Wpis szybki, bez przepisu, za to z
poradą kuchenną. Być może jest ktoś, kto sposobu nie zna, a ja od lat
tak wydrążam i jestem zadowolona, więc myślę. że warto się podzielić tą
metodą. Sezon cukiniowy w pełni, uwielbiam nadzianą i zapieczoną
cukinię, ale wydrążanie jej łyżeczką czasem przyprawiało mnie o nerwicę
- a to mi rączka objechała, a to za mocno docisnęłam i robiłam dziurę w
cukinii, albo wydrążałam ją nierównomiernie, co powodowało, że jedna
część warzywa dopiekała się szybciej, niż druga. Dlatego też do
wydrążania cukinii (i bakłażana też, choć do większych bakłażanów używam
gałki do lodów) używam tego przyrządu, który nie mam pojęcia jak się
nazywa, ale służy do wykrajania kulek w melonach, arbuzach czy innym
jedzeniu.
A Wy macie jakiś tajemny sposób na bezbolesne i szybkie wydrążenie cukinii? ;)
Ja z kolei nie lubię używać tego urządzenia, którego nazwy też nie znam;).
OdpowiedzUsuńTo właśnie mnie doprowadza do szału bo mam nierówne dziurki itp. Zawsze robię to zwykłą łyżeczką z tym, że nie wbijam i przekręcam tylko trzymając łyżeczkę w dłoni przesuwam ją lekko naciskając po całej długości cukinii i super wychodzi. Ile osób tyle metod ;)
Skorzystam :))
OdpowiedzUsuńja uzywam tego obieraka. http://tinyurl.com/co3frxo Oczywiście tej zaokrąglonej rączki. A urzadzenie do wykrajania kulek z melona nazywa sie o dziwo melon baller :D
OdpowiedzUsuńja uzywam tego obieraka. http://tinyurl.com/co3frxo Oczywiście tej zaokrąglonej rączki. A urzadzenie do wykrajania kulek z melona nazywa sie o dziwo melon baller :D
OdpowiedzUsuńa ja wlasnie tym dzinym cudem zawsze robie dziury w skroce, wiec teraz lezy gdzies na dnie szuflady;D za to zwykla lyzka sprawdza sie u mnie idealnie, ale tak jak kaczodajnia, przesuwam lyzke po cukini, tak jakby ja skrobiac:)
OdpowiedzUsuńa ja uzywam tego obieraka. oczywiscie dolnej części http://tinyurl.com/co3frxo
OdpowiedzUsuńa urządzenie do wycinania kulek z melona nazywa sie, niespodzianka, melon baller :)
Ja z kolei używam łyżeczki do grapefruitów;)
OdpowiedzUsuńRobię to dokładnie tak samo :)
OdpowiedzUsuńJa rzadko wydrążam... ale chyba ostatnio robiłam to po prostu łyżeczką :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to cudo jest u nas po prostu nazywane łyżką do melona :) Swoją oddałem rodzicom, bo jedzą więcej melonów ode mnie, więc z cukinią będę musiał sobie radzić tradycyjnie łyżeczką :)
OdpowiedzUsuńKarolina, wyobraźsobie, że drążę tak jak Ty. Odkąd kupiłam sobie taki przyrząd, uwielbiam nim drążyć. A kulki np z melona lubisz drążyć ??
OdpowiedzUsuńNic nie draze ;o) Ale wlasnie sie zastanowilam, czy by dla dzieci tak w owocach nie drazyc. Maja plasykowe lyzeczki do kiwi, wiec czemu nie do melona? ;o) Mro.
OdpowiedzUsuńRobię tak samo a łyżka nazywa się paryska. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś skorzysta, ale rozumiem tych, którzy nie lubią tego wydrążacza. :) Każdy ma swój sposób, ja ze zwykłą łyżeczką bywam niezgrabna. ;) A nawet mam dwie łyżki do grejpruta, o których tu wspomniano - spróbuję! :)
OdpowiedzUsuńKulek z melona raczej nie drażę, bo mi szkoda czasu, chyba, że ma być jakiś specjalny deser. ;) (w sensie specjalna okazja)
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam! :)
Cześć :)
OdpowiedzUsuńMam do ciebie pytanie, droga Karolino, bo wydaje mi się, że w swoich kuchennych przewspaniałych wojażach nabyłaś cennego doświadczenia, wielu rzeczy spróbowałaś, a ja, niestety, nie.
Z tego względu bardzo chciałabym cię poprosić o polecenie mi jakiegoś dobrego wina, lub kilku dobrych, których próbowałaś i nie zawiodły, bo laik ze mnie i to jeszcze taki malutki :)
Oraz zapytać, czy warto panierować mozzarellę(czy smak nie jest do d...dobrego przemyślenia), a jeśli warto, to w czym ją panierować.Wiem, pytanie nie odnosi się do przepisu , ale jesteś moim kulinarnym bóstwem, niezmiennie tyle cudności można zaczerpnąć z pełnego zawsze źródła na twoim blogu, tak że pomyślałam, że temat win musi być ci nieobcy lub choćby napoczęty w sposób umożliwiający pomoc.Bardzo proszę o odpowiedź i z góry dziękuję.
Cześć :) Po pierwsze bardzo mi miło, ale naprawdę nie zasługuję na takie miano. :) Cieszę się, że blog Ci się podoba i jest przydatny - to jest bardzo cenny komplement. :) Dziękuję.
UsuńAbsolutnie nie czuję się ekspertem w kwestii win. Mam kilka ulubionych szczepów, ale to jest kwestia gustu i oczywiście mogę napisać, ale nie oznacza to, że wszystkie wina produkowane z tych szczepów będą smaczne, no i w guście każdego degustującego. Absolutnie zakochana jestem w hiszpańskich winach Rioja (konkretne, jedno z moich absolutnych faworytów to Campo Viejo Reserva). Kupując je zwracam uwagę, aby miały napis Reserva albo Grand Reserva - oznacza to, że wina dojrzały co najmniej 2 lata, z czego co najmniej 6 miesięcy w beczce. To nadaje im głębszy, intensywny smak i aromat. Z hiszpańskich polecam też Tempranillo. Te regulacje nie dotyczą win z Australii czy Nowej Zelandii. Lubią się tak nazywać, ale nie oznacza to lepszej jakości.
Inaczej sprawa się ma się też z włoskimi - tu Riserva wcale nie oznacza tego samego okresu dojrzewania co w Hiszpanii; tu są inne regulacje. Wprawdzie te Riserva odnoszą się do win dojrzałych, ale w przypadku różnych win okres dojrzewania może być różny. Nie określa się też czasu dojrzewania w beczce, to zależy od producenta. Najbardziej znane włoskie to oczywiście Chianti, ale jakbyś miała okazję to gorąco polecam wina Cesanese del Piglio - są mniej znane, ale rewelacyjne. I w mojej opinii nie ma zasadniczej różnicy między butelką za 4 euro, a za 10 euro. Różnicę czuć między tym za 4 auro, a za 20 euro. Ale to ja tak mam. ;)
Białych piję bardzo mało i generalnie wiem o nich jeszcze mniej. Zasadniczo warto pamiętać, że szczep Sauvignon Blanc jest mocno wytrawny (ta odmiana winogron ma dużą kwasowość), Pinot Grigio (lub Pinot Gris we Francji) jest mniej wytrawny, o owocowym aromacie, a Chardonnay najmniej kwaskowaty, wręcz słodkawy (dla mnie! nie przepadam, ale! dobre Chardonnay produkuje region Chablis, wina kryją się więc pod tą nazwą, aby podkreślić ważność regionu nad rodzajem szczepu).
Mozzarella - absolutnie NIE panierować. Może jestem nieobiektywna, bo nie jestem fanką panierowania serów w ogóle, ale mozza, taka prawdziwa, świeża jest delikatna i szkoda byłoby ją marnować na smażenie. Nigdy nie próbowałam, ale nie ośmieliłabym się (przynajmniej z dobrym gatunkiem mozzy). Warto pamiętać, że najlepsza jest świeża, we Włoszech i ta znajdowana na reszcie kontynentu w woreczkach niestety nawet obok niej nie leżała. :( To jest ten ból, że jak się posmakuje czegoś na miejscu, to produkty importowane już tak nie smakują...
Uff, to tyle, mam nadzieję, że trochę pomogłam. ;) Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam.