Dla tych, którym korzenna konfitura z moreli z wodą różaną oraz konfitura z moreli z rozmarynem i różowym pieprzem wydają się zbyt ekstrawaganckie.
27 lipca 2013
25 lipca 2013
Sos tatarski inaczej
Sos tatarski, szczególnie ten domowej roboty, to był mój fetysz
kulinarny dzieciństwa. Na żadnej imprezie nie czekałam tak na tort, jak
na kolację, na której będą serwowane marynowane pieczarki, korniszony,
czy właśnie sos tatarski, łączący te przysmaki w jeden. Do dziś mogę
jeść łyżką.
Jaka była moja radość, gdy w pubie, w którym pracowałam w kuchni szefowa zarządziła pewnego dnia, że robimy sos tatarski. Nie zdawałam sobie sprawy, że Brytyjczycy ten przysmak przygotowują nieco inaczej i serwują głównie do dań rybnych. Jest inny, ale bardzo smaczny, a najlepszy jaki jadłam serwował Rick Stein w Padstow, w Kornwalii. Ale ten mój domowy też niczego sobie. I konieczny do kolejnego przepisu na brytyjski przysmak, który już wkrótce.
Przepis na brytyjski sos tatarski znajdziecie na blogu Grochalska po brytyjsku, zapraszam serdecznie!
24 lipca 2013
Konfitura z moreli z rozmarynem i różowym pieprzem
Obok korzennej konfitury z moreli z wodą różaną ta jest moją drugą ulubioną. Zrobiłam eksperymentalnie kilka słoiczków zeszłego lata, a w tym roku podwoiłam ilosć. Nie bójcie się proszę różowego pieprzu. Jest on lekko pikantny i słodkawy, jakby owocowy, łagodniejszy od pieprzu czarnego i bardziej aromatyczny. Pasuje idealnie do owocowych przetworów.
22 lipca 2013
Zupa z boćwiną
Totalny eksperyment i jak się okazuje - nasz nowy hit zupowy w domu. Wstępnie miało być curry z boćwiną, ale przyszła mi ochota na zupę i przypomniałam sobie, że kiedyś do innej pysznej zupy dodawałam masło orzechowe i efekt był świetny. Użyłam młodych, delikatnych listków i łodyżek boćwiny z mojego ogródka, jeśli dysponujecie tymi wielkimi, to gotujcie zupę po dodaniu zieleniny ciut dłużej niż ja.
21 lipca 2013
Boćwina
Boćwina, burak liściowy, mangold, kapusta rzymska, burak szpinakowy - pod takimi nazwami możecie znać to warzywo. Znacie? Lubicie?
Liście na zdjęciu pochodzą z mojego ogródka. Zerwałam boćwinę, a piętnaście minut później wylądowała w zupie. Jeśli macie ochotę na ciekawą zupę z wykorzystaniem tego zdrowego i smacznego warzywa, które na dodatek jest piękne, to zajrzyjcie tu jutro. Pamiętajcie, że nie ustępuje swoimi właściwościami odżywczymi szpinakowi i jedzcie boćwinę na zdrowie.
17 lipca 2013
Kotlety mielone inaczej oraz surówka z marchewki i cukinii
Sporo wody upłynęło w rzece od
momentu, gdy jedliśmy ostatnio tradycyjne kotlety mielone. Jakoś tak
jest, że to obiad, który najlepiej smakuje mi u babci, cioci, czy w
rodzinnym domu, więc u mnie tradycyjny zestaw mielonych z pure
ziemniaczanym i buraczkami bywa rzadko. Co nie znaczy, że nie bywa w
innej odsłonie. Tym razem przyprawiłam kotlety na modłę azjatycką i
podałam je z surówką, którą też lekko podrasowałam azjatyckimi smakami.
Kotlety usmażyłam na oleju kokosowym, który ma świetny aromat (nie
zostawia jednak mocnego posmaku w mięsie) i nagrzewa się do wysokiej
temperatury bez dymienia - stąd kotlety były chrupiące na zewnątrz, a w środku niezwykle miękkie.
16 lipca 2013
Sconesy na wytrawnie. Z orzechami i serem.
Od wczoraj moje przepisy możecie znaleźć także na stronie miesiecznika "Zwierciadło". To właśnie z brytyjskich smakołyków będę
gotować na blogu "Grochalska po brytyjsku" - czasem tradycyjnie, czasem z
nowoczesnym twistem, gdyż Wielka Brytania ma wiele do zaoferowania
kulinarnie.
Zapraszam serdecznie!
12 lipca 2013
Chutney z agrestu z dodatkiem daktyli i suszonych śliwek
Przygotowuję się do licznych wizyt przyjaciół i rodziny tego lata - zapas dżemów, chutneyów, dojrzewające ciasto, tak aby nam starczyło i coś ze słoiczków zostało też na zimę i na prezenty dla smakoszy.
Kupiłam na targu kilogram agrestu i miał być chutney, który już robiłam - chutney z agrestu, bardzo prosty. Tak się jednak składa, że dzień przed weekendową produkcją chuneya nastawiłam dojrzewające ciasto owocowe i zużyłam wszystkie rodzaje rodzynek, które miałam w domu oraz żurawinę i większość brązowego cukru. Jak może wiecie, mieszkam w środku pola. Do delikatesów mam 15km w jedną stronę - nie ma bata, że pojadę po cukier, czy rodzynki. Poza tym to wyzwanie zrobić chutney z tego, co się akurat ma w domu. To zrobiłam. Po ugotowaniu smakował dobrze, choć był mocno octowy. Jestem pewna, że po 4-6 tygodniach dojrzewania będzie tylko lepszy. Zaufacie mi kolejny raz?
10 lipca 2013
A jeśli chciałabym Was poznać?
W oczekiwaniu na kolejne przepisy, które mam nadzieję ukażą się w weekend i tuż po nim, zapraszam na wpis na luzie. Wiem z maili, komentarzy i interakcji na fb, że moi czytelnicy są świetnymi ludźmi i dają mi często sporo energii do prowadzenia tego bloga. Część tych znajomości internetowych przerodziła się w te w życiu poza internetem, cześć rozwija się w tym kierunku.
O mnie wiecie sporo, bo do wpisów często wplatam wątki z mojego życia. Pochodzę z Tychów (choć urodzona w Katowicach), życie rzuciło mnie na wieś w parku narodowym w Północnych Yorkshire, a ze statystyk widzę, że odwiedzają mnie ludzie rozrzuceni po wielu zakątkach Polski i świata. I choć nie mam internetu od wczoraj, ale jest to dla mnie nadal fascynujące.
Czym się zajmujecie? Gdzie mieszkacie? Chodzicie do szkoły? Czym się pasjonujecie? Co lubicie? O czym marzycie? Jeśli macie ochotę, to napiszcie cokolwiek o sobie, dzięki temu nieco lepiej Was poznam. Albo chociaż przywitajcie się, jeśli czytacie, a zwykle nie komentujecie. Będzie mi miło.
Dziś pozwalam sobie na mniej formalne zdjęcie. Wykonała je moja siostra Miki, gdy odwiedziła nas ostatnim razem. Kupiła kredki do malowania twarzy, gdy byliśmy na wycieczce w Whitby. Resztę sobie dopowiedzcie. ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Karolina
9 lipca 2013
Gdzie jeść? The Temple Cafe, Northton, Isle of Harris
Wiedzieliśmy z lubym, że na Hebrydach Zewnętrznych sklepy i stacje benzynowe są zamknięte w niedziele, ale ja - entuzjastyczna (i naiwna jak się okazuje) foodie - zdołałam go przekonać, że poza zapasem wody mineralnej w turystycznej lodówce (było upalnie) nie musimy nic zabierać z domu, bo na pewno knajpy będą otwarte i będą serwować lunch. Jaaasne...
7 lipca 2013
Co do jedzenia do pracy? Sałatka ze świeżych warzyw i pęczaku.
Moja propozycja na letni lunch do pracy. Sałatka jest lekka, ale sycąca, robię ją korzystając z obfitości warzyw i tego, co rośnie mi w donicach, czy na grządkach. Schłodzona bardzo dobrze odświeża w gorący dzień. Proporcje nie są ważne, a dobór warzyw i ziół zależy od tego, co się lubi i ma pod ręką. Świeża chilli daje jej kopa. Zapraszam na jedną z moich ulubionych sałatek, które zabieram do pracy.
6 lipca 2013
1 lipca 2013
Sałatka z soczewicy i pomidorów
To jest granat wyjątkowy. Granat podróżnik. Kupiony miesiąc temu wraz ze swoim współtowarzyszem, jakimś cudem ostał się w koszyku z owocami przez ponad 2 tygodnie. Postanowiłam, że pojedzie z nami do Szkocji i tam na pewno zużyję go do jakiejś sałatki. Przeleżał kolejny tydzień rozkoszując się widokiem za oknem - zatoką Seaforth... i wrócił do Yorkshire. Zrobił jakieś 1400km od momentu sprzedania na targu w Yorkshire (bogowie raczą wiedzieć ile km przeleciał zanim trafił do Yorkshire!) do momentu zjedzenia. Doświadczony był. Wiele widział. Dobrze sprawdził się w sałatce.
A sałatka powstała w wyniku improwizacji. Soczewicę zawsze mam w domu, piękne pomidory kupiłam na targu po przyjeździe i tym razem nigdzie ich nie woziłam. Dodałam do sałatki z granatem podróżnikiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)