Proste weekendowe śniadanie, które nas oboje zachwyciło. To był jeden z tych impulsów, które napadają mnie przed snem. Wiedziałam, że następnego dnia muszę spróbować takie połączenie i to był świetny początek dnia. I piękny weekend po nim, kulinarnie i w ogóle. Czego i Wam życzę na ten nadchodzący.
Tortilla z awokado, pieczonymi szparagami i sadzonym jajkiem
2 porcje
2 duże pszenne tortille
2 dojrzałe awokado
sok z jednej limonki
2 jajka
10-12 szparagów
garść świeżej kolendry
oliwa
tabasco
grana padano, pecorino lub parmezan
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
Piekarnik nagrzać do 180 stopni C. (termoobieg)
Szparagom usunąć twarde końce, wyrzucić je, a resztę ułożyć na blaszce wyłożonej folią aluminiową. Kawałkiem folii przykryć główki - są delikatniejsze niż łodyżki i szybciej się pieką. Skropić oliwą i lekko posilić, wstawić do piekarnika na ok. 7 minut.
Awokado przekroić na pół, wyjąć pestki, miąższ wydrążyć i polać sokiem z limonki. Dodać nieco soli i pognieść z grubsza widelcem.
Tortille podgrzać w piekarniku przez 4-5 minut, aż będą chrupiące po bokach, ale w środku jeszcze nieco elastyczne.
Jajka usmażyć na niewielkiej ilości oliwy.
Rozgniecione awokado rozsmarować na ciepłych tortillach, na górę dać usmażone jajko, upieczone szparagi, zeskrobać nieco sera, zmielić nieco pieprzu, skropić tabasco i posypać kolendrą. Serwować od razu.
Najlepiej jeść rękoma, łamać tortille, maczać szparagi w żółtku, oblizywać paluchy i dać płynnemu żółtku kapać na brodę. :)
Miłego weekendu!
Tortilla kupna? Czy masz gdzieś u siebie przepis? W sumie to prosta sprawa, ale zapomniało mi się ...
OdpowiedzUsuńKupna, ale planuje robic swoja, jak w koncu trafie na przepis idealny. ;)
UsuńBardzo w moich smakach :) Chociaż pewnie przemyciła bym tam jeszcze trochę podsmażonego boczku dla męża :)
OdpowiedzUsuńLuby miesozerca jadl taka wersje i chwalil. Wlasnie sila tkwi w prostocie i braku miesa w mojej skromnej opinii.
Usuń"To był jeden z tych impulsów, które napadają mnie przed snem" oraz "Najlepiej (...) dać płynnemu żółtku kapać na brodę" - you've made my day, zwłaszcza zdanie pierwsze bardzo mi się podoba ;) (bo ja przed snem jestem raczej jak Kate Reddy z "Nie wiem, jak ona to robi" - książka, nie film - chaotyczna lista spraw do załatwienia, kończąca się "what else? what else?" ;), bez olśnień kulinarnych). A samo danie: klasyka, ale inaczej ;).
OdpowiedzUsuńJa tak mam prawie co wieczor i to mnie czasem zabija! ;)
UsuńW jednym daniu połączyłaś wszystko to, co najlepsze!!!!
OdpowiedzUsuńMmm... to jest to czego pragnę :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za wszystkie komentarze i pozdrawiam Was ciepło. :)
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecie i super pomysł!
OdpowiedzUsuń