31 marca 2010

Anons o zabarwieniu erotycznym?




Wilgotna babka gotowa w tempie ekspresowym. Takie ciasto, a o czym myśleliście?

Jest to jedno z tych ciast, które królowały w moim rodzinnym domu w niedzielne popołudnia. Jest bardzo proste do zrobienia, idealne do herbaty czy kawy, długo pozostaje świeże. Zmodyfikowałam jeden ze starych przepisów zapisanych na karteluszce, aby nadać temu ciastu jakiś nowy szlif. Szlifowanie przepisu polegało na dodaniu likieru do ciasta. Udało się.

Babka z Baileys

1 szklanka cukru drobnego (używałam miarki z amerykańskimi "cups" to orientacyjnie 230ml)
5 jajek
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (można zastąpić cukrem waniliowym)
1 szklanka Baileys (z powodzeniem używam też likieru kukułkowego domowej roboty)
1 szklanka oleju słonecznikowego
2 szklanki mąki
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki kakao
kilka łyżek cukru pudru

Jajka ubiłam z cukrem i esencją waniliową, aż masa była puszysta i biała. Miksując dodałam Baileys i olej. Następnie po trochu dodawałam mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.

Część zmiksowanej masy (ok. 3/4) przelałam do okrągłej 25cm formy z kominem, wysmarowanej masłem, a do reszty masy dodałam kakao i zmiksowałam. Wylałam masę kakaową na jasną i piekłam przez godzinę w temperaturze 170 stopni C (termoobieg). Wykałaczka wsunięta w ciasto wyszła sucha.

Po upieczeniu wystudziłam, wyjęłam z formy i oprószyłam cukrem pudrem.

29 marca 2010

Zimo wyp...!




Pogoda w Północnym Yorkshire nas nie rozpieszcza. Już mieliśmy pierwsze oznaki wiosny, a tu znienacka spadła temperatura, wieje silny wiatr i leje deszcz. Czyli typowa zima. Pragnę nadmienić, że na przełomie 2009 i 2010 roku mieliśmy w Yorkshire "nietypową" zimę - leżały tony śniegu przez wiele tygodni.

Kiedy już nam się wydawało, że pożegnaliśmy na dobre najbardziej srogą zimę od 40 lat, to znowu wróciliśmy do palenia w kominku i rozpieszczania się tzw. comfort food. No nie ma bata, że w taką pogodę będziemy jeść lekkie sałatki! Tym bardziej, że BBC na jutro zapowiada opady śniegu...

I choć dobre, kaloryczne, sycące jedzenie kochamy, mamy nadzieję, że ten placek cebulowy to było nasze pożegnanie z zimą.


Placek cebulowy


wg Nigelli Lawson i jej "How to be a Domestic Goddess" z moimi modyfikacjami, 6 porcji

Na wierzch:

750g czerwonej i białej cebuli z przewagą czerwonej (placek ładniej się prezentuje), obranej o pokrojonej na ćwiartki, lub ósemki jeśli cebule są duże
2 łyżki oliwy
2 łyżki masła
listki oberwane z kilku gałązek świeżego tymianku i kilka gałązek do dekoracji
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
szczypta cukru
50g żółtego sera o mocnym smaku (Gruyere, albo dojrzały cheddar), startego na dużych oczkach

W metalowej patelni (albo okrągłym płaskim rondlu, który można używać do pieczenia w piekarniku) rozgrzałam oliwę z masłem. Jeśli nie macie takiego naczynia, użyjcie zwykłej patelni, a potem cebulę przed samym pieczeniem przełóżcie do żaroodpornego okrągłego naczynia. Na patelnię wrzuciłam cebulę i smażyłam na małym ogniu przez ok. 20 minut. Pod koniec smażenia dodałam listki tymianku, cukier, doprawiłam solą i pieprzem.

Na ciasto:

250g mąki pszennej z pełnego przemiału (możecie użyć zwykłej)
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczka soli
100g żółtego sera o mocnym smaku (Gruyere, albo dojrzały cheddar), startego na dużych oczkach
jajko
3 łyżki stopionego masła
100ml mleka
łyżeczka ostrej musztardy (angielskiej albo Dijon)

Wymieszałam w misce mąkę, ser, sól, proszek do pieczenia. Osobno wymieszałam masło, mleko, jajko i musztardę. Połączyłam suche składniki z mokrymi, dokładnie wymieszałam ręką. Wyrobiłam ciasto które lekko się kleiło, ale dało się z grubsza wałkować. W razie potrzeby można podsypać odrobiną mąki.

Gotowe ciasto rozwałkowałam na placek wielkości patelni, w której smażyłam cebulę. Jeśli pieczecie placek w żaroodpornym naczyniu, to rozwałkujcie ciasto na placek wielkości tego naczynia. Na wierzch cebuli wysypałam 50g cheddara, przykryłam ciastem, dociskając jego brzegi do dna patelni.

Piekłam przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do 220 stopni C, następnie zmniejszyłam temperaturę do 180 stopni i piekłam kolejne 10 minut.

Wyciągnęłam z piekarnika, odstawiłam na 5 minut, a następnie przykryłam górę patelni duża deską do krojenia i odwróciłam całość do góry nogami. Placek elegancko wyszedł z patelni, wybrałam kilka kawałków cebuli, które przykleiły się do dna i położyłam je na placku.

Podzieliłam na porcje i każdą udekorowałam gałązką tymianku.

27 marca 2010

Żur kontra zalewajka.



Bardzo lubię kwaśne potrawy, w szczególności zupy. Szczawiowa, żur - takie typowo polskie i cudownie drażniące moje kubki smakowe.

Żur na zakwasie żytnim domowej roboty zaczęłam gotować na obczyźnie. Brakowało mi ulubionej zupy, do polskich sklepów mam daleko, zresztą kupne zakwasy nie zawsze smakują dobrze, a na myśl o zupie z proszku mam ciarki. Nauczyłam się więc kisić zakwas.

Tradycyjnie robię go z mąki żytniej, ale całkiem niedawno dzięki Rafałowi z Galerii Potraw ukisiłam mój pierwszy żur owsiany.

U Rafała, w Częstochowie ta zupa nazywana jest zalewajką. U mnie w domu mówiono na nią żur. Różnica polega na tym, że u Rafała ziemniaki gotuje się w zalewajce, a do żuru są gotowane osobno i zalewane zupą dopiero na talerzu. Zalewajki zupełnie z domu rodzinnego nie znam, a maminy żur gotowany był razem z ziemniakami. Zwał, jak zwał, smak tej zupy jest rewelacyjny, a satysfakcja z ukiszenia własnego zakwasu ogromna.


Żur na zakwasie owsianym (wersja z kiełbasą i wegetariańska)


Na zakwas

5-7 łyżek płatków owsianych
2 ząbki czosnku
liść laurowy
2-3 kulki ziela angielskiego
2-3 kulki czarnego pieprzu
ok. 800ml ciepłej wody (jeśli nie macie dostępu do dobrej wody, użyjcie przegotowanej)

Płatki owsiane potraktowałam robotem kuchennym do uzyskania mąki - nie do końca gładkiej. W glinianym dzbanku (możecie użyć słoja lub butelki) mąkę zalałam wodą, dodałam liść laurowy, ziele angielskie, pieprz i ząbki czosnku obrane, lekko rozgnieciona nożem. Przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce. Codziennie mieszałam drewnianą łyżką. Zakwas był gotowy po 5 dniach.

Na żur

Ukiszony zakwas
garść suszonych grzybów
kawałek polskiej kiełbasy do gotowania czy pieczenia (użyjcie jaką lubicie, ja najczęściej mam śląską)
3-4 ziemniaki, obrane i pokrojone w kostkę
cebula, obrana i pokrojona w kostkę
łyżka oleju słonecznikowego
ok. 800ml wywaru warzywnego
2 łyżki majeranku (opcjonalnie)
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

W wywarze ugotowałam kiełbasę i grzyby, w wersji wege tylko grzyby. Wyciągnęłam kiełbasę, dodałam ziemniaki. Cebulę zezłociłam na oleju na patelni, kiełbasę pokroiłam w plasterki.

Gdy ziemniaki były miękkie, dolałam zakwas. Ziemniaki w kwasie nie ugotowałyby się, dlatego ważne jest, aby dodać go, gdy te są już miękkie. Oboje przepadamy za gęstym żurem, dlatego wlewam całą zawartość zakwasu. Wiem, że niektórzy wlewają do zupy tylko wodę z zakwasu, zostawiając mąkę, która opadła na dno w trakcie kiszenia. Do zupy dodałam kiełbasę, cebulę, majeranek i doprawiłam solą i pieprzem.

Wersję wege jadamy z jajkiem na twardo, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby i tę z kiełbasą nim wzbogacić. Czasem dodaję też do zupy kilka łyżek chrzanu. Jeśli pominiecie jajko, to z ziemniakami i grzybami uzyskacie żur wegański.

25 marca 2010

Złoto Inków.



Już Inkowie wiedzieli, że w quinoa tkwi siła. Jest to niezwykle odżywcza kasza i podobno nawet monodieta na niej oparta nie przyniosłaby uszczerbku dla zdrowia. Jest istną skarbnicą pierwiastków mineralnych, witamin i innych ważnych dla zdrowia elementów. A najważniejsze jest to, że świetnie smakuje. Więc jeśli kasze Wam nieobojętne, to szczególnym uczuciem powinniście obdarzyć właśnie bohaterkę dzisiejszego wpisu.

Quinoa z pieczonymi pomidorkami, fetą i orzeszkami piniowymi

2 porcje

ok. 250g quinoa
garść orzeszków piniowych
garść świeżej mięty, posiekanej z grubsza
10-12 pomidorków koktajlowych
125g fety, pokruszonej
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
pól limonki (opcjonalnie)

Kaszę wypłukałam na sicie, włożyłam do garnka, zalałam wodą w proporcjach jedna część kaszy na dwie części wody, zagotowałam, przykryłam i gotowałam na małym ogniu do wchłonięcia wody. Trwało to ok. 15 minut - ugotowana kasza jest przezroczysta i od ziarenek odchodzą charakterystyczne jasne pierścienie.

Pomidory piekłam w nagrzanym piekarniku przez kilka minut, aż zaczęła na nich pękać skórka, orzeszki piniowe uprażyłam na suchej patelni.

Kaszę doprawiłam solą i pieprzem, wymieszałam z orzeszkami, miętą, przełożyłam na talerz, dodałam upieczone pomidorki, posypałam resztą mięty i fetą. Podałam z ćwiartkami limonki.

23 marca 2010

Pyszne rzeczy powstają także przez pomyłkę.




Banalnie proste do zrobienia, nieziemsko smaczne. Przepisów na brownie jest cała masa, a dziś pokażę jeden z podstawowych i moich ulubionych, bo bez proszku do pieczenia. Dzięki temu nic nie zakłóca smaku czekolady i ciasto zamiast wyrośnięte, jest w środku lepkie, jakby niedopieczone. Takie właśnie ma być brownie. Zresztą, jak głosi legenda autorka oryginalnego przepisu Mildred Schrumpf zapomniała dodać proszek do pieczenia do ciasta czekoladowego i niezrażona tą pomyłką pokroiła lepkie ciasto na porcje. Tak podobno powstała klasyka deserów - amerykańskie brownie.

Nieco zmieniony przeze mnie przepis z BBC "Good Food".


Czekoladowe brownies


12-16 porcji

185g gorzkiej czekolady, połamanej na małe kawałki (używam tej z min. zawartością kakao 70%)
185g niesolonego masła, pokrojonego na kilka małych kawałków
3 jajka
200g cukru drobnego (użyłam złocistego)
85g maki pszennej, przesianej
40g ciemnego kakao, przesianego
100g białej czekolady, posiekanej z grubsza (można użyć mlecznej, albo obu)

Gorzką czekoladę i masło roztopiłam w kąpieli wodnej (włożyłam do szklanej miski, a tę postawiłam na garnku z gotującą się wodą, tak by nie dotykała wody) i ostudziłam.

Jajka zmiksowałam z cukrem przez ok. 5 minut, aby wtłoczyć do masy jak najwięcej powietrza. Powinna być puszysta i biała. Do masy jajecznej dodałam ostudzoną czekoladę z masłem i wymieszałam delikatnie, kreśląc w misce łyżką kształt cyfry osiem i obracając miskę.

Następnie w ten sam sposób dodałam mąkę z kakao i aby się dobrze łączyły z masą posypałam je równomiernie po jej powierzchni. Odradzam stosowanie miksera - masa czekoladowa zachowa puszystość, jeśli będzie się nią delikatnie mieszać.

Gdy masa jest już wymieszana dodałam kawałki białej czekolady, wymieszam delikatnie i przełożyłam do kwadratowej blaszki 20x20 cm wyłożonej papierem do pieczenia.

Piekłam w 160 stopniach C (z termoobiegiem) przez 25 minut. Góra ciasta powinna wyglądać nieco jak pomarszczony papier, a środek nie powinien się za mocno trząść. Wyłączyłam piekarnik, otwarłam jego drzwiczki i zostawiam ciasto do wystygnięcia. W tym czasie, jeszcze nieco się upiecze, więc ważne jest, aby uprzednio nie piec go za długo - 25 minut powinno być w sam raz.

Podzieliłam na porcje po całkowitym ostygnięciu. Najlepiej smakuje następnego dnia.

22 marca 2010

Mój przyjaciel burak.



W Anglii burak zdaje się wchodzić na kulinarne salony i je powoli podbijać. Wielu popularnych szefów kuchni chwali to warzywo, ale wśród przeciętnych Anglików burak nadal jest niedoceniany.

W moim prywatnym rankingu burak zajmuje bardzo wysoką pozycję. Nie spadł z piedestału nawet wtedy, gdy byłam pojona codziennie kwasem buraczanym maminej roboty podczas mojej walki z anemią. Lubię go za to, ze jest aromatyczny, słodki, ma przepiękny kolor.

Dziś moja wersja barszczu "śmieciowego" - z dużą ilością warzyw. Można go podać z jajkiem na twardo, można z kleksem kwaśnej śmietany, u mnie akurat wersja wegańska.

Barszcz z warzywami i fasolą

4-6 porcji

1 łyżka neutralnego oleju roślinnego (użyłam słonecznikowego)
1 cebula, drobno posiekana
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
3 łyżki koncentratu pomidorowego
2 marchewki, obrane, pokrojone na nieduże słupki
ok. 400g buraków, obranych, pokrojonych na kawałki podobnej wielkości do marchewkowych słupków
3 małe ziemniaki, obrane, pokrojone w kostkę
ok. 200g białej kapusty, pokrojonej
ok. 1.5l bulionu warzywnego
ok. 200g fasoli jasiek, ugotowanej (można użyć puszkowej)
liść laurowy
2-3 kulki ziela angielskiego
2-3 kulki pieprzu czarnego
szczypta cukru
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
2 łyżki soku z cytryny


W dużym garnku rozgrzałam olej i usmażyłam cebulę, aż była miękka, ale nie brązowa. Dodałam czosnek i smażyłam minutę, następnie dodałam koncentrat i smażyłam kolejną minutę.

Następnie do garnka powędrowały: marchewka, ziemniaki, kapusta i buraki, które poddusiłam 5 minut pod przykryciem. Po tym czasie dodałam bulion, ziele angielskie, cały pieprz, liść laurowy, przykryłam i gotowałam na małym ogniu ok. 20 minut od momentu zagotowania.

Gdy warzywa były już prawie ugotowane, doprawiłam do smaku solą, pieprzem, szczyptą cukru i dodałam fasolę. Gotowałam jeszcze 5 minut, dodałam sok z cytryny, wymieszałam dokładnie.

Przed podaniem posypałam świeżym tymiankiem.

19 marca 2010

Z lenistwa.



Odkładaliśmy zakupy, do momentu, kiedy już naprawdę niewiele zostało z zapasów w zamrażarce, a w lodówce królowało głównie światło. U nas tygodniowe zakupy, to cała wyprawa. Po wyjątkowo intensywnych 3 tygodniach, nie mieliśmy ochoty włóczyć się kolejny raz po supermarkecie; woleliśmy jechać do kina... Polegałam więc na tym, co było w domu. A było niewiele. Kolejny raz potwierdziło się, że w takich sytuacjach, w wyniku wielkiej improwizacji powstają całkiem ciekawe dania.

Groszkowe kopytka z miętą i parmezanem

3-4 porcje

3 duże ziemniaki, ugotowane w mundurkach
ok. 250ml mrożonego groszku
garść świeżej mięty
jajko
mąka pszenna
łyżka mąki ziemniaczanej
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
masło i skrawki parmezanu do serwowania

W osolonej wodzie ugotowałam groszek. Gdy już był miękki, odcedziłam go i od razu zalałam zimną wodą, aby nie stracił koloru. Ponownie odcedziłam i w robocie kuchennym wraz z miętą zmiksowałam na gładką masę.

Ziemniaki obrałam i przepuściłam przez praskę, następnie wymieszałam w misce z groszkową pastą. Na masie narysowałam palcem krzyż i wyjęłam jedną jej ćwiartkę, w jej miejsce wsypując mąkę pszenną. Dodałam jajko, mąkę ziemniaczaną, sól i pieprz i dokładnie wyrobiłam rękoma.

Uformowałam wałek, który pokroiłam na kluseczki, w ten sam sposób, w jaki robi się kopytka. Ugotowałam we wrzącej osolonej wodzie, 3 minuty od momentu wypłynięcia na powierzchnię.

Podałam z roztopionym masłem, parmezanem i świeżą miętą.

17 marca 2010

Mmmmm... Kremowo mi.


Gdybym miała możliwość wybrania smakołyku, zawierającego milion, fifilion, gadzilion kalorii, który mogłabym jeść do woli bez obawy, że nabiorę nigellowskich kształtów, to w życiu nie zdecydowałabym się na czekoladę, torty, czy jakieś tam majonezy. Z całą pewnością wybrałabym risotto.

Prawdziwe bowiem, musi być kremowe. Smażone na maśle i oliwie, podlane winem, a potem gorącym bulionem. Na końcu podrasowane masłem, garścią parmezanu i skropione oliwą. Inaczej się nie da proszę państwa! Inaczej to już nie będzie to.

Risotto trzeba pilnować - nieustannie mieszać, dolewać po odrobinie bulionu. Tego dania się nie odgrzewa - to smakosze czekają na risotto, a nie ono na nich.

Dziś jeden z klasycznych przepisów i chciałabym rzec - mój ulubiony, ale nie mogę. Nie jadłam jeszcze risotta, w takiej konfiguracji, która by mi nie smakowała, więc mogę śmiało powiedzieć, że wszystkie, które próbowałam są moimi ulubionymi. Ale dziś padło na grzybowe.

Grzybowe risotto z oliwą truflową

2 porcje*

2 łyżki oliwy
ok. 25g masła
1 cebula lub szalotka, drobno posiekana
garść suszonych grzybów, namoczonych w filiżance ciepłej wody (wodę pod odsączeniu dolewam do bulionu; można grzyby ugotować w bulionie zamiast moczyć)
ok. 150-200g ryżu arborio (lub innego do risotto np. carnaroli)
ok.150ml białego wytrawnego wina
ok. 1 l bulionu warzywnego
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
2 łyżki drobno startego parmezanu i kilka ścinków parmezanu
oliwa truflowa do skropienia (opcjonalnie)

W płaskim rondlu lub na dużej patelni rozgrzewam oliwę z połową masła i na małym ogniu smażę szalotkę, do momentu, aż będzie miękka (nie brązowię jej), następnie dodaje grzyby. Nie siekam ich, gdyż lubię duże kawałki, jeśli chcecie możecie je pokroić na paseczki.

Zwiększam ogień i dodaję ryż, ciągle mieszając, aby dokładnie pokrył się tłuszczem.

Po ok. minucie ryż zaczyna robić się przezroczysty, wtedy dolewam wino i ciągle mieszam, czekając aż część wchłonie ryż, a cześć odparuje. Następnie zmniejszam ogień, dolewam po chochelce bulionu, pilnując aby był on ciągle gorący. Dzięki temu ryż ugotuje się równomiernie, a skrobia wydobędzie się z niego nadając daniu kremową konsystencję. Gdy każda chochelka bulionu zostanie wchłonięta, dolewam następna i tak przez ok. 15 - 20 minut, ciągle mieszając.

Pod koniec doprawiam do smaku solą i pieprzem, a gdy ryż jest już miękki, ściągam z gazu, dodaję resztę masła, starty parmezan i mieszam dokładnie. Odstawiam na 2 minuty.

Rozdzielam do miseczek i serwuję skropione oliwą truflową i posypane parmezanem.

* są naprawdę duże - oboje uwielbiamy risotto, dlatego serwujemy je jako główne i jedyne danie dla naszej dwójki. W przeciwnym razie te składniki wystarczą na 4 skromniejsze porcje.

15 marca 2010

Nie wyrabiam!




Jest w chlebie coś pierwotnego i symbolicznego. Towarzyszył ludziom od tysięcy lat, w pogańskich czasach stanowił ważny element obrzędów, wzmianki o nim można znaleźć w Biblii. Codziennie, w różnej formie gości na stołach całego świata.

Dzisiaj ciężko jest o dobry chleb w sklepie, wiedzą o tym szczególnie Ci, którzy rezydują po zachodniej stronie kanału La Manche. Jakiś czas temu wydawało mi się, że upieczenie własnego chleba to czarna magia. Dziś piekę domowe pieczywo co najmniej raz w tygodniu.

Dziś pokażę chleb najprostszy z prostych. Nie wymaga wyrabiania, a jedynie wymieszanie składników i długą fermentację. Jeśli nastawicie go w piątek rano, to w weekend będziecie cieszyć się pysznym, domowym pieczywem. A nawet porządnie nie zbrudzicie rąk. Jeśli nie wierzycie, to obejrzyjcie ten krótki film.


Prosty chleb bez wyrabiania



3 szklanki mąki (użyłam 2 szklanki chlebowej białej i 1 chlebowej z pełnego przemiału, ale można użyć zwykłej - istotne, aby zawartość białka była na poziomie 10% lub więcej)
1 1/2 szklanki wody (czasami mąka zabiera ciut więcej, szczególnie jeśli używa się tej z pełnego przemiału)
1 1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki drożdży instant
garść otrąb
ziarna, jak słonecznik, siemię lniane, dynia - opcjonalnie

Mąkę, sól i drożdże wymieszałam w dużej misce, dodałam wodę i wymieszałam drewnianą łyżką. Powstało luźne ciasto, które przykryłam i zostawiłam w temperaturze pokojowej na 12 godzin. (można zostawić dłużej, ja stosuję granicę 18 godzin)

Po tym czasie ciasto wykładam na blat oprószony mąką, lekko spłaszczam rękoma, aby pozbyć się nadmiaru gazów i składam jak kopertę. Przekładam złączeniem w dół na ściereczkę wysypaną otrębami, czasem dodaję też różne ziarna. W ściereczce przekładam do dużego koszyka (możecie użyć czystej miski) - dzięki temu zachowa ładniejszy kształt. Pozostawiam do wyrośnięcia na ok. 2 godziny, albo do momentu, aż podwoi swoją objętość.

Piekarnik nagrzewam wraz z naczyniem, w którym będę piec chleb w maksymalnej temperaturze (u mnie 250 C) przez ok. 30 minut. Najlepiej sprawdzają się ciężkie żeliwne brytfanki lub garnki.

Wyrośnięty chleb przekładam szybkim ruchem do brytfanki, robię żyletką 3 nacięcia (można to pominąć), przykrywam i piekę ok. pół godziny, następnie odkrywam i dopiekam ok. 20 minut.

Po upieczeniu wyciągam z brytfanki i studzę na kratce.

Zwykle robię z podwójnej porcji, gdyż ten chleb jak na drożdżowy, zawinięty w ściereczkę długo zachowuje świeżość i nie kruszy się.

13 marca 2010

Odrobina słońca nie zaszkodzi


Na przykład na talerzu, gdy za oknem potrafi jeszcze szaleć zima. W Galerii Potraw to danie zrobiło, ku mojemu zaskoczeniu wielką furorę kilka lat temu. Może właśnie dlatego, że opublikowałam je w listopadowy wieczór, kiedy na pewno większości doskwiera brak słońca? Ugotowałam je całkiem niedawno, gdy przebiśniegi w ogródku przykryła świeża warstwa śniegu. Oby do wiosny!

Zmodyfikowany przeze mnie przepis z książeczki "Healthy One-pots" (dodatku do BBC "Good Food").

Kurczak duszony z pomarańczami i oliwkami

2 porcje

2 filety z kurczaka, pokrojone na 2-3cm kawalki (używam piersi, udek lub mini filecików, ale świetnie sprawdzają się kawałki kurczaka z kością, bez skóry - wtedy trzeba dusić je dłużej)
2 łyżki oliwy
2 cebule, pokrojone w plasterki
2 czerwone papryki, pocięte w paski
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
400g puszka krojonych pomidorów
garść czarnych oliwek (użyłam podsuszanych, niewypestkowanych)
1/2 łyżeczki cayenne
1 łyżeczka mieszanych suszonych ziół (dodaję, co akurat mam - pasują bazylia, oregano, tymianek i szałwia)
1 pomarańcza, nieobrana, pokrojona na ósemki
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

Kurczaka obsmażam krótko na oliwie, następnie do garnka wrzucam cebule, czosnek i chwilę smażę. Dorzucam papryki, pomidory, ósemki pomarańczy, przyprawy i zioła, przykrywam i duszę ok. 10 minut.

Następnie dorzucam oliwki i gotuję przez ok. 5 minut. Doprawiam do smaku i serwuję.

Ten kurczak dobrze smakuje z kuskus. Czasami posypuję go świeżymi ziołami.

11 marca 2010

Być zbesztaną przez Michaela Roux Jr.


To sama przyjemność, jak słusznie zauważyła Krysia2000. Za to skorzystać z receptur jego wuja - Michaela Roux seniora, to gwarancja łechtania kubków smakowych. Nic dziwnego, że restauracja Le Gavroche była pierwszą w Wielkiej Brytanii, która zdobyła jedną, dwie, a potem trzy gwiazdki Michelin. Dziś mój ulubiony przepis z książki autorstwa starszego z panów Roux "Jajka. 130 prostych przepisów".

Jajka w koszulkach na cebulowych tartaletkach


4 porcje

2 duże cebule, łącznie ok. 500g
100g masła
150ml śmietany kremówki
350g gotowego ciasta francuskiego lub kruchego (miałam wałkowane francuskie, w innym przypadku rozwałkować je na ok. 3mm. Oczywiście można ciasto przygotować samemu. Moim zdaniem gotowe ciasto francuskie to ogromna oszczędność czasu.)
4 małe jajka, kurze lub bantamek
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
kilka gałązek świeżego tymianku (4 do przybrania oraz trochę listków)

Cebulę pokroiłam w talarki, smażyłam na maśle, na małym ogniu ok. 30 minut, następnie dodałam tymianek, śmietanę i trzymałam na małym ogniu kilka minut. Doprawiłam solą i pieprzem, lekko wystudziłam.

Z ciasta francuskiego wycięłam 4 koła, nakłułam każde widelcem i na środek nałożyłam uduszoną cebulę, zachowując brzegi.

Piekłam ok. 25 minut w piekarniku nagrzanym do 170 stopni C. Podałam z jajkiem w koszulce*, udekorowane gałązką tymianku.

* jajko wbijam najpierw do miseczki, a potem wlewam do gotującej się wody z dodatkiem łyżki białego octu winnego. Po 2 minutach odcedzam łyżką cedzakową. Podaję od razu.

10 marca 2010

Kartofel zapyziały


A właśnie, że nie!

Wprawdzie bez ziemniaków mogłabym żyć, ale już bez śląskich gumiklyjz, albo bez frytek już nie, stąd ziemniaków będę jednak bronić. Tyle, że dziś nie tych najbardziej nam znanych, bo szczególną sympatią darzę bataty, słodko nazywane wilcami ziemniaczanymi. O słodkim ziemniaku właśnie mowa, który trochę chciałby być ziemniakiem, a trochę marchewką. Jest to smaczne warzywo, które dość wdzięcznie daje się przerobić na zupę krem, świetnie nadaje się do nadziewania i zapiekania, ugotowane można potraktować blenderem na mniej lub bardziej gładkie purée. Idealnie nadaje się do włoskich gnocchi, albo naszych kopytek. Moja ulubiona batatowa, szybka przekąska, to frytki ze słodkich ziemniaków.

Pikantne frytki z batatów

2 bataty, obrane i pokrojone na spore frytki
1 łyżeczka sproszkowanej chili
1/2 łyżeczki ziaren kuminu, utłuczonego z grubsza w moździeżu
1 łyżeczka ziaren kopru włoskiego, j.w.
3-4 łyżki oliwy
2 łyżki naturalnego jogurtu greckiego
2 łyżki słodkiego sosu chili

Frytki podgotowuję 3 minuty we wrzącej wodzie, odcedzam i obtaczam dokładnie w oliwie wymieszanej z chili, kuminem i koprem włoskim.

Piekę na blaszce w piekarniku nagrzanym do 250 stopni, przez ok. 15 minut, przewracając frytki w połowie pieczenia.

Serwuję z jogurtem greckim i słodkim sosem chili.

P.S. Mały off topic. Muszę, bo inaczej się uduszę (a poza tym Arek prosił, żebym dała znać, he, he!). Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wczorajszym wieczorze. Wróciliśmy do domu o 2 w nocy, dziś nie spałam więc za długo, ale mimo tego czuję, że zobaczenie kolejny raz Katatonii na żywo, w kameralnym klubie naładowało moje baterie na długo. Całkiem sprawnie rozgrzał nas supportujący fiński Swallow the Sun, a potem nastąpił długo oczekiwany moment - przywitano nas energetycznym "Forsaker" pochodzącym z nowego albumu "Night is the New Day". Potem było już tylko lepiej. Dwóch nowych członków składu poradziło sobie bezbłędnie, a Jonas z płyty na płytę czaruje co raz bardziej swoim głosem. Cuuudo, tyle Wam powiem, na tym blogu poświęconym kulinariom. ;) A tu do posłuchania i obejrzenia - nowy klip "The Longest Year".

5 marca 2010

Makaronu z groszkiem dwie odsłony



Groszek i mięta to jedno z genialniejszych połączeń smakowych. Dopiero lektura "Ministry of Food" Jamiego Olivera uświadomiła mi rok z hakiem temu, że można świetnie to połączyć z makaronem. A podobno to klasyka! Jak to się mówi - lepiej późno, niż wcale.

Teraz to jedno z moich ukochanych dań - bo makaronowe, bardzo proste i szybkie w wykonaniu, aromatyczne i delikatnie odświeżające dzięki dodatkowi mięty. Ugotowałam ostatnio dwie wersje i obie zaprezentuje: jedna dla rozpustnika - bekonowa, druga dla mnie - wege. Obie lubię jednakowo.

Makaron z groszkiem, miętą i bekonem (oraz jego wersja wegetariańska)

2 porcje makaronu - użyłam kokardek (farfalle) do wersji bekonowej, a razowych rurek (penne)do wege; przyjmuje się, że porcja na osobę to ok. 80-120g suchego makaronu
4 kopiaste łyżki crème fraiche (gęstej, kwaśnej śmietany)
2 łyżki oliwy
1 cebula, pokrojona w drobną kostkę
1 ząbek czosnku, drobno posiekany
ok. 150g mrożonego groszku (użyłam jego mniejszej, delikatniejszej odmiany petit pois)
3 plastry bekonu, pokrojonego na paski (można użyć chudego boczku, albo włoskiej pancetty, forma też nie ma aż takiego znaczenia - może być pokrojony w niedużą kostkę)
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
garść świeżej mięty, posiekanej, kilka listków zostawionych do dekoracji
2 łyżki parmezanu startego na drobnych oczkach

Nastawiłam wodę na oba rodzaje makaronu. Zanim woda się zagotuje, można zająć się sosem. Na jednej patelni rozgrzałam oliwę i przesmażyłam cebulę, aż była miękka, na sam koniec dodając na minutę czosnek. Dołożyłam śmietanę i dokładnie wymieszałam, dodając trzy łyżki wody na makaron, która akurat się zagotowała; sos trzymałam na bardzo małym ogniu. Doprawiłam solą i pieprzem. Na drugiej patelni, w tym samym czasie wysmażyłam na rumiano bekon, bez użycia tłuszczu.

Ugotowałam makaron al dente, na ostatnią minutę dodając do każdego garnka groszek. Do sosu dodałam posiekaną miętę i jego połowę przełożyłam do patelni z bekonem. Odcedziłam makarony z groszkiem i pełnoziarnisty dodałam do sosu wege, a kokardki do sosu z bekonem. Dokładnie wymieszałam.

Każdą porcję posypałam resztą mięty i parmezanem.

3 marca 2010

Mariażu warzyw z deserami ciąg dalszy


Lubię niekonwencjonalne połączenia, więc kiedy ujrzałam przepis na ciasto pasternakowe w "Good Food", wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie czas na jego zrobienie. Ów magazyn z okazji swojego dwudziestolecia ogłosił konkurs na najlepszy przepis na ciasto i pasternakowe, które wygrało zostało ogłoszone następcą popularnego w Wielkiej Brytanii ciasta marchewkowego. Według mojego gustu wcale nie pochopnie.


Ciasto pasternakowe z syropem klonowym

175g masła niesolonego
250g cukru demerara
100ml syropu klonowego
3 duże jajka
250g maki samowzrastającej (można ja zrobić samemu w domu mieszając każde 150g pszennej mąki z pół łyżeczki sody i pół łyżeczki proszku do pieczenia)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki przyprawy piernikowej
250g pasternaku, obranego i utartego (u mnie na małych oczkach)
1 średnie jabłko, obrane, pozbawione gniazda nasiennego i utarte (j.w.)
50g pekanów, z grubsza posiekanych (możecie użyć orzechów włoskich)
sok i skórka otarta z jednej pomarańczy
cukier puder do dekoracji (pominęłam, bo zamiast dawać masę do środka ciasta, posmarowałam nią jego wierzch)

Masło, cukier i syrop klonowy roztopiłam na małym ogniu i pozostawiłam do lekkiego ostygnięcia. Następnie dodałam całe jajka, krótko zmiksowałam, dorzuciłam mąkę, proszek do pieczenia, przyprawę piernikowa i znowu krótko zmiksowałam. Do masy dodałam pekany, pasternak, jabłko, skórkę i sok z pomarańczy. Dokładnie wszystko wymieszałam.

Przepis przewiduje upieczenie dwóch placków w okrągłych foremkach o średnicy 20 cm, ja po prostu wylałam całość do prostokątnej blaszki o wymiarach 32x19x2cm, wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C, przez ok. 25-30 minut, do momentu, aż drewniany patyczek do szaszłyków wsadzony w środek ciasta i wyjęty był suchy. Studziłam przez kilka minut w otwartym piekarniku, a potem przełożyłam z blaszki na kratkę, do całkowitego ostygnięcia.


Kremowa masa (na nadzienie lub wierzch)


250g mascarpone
3-4 łyżki syropu klonowego

Oba składniki zmiksować.

Jeśli upiekło się dwa placki, to między nie nakłada się masę, a wierzch ciasta dekoruje cukrem pudrem. Ja rozsmarowałam masę na wierzchu ciasta.

1 marca 2010

Wstrętne kiełbaski na szybki obiad


Od wielu rodaków rezydujących w Wielkiej Brytanii często słyszałam, jakie te angielskie kiełbaski są wstrętne. A to, że smaku nie mają, a to, że przypominają konsystencją papier (nie wiem, nie znam się, nie pamiętam - ostatnio żułam marszczoną bibułę jakieś 20 lat temu). Pragnę obalić krzywdzące mity na temat nieszczęsnych kiełbasek.

Otóż wystarczy zrobić zakupy u dobrego rzeźnika, a nie sięgać po te z niższej, supermarketowej półki. U mojego rzeźnika kusi cała gama wieprzowych kiełbasek - z jabłkiem, cydrem, ziołami, miodem, porem. Bywają wołowe, jagnięce z miętą i z dziczyzny. Wszystkie są surowe i wymagają obróbki cieplnej. Najsmaczniejsze są, gdy obsmaży się je, a potem dopiecze w piekarniku.

Całkiem niedaleko mam wytwórnię świetnych kiełbasek, które ratują nas często na obiad, kiedy nie mam czasu na coś bardziej skomplikowanego. Są też nieodłącznym elementem tradycyjnego angielskiego śniadania.

Kiełbaski pieczone z ziemniakami

2 porcje

4 surowe kiełbaski wieprzowe
4 duże ziemniaki, pokrojone wzdłuż na połówki, a potem na ćwiartki
2 cebule, pokrojone na ćwiartki
kilka nieobranych ząbków czosnku
kilka łyżek oliwy
łyżka oleju
garść świeżych ziół (najczęściej używam tymianku lub rozmarynu, możecie użyć suszonych)
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

Piekarnik rozgrzewam do 180 stopni C. W żaroodpornym naczyniu układam ćwiartki ziemniaków, cebulę i czosnek, skrapiam oliwą, solę, mielę nieco pieprzu i posypuję częścią ziół, zostawiając trochę do dekoracji. Nawet jeśli piekarnik nie jest jeszcze w pełni rozgrzany, wkładam ziemniaki. Zazwyczaj upieczenie ich zajmuje ok. 20-30 minut.

Na patelni rozgrzewam olej i obsmażam kiełbaski na rumiano, a potem dokładam je do ziemniaków na 10 minut przed końcem ich pieczenia. Czasem, jeśli mam dość neutralne kiełbaski (czyli z samej wieprzowiny, albo ziołowe), smaruję je dodatkowo mieszanką połowy łyżeczki miodu z łyżeczką musztardy pełnoziarnistej. Na 3 ostatnie minuty włączam grill.

Przed podaniem dekoruję resztą świeżych ziół.