Na wstępie życzę Wam spokojnych i smacznych świąt. Ja jestem już w Polsce, teraz,
gdy to czytacie prawdopodobnie w trasie z Pomorza na Śląsk, tak więc
najwcześniej zajrzę tu jutro. Komentarze ukażą się, jak tylko odbiorę
pocztę, wtedy też odpowiem na ewentualne pytania. To jest mój ostatni
przepis przed świętami, zachęcam do korzystania z archiwalnych
(szczególnie z marca 2012 roku, są w klimacie świątecznym). Po powrocie
powoli wrócę do blogowania, będę miała dla Was materiał o fotografowaniu
(nie taki profesjonalny - techniczny, ale pokazujący mój warsztat pracy
od zaplecza), ale również pod moją nieobecność ukaże się nowy numer Miesięcznika Ludzi Wolnych Libertas, a w nim mój przepis na nową wegańską pastę/dip z soczewicy i słodkiego ziemniaka. Przypominam, że czytelnicy mieszkający we Francji, Belgii i Luksemburgu mogą znaleźć moje cotygodniowe emigranckie felietony w papierowym tygodniku "Vector Polonii" (dodatek do "Angory"). Do usłyszenia!
Jajka po szkocku, czyli ugotowane na twardo (choć najlepsze są półpłynne), opatulone mięsem z kiełbasek wieprzowych, panierowane i usmażone na głębokim tłuszczu to bardzo popularny przysmak. Przepisy na nie znajdziecie także na polskich blogach. Ja dziś prezentuję wersję wegetariańską, bardzo smaczną i pikantną, z nutą azjatycką. Cy to nadal jajka po szkocku? Możemy się umówić, że to ich wegetariański odpowiednik. Lubię wersję mięsną, ale to właśnie ta warzywna spowodowała, że moje kubki smakowe krzyknęły "wow!".