Idea ukrytych restauracji czy klubów kolacyjnych (o których napiszę ciut więcej za kilka dni przy okazji recenzowania nowej książki kucharskiej), szczególnie tych sekretnych bardzo mnie ekscytuje. Przyjęcia odbywają się z reguły w prywatnych domach, gospodarze niejednokrotnie to świetni kucharze i dusze towarzystwa. Często za niewielkie pieniądze można zjeść naprawdę smaczny posiłek, ale także społeczna strona takiego przedsięwzięcia jest dość ciekawa - nigdy nie wiadomo kto się pojawi, z kim będzie nam dane dzielić wieczór i miejsce przy stole.
Wiedziałam, że prędzej czy później będę potrzebować odmiany od chadzania do zwykłych lokali i wybiorę się do jakiejś ukrytej restauracji. Mój pierwszy wybór padł jednak na ukrytą kawiarenkę, po pierwsze dlatego, że okazało się, że mieści się tylko godzinę drogi ode mnie, a po drugie podobały mi się zdjęcia tego miejsca, znalezione na stronie internetowej.
Ukryta kawiarenka The Secret Teacup jest urządzona w jadalni pewnego starego domu na jeden z farm niedaleko miejscowości Clapham, położonej na obrzeżach "naszego" parku narodowego - Yorkshire Dales National Park. Gospodyni tego miejsca jest również autorką bloga Tales of Ted and Agnes, polecam szczególnie tym, którzy interesują się szeroko pojętymi robótkami ręcznymi. Udaliśmy się do niej na typowe niedzielne angielskie popołudnie przy herbatce.
Ukryta kawiarenka The Secret Teacup jest urządzona w jadalni pewnego starego domu na jeden z farm niedaleko miejscowości Clapham, położonej na obrzeżach "naszego" parku narodowego - Yorkshire Dales National Park. Gospodyni tego miejsca jest również autorką bloga Tales of Ted and Agnes, polecam szczególnie tym, którzy interesują się szeroko pojętymi robótkami ręcznymi. Udaliśmy się do niej na typowe niedzielne angielskie popołudnie przy herbatce.
Gospodyni była bardzo ciepła i sprawiła, że czuliśmy się w jej domu komfortowo. W piecyku pięknie grał ogień, jedzenie było smaczne i ładnie podane, wybór herbat interesujący. Jest to z pewnością miejsce dla osób, które lubią domową atmosferę, wypieki bez kompromisów - na swojskich jajkach i prawdziwym maśle, a także chciałyby nacieszyć oczy niezwykłą kolekcją porcelany.
Uwielbiam spędzać czas z ludźmi, którzy mają taką pasję dla pieczenia, wymyślania menu i dekorowania stołu, tak więc trafiłam w odpowiednie dla siebie miejsce. To było bardzo smaczne popołudnie i hołd dla angielskiej tradycji popołudniowej herbatki, która zawsze jest pretekstem do przekąszenia czegoś smacznego.** Oto co było podane, rozpisywać się bardziej nie będę, niech zdjęcia opowiedzą historię.
~MENU~
...SANDWICHES... (KANAPKI)
Potted salmon with Rocket (łosoś w formie pasty i rukola)
Egg Mayonnaise & Red Cress (jajka w majonezie i rzeżucha)
...SAVOURIES... (WYTRAWNE PRZEKĄSKI)
Goats Cheese & Onion tartlets (tarteletki z kozim serem i czerwoną cebulą)
...CAKES... (CIASTKA)
Lemon & Lime Drizzle Cake (ciasto cytrynowo - limonkowe, lukrowane, przełożone cytrynowym kremem na bazie masła i żółtek - tzw. lemon curd)
Jammie Dodgers (maślane, kruche ciastka a la markizy z dżemem i kremem)
Sticky Maple Buns (bułeczki drożdżowe z syropem klonowym i orzechami)
Hedgerow Tea
Loaf (tradycyjna babka herbaciana z bakaliami)
Scones with
Cream & Jam (sconesy ze śmietaną i dżemem)
* Północne Yorkshire
** o angielskich ciastach pisała nie tak dawno Ania.
P.S. Pod względem towarzyskim to popołudnie nie udało się do końca - 5 osób w ostatniej chwili odwołało swoją rezerwację. Mimo wszystko udało mi się poznać sympatyczną blogerkę, autorkę bloga Kat got the cream.
W drodze powrotnej trafiliśmy na typowy dla Yorkshire korek! |