Świeże figi ♥ moja miłość. Niestety w Wielkiej Brytanii dostępne są albo pierońsko drogie, albo takie niezupełnie dojrzałe i niezupełnie słodkie (bo jak się raz spróbowało figi z drzewa w Lacjum, to sobie potem ciężko dogodzić).
W piątek na targu były trzy figi za jednego funta. To jak za darmo na brytyjskie warunki (zwykle to 75 pensów za jedną sztukę!). Pachniały ładnie, były miękkie, kupiłam i zrobiłam taką oto kanapkę skuszona piękną kostką swojskiego twarogu, którą przywiozła mi w sobotnie popołudnie szwagierka. Do tego miód, tymianek z ogródka, mój codzienny chleb i niebo w gębie w niedzielny poranek gotowe.
Tak mało, a taka eksplozja smaków i konsystencji. Kolejna kanapka idealna.