23 lutego 2013

Walczę z demonami, vol. 5



Dostaję często odzew, że lubicie mój blog, bo nie ma tu natłoku słodkości. Nie ma, bo ja ponad ciasto stawiam jednak smaczną przystawkę, pyszny obiad, a na deser starczy mi kawałek sera, czy gorzkiej czekolady. Nie zjem byle czego na obiad, byle się potem zapchać domowym wypiekiem na słodko, skupiam się więc na słonych, wytrawnych smakach. Piekę nie za często i sięgam po sprawdzone przepisy - brownies, serniki i proste ciasta ucierane z owocami sezonowymi, czy drożdżowe. Toteż chyba nikogo nie zdziwi, że w życiu nie upiekłam tortu. Trochę z powodów, o których wyżej, a trochę z przekonania, że to piekielnie trudne i na pewno mi się nie uda.

W zeszłym tygodniu dostałam na łeb. Tort śnił mi się po nocach, a w ciągu dnia czułam jego zapach i dostawałam ślinotoku. Nie byłam w stanie tego opanować. To były omamy i trzeba było temu zaradzić. Problem w tym, że jakbym sobie nie upiekła, to bym go nie zjadła. No, to upiekłam.

Przepisu Wam nie podaję, bo to niemal dokładnie ten sam przepis z bloga Doroty - sięgam do pewnego źródła. Dodaję jedynie zdjęcie, aby się pochwalić, że pokonałam demona, a także podaję moje uwagi i modyfikacje:

- użyłam więcej kawy do nasączenia, a zamiast brandy dałam whisky (bo nie miałam brandy, choć ta lepiej pasuje),
- następnym razem użyje brandy lub wódki/spirytusu, ale w dużo większej ilości - na takie duże ciasto 2 łyżki to dla mnie za mało,
- nie używałam cukru waniliowego, a nasion wanilii z jednej laski - do masy i do ciasta jedna laska
- w związku z powyższym użyłam mniej cukru niż w przepisie i ciasto dla mnie wyszło idealne, bo nie lubię słodkich ulepków,
- nie udekorowałam niczym, bo mi się nie chciało i zużyłam wszystkie orzechy do ciasta. ;) 

Bloga "Moje Wypieki" nie muszę nikomu polecać, ale dodam tylko, że takiej amatorce jak ja pierwszy tort wyszedł niemal identyczny jak bardzo doświadczonej w wypiekach autorce - skoro mi się udało, to każdemu się uda, a i oznacza to, że przepis jest po prostu dobry. 

Jakie są Wasze demony kuchenne? Też boicie się pieczenia tortów?

28 komentarzy:

  1. Jej, ta polewa wygląda za pysznie... Brawo, brawo, wiem co czujesz bo sama w styczniu robiłam swój pierwszy tort - cappuccino. Za miesiąc mam urodziny i tym razem planuję jeden właśnie z "Moich Wypieków", z białą czekoladą i makiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi "smaka" narobiłaś... ja na razie nie jem słodyczy, ale za jakiś czas chyba się skuszę :) na zdjęciu wygląda obłędnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. PIękny! Ja upiekłam swój pierwszy tort - prezent na uczczenie ślubu znajomych - rok temu, był maliowo-śmietanowy, lekko i ozdobiony różami. Lekko koślawy, ale ogólnie byłam zadowolona. I pyszny wyszedł, ale ileeee z tym roboty...

    A moim demonem jest smażenie na głębokim tłuszczu. Nie lubię, boję się i przeraża mnie to trochę, co w sumie wychodzi mi na zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie lubię z powodu zapachu i też sporadycznie to robię. :)

      Usuń
  4. Piekny wyszedl, ale ja wole ciasta i torty francuskie lub tutejsze, ostatnio duzo pieke z Baking Bible Annie Bell, polecam, jesli chcesz wyprobowac brytyjska klasyke (z domieszka francuskiej):-) W Pl nigdy nie lubilam tortow, glownie dlatego, ze kremy byly z margaryna, ale odkad pieke sama, przekonalam sie, jakie pyszne moga byc. (Pisze na iPadzie, dlatego bez polskich czcionek).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kremy na margarynie - brrrrrrrr.

      Ja mało piekę, a mam dwie dobre książki (obie brytyjskie) - muszę częsciej po nie sięgać.

      Usuń
  5. Ja na początku roku walczyłam z tym samym demonem :). Widzę, że obie wygrałyśmy. Tort wygląda przepysznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Akurat torty robic uwielbiam, i robię na każdą rodzinną okazję, to zdecydowanie demonem jest ich ozdabianie - nie wiem jak dziewczyny robią te masy cukrowe, marcepany, figurki z cukru, bo mi zawsze wychodzą pokraki... I makaroniki to koszmar. I bezy. I karmel. Wszystko to, co wymaga odmierzania składników co do grama, termometra kuchennego i przyrządów zajmujących pół szafki a używanych raz na rok. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha, to coś chyba w powietrzu. Mam dokładnie tak samo jak Ty, wolę konkrety niż słodkości, też go w życiu nie upiekłam i też zaczął za mną łazić. I tak tu trafiłam :D

    Olaztych

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpis wywołał u mnie uśmiech, bo ja też raczej niepiekąca, ale właśnie przymierzam się do wypróbowania ciekawie zapowiadajacego się przepisu z bloga "Moje wypieki": http://www.mojewypieki.com/przepis/kostka-cappucino.
    I już nie mogę się doczekać, żeby się przekonać, czy uda mi się osiągnąć podobny efekt wizualny, i czy będzie to tak dobre, jak się spodziewam:) Jeśli mi nie wyjdzie, pewnie porzucę wypieki na kolejne xx lat...
    Tobie gratuluję sukcesu:)
    Pozdrawiam,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje.Torty robię niezmiernie rzadko. Powody podobne jak u Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też tak mówiłam...Dopóki mi się córka nie urodziła. Jeszcze pierwsze zamawiałam w cukierni, ale kiedy poprosiła mnie, żebym Jej upiekła miętowy, to już wyjście nie miałam. I w ten oto sposób raz do roku piekę, za każdym razem wymyśla mi inny oczywiście. Już ma skończone 15 lat, więc już kilka za mną:-)
    A Twój wygląda znakomicie, idealny:-)) Tak to często bywa, że boimy się...a nie taki diabeł straszny:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez mam za sobą pierwszy dopiero pierwszy tort i apetyt na nastepny. A Twój kusi niesamowicie, przydałby się kawałek do porannej kawy :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja się nie boję tortów, tylko mięsa :) Dlatego Twój blog jest dla mnie taki ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super tort! Także nie przepadam za wypiekami ale Twój tort-nie wiem czy to kwestia umiejetności fotograficznych,kulinarnych czy literacki a może wszystkich naraz-wygląda prze-apetycznie!!!! Nie jest "przelukrowany" :) Gratuluje :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam Was serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O, ja beznadziejnie lubię słodkie. Zazdroszczę miłości do wytrawnego! Ale ten wpis przypomniał mi opowieść z książki o...Ani z Zielonego Wzgórza, której także śnił się niegdyś tort-duch. I nawet znalazłam przepis na czyimś blogu, zobaczcie:http://miloscdoslodkosci.blogspot.com/2013/03/czekoladowy-tort-duch.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, zazdroszczę miłości do wytrawnego! Niestety, ja benadziejnie uwielbiam słodkie i ulepkowate (ale też walczę z demonami:)). Natomiast ten wpis przypomniał mi historię z opowieści o Ani z Zielonego Wzgórza, której niegdyś także śnił się taki czekoladowy tort-duch. Nawet znalazłam przepis:http://miloscdoslodkosci.blogspot.com/2013/03/czekoladowy-tort-duch.html . Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)