliwy
2 łyżeczki soku z cytryny
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
plaster suszonej szynki, parmeńskiej lub tego typu, porwanej na kawałki
W rondlu rozgrzałam masło i smażyłam szparagi z solą i pieprzem, przez ok. 3 minuty. Dodałam sok z cytryny i zdjęłam z ognia. Przełożyłam do miseczki.
W tym samym rondlu zagotowałam mleko z kremówką i czosnkiem. Zmniejszyłam ogień i gotowałam przez ok. 10 minut, aż płyn zredukował się do ok. 350-400ml. Dodałam szparagi, gotowałam minutę i zdjęłam z ognia.
Listki żelatyny namoczyłam w zimnej wodzie i po 5 minutach odcisnęłam nadmiar wody.
Gdy lekko ostygło, dodałam pędy groszku i zmiksowałam ręcznym blenderem na dość gładką masę. Doprawiłam do smaku solą, pieprzem i jeszcze nieco zakwasiłam sokiem z cytryny. Dodałam listki żelatyny i mieszałam, aż się rozpuściły.
Białko ubiłam i wymieszałam delikatnie z masą, dodając białko do masy, aby zachować jak najwięcej powietrza. Rozdzieliłam mus między 4 naczynia i schłodziłam.
Białko ubiłam i wymieszałam delikatnie z masą, dodając białko do masy, aby zachować jak najwięcej powietrza. Rozdzieliłam mus między 4 naczynia i schłodziłam.
Przed podaniem wyciągnęłam z lodówki na 20 minut. Udekorowałam pędami groszku i polałam dressingiem zrobionym z oliwy, soku z cytryny, soli i pieprzu. W wersji dla mięsożerców dodałam porwaną suszoną zynkę, która szalenie pasuje do tego zestawu.
Wyglada bardzo zielono i zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo zachęcająco...tylko pytanko: która wersja jest wegetariańska?
OdpowiedzUsuńBo jeżeli w obu jest żelatyna to żadna;p...proponuję zastąpić agarem:)
A pędy groszku z chęcią spróbuję, fantastyczny pomysł...nigdy nie jadłam ale brzmi bardzo zachęcająco.
Bardzo ładnie wygląda i zachęca do zjedzenia. ; D
OdpowiedzUsuńOj, wyobrażam sobie, jakie to musi być pyszne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za czujność! Myślałam o agar-agar (którego nota bene używam czasem) i zapomniałam dopisać, pewnie dlatego, że łypałam ciągle do oryginalnego przepisu. Już dopisałam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję wszystkim za komentarze! Dobranoc!
Bez własnego ogródka trudno o pędy groszku. Nawet o świeży groszek w Polsce będzie trudno... szkoda, bo przepis dobrze brzmi, i ta bomba witamin i minerałów!
OdpowiedzUsuńTeż u babci groszek podżerałam. Jeśli pędy mają podobny smak, to wspomnienie dzieciństwa jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńZdrowe + wyśmienite = ideał:-)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTe pędy groszku są takie piękne! A ja tak lubię groszkowe łupinki... Szkoda, że w moim mieście najpewniej nie uda mi się ich dostać. Cóż, takie to już uroki mieszkania tutaj...
OdpowiedzUsuńA mus wygląda po prostu wyśmienicie!
Pozdrawiam! :)
Świetny ten mus! I teraz będziemy kombinować - skąd tu wytrzasnąć pędy groszku :) pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńMaly Kuchciku, na szczescie wyglada zielono, gdyby zmienil kolor, to balabym sie jesc. ;)
OdpowiedzUsuńTrzcinowisko, nanioslam poprawki. Zwykla nieuwaznosc i pisanie przepisu po nocy. ;)Dziekuje!
Desperate, i o to chodzi, nie? ;)
Grazyno, to moze zamien groszek na szpinak (jak w oryginale) i zrob? :)
Ilonko, slyszalam, ze w ogole w Polsce trudno o swiezy groszek, co jest dosc szokujace. O pedach nie wspominam. Moze zasiac samemu? Groszke nie jest chyba wymagajacy, wiem, ze wiele warzyw mozna wyhodowac w skrzynce na balkonie. :) Jak wyzej sugerowalam Grazynie - uzyj swiezego szpinaku, nadal to bedzie bomba witaminowa, a szpinak wlasnie jest mlody (i pyszny!).
Turlaczku, pedy smakuja bardziej jak lupinki groszkowe, cudowne, mowie Ci! Tak, to jest to wspomnienie dziecinstwa. :)
Aniu, pedy pyszne i zdrowe. Mus pyszny i nieco tuczacy, ale co mi tam! ;) (no i jak tu kupowac te koronki? ;D)
Praline, staram sie. :) Choc wlasnie zauwazylam, ze robilam je nie na tym trybie co powinnam, stad te szumy... :/
Zaytoon, jak lubisz groszkowe lupinki, to poszukaj przepisu na blogu Wloszczyzna (znajdziesz w moich linkach), na risi e bisi. :) Moze jednak kiedys Ci sie uda dostac i zrobisz.
Just-great-food, jak nie pedy, to szpinak. Zachecam! :)
Dziekuje za komentarze i pozdrowienia sle wszystkim! :)
Karolino, wyśmienity mus!
OdpowiedzUsuńPędy groszku jadłam tylko w japońskiej restauracji i bardzo mi smakowały,bo lubię wszelkie zieloności.
Miłego dnia!
Więcej, więcej tych wegetariańskich pomysłów, bo być może będę potrzebował do skarmiania i oswajania pewnej jaroszki. ;o)
OdpowiedzUsuńAmber, nawet nie skojarzylabym pedow groszku z japonska kuchnia - super! :)
OdpowiedzUsuńSzlaony, wooo-hoo! :) Powodzenia w kulinarnym uwodzeniu. ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!