Przyznaję - jestem wybredna. Podczas wizyty w restauracji wymagam, żeby jedzenie było tam co najmniej tak dobre, jak to przygotowane w domu. Jeśli jest smaczniejsze, to tym lepiej. Niestety wg moich obserwacji w Polsce ciężko o restaurację, w której wszystko by grało. Podobne wrażenia muszą mieć inspektorzy Michelin, bo jak dotąd żadna restauracja w Polsce nie uzyskała nawet jednej gwiazdki. Ostatnio trafiłam jednak do miejsca, gdzie nie dość, że nakarmiono mnie bardzo zacnie, obsługa była nienaganna, a rachunek nie przyprawił o ból głowy.
Wspomniany lokal to
"Kuchnia i Wino" w Pszczynie. Pewnie część z Was widziała tę restaurację w programie "Kuchenne Rewolucje", ja jechałam tam bez żadnych oczekiwań. Nie mam polskiej telewizji, on-line nie mogłam obejrzeć, z racji miejsca zamieszkania. Stąd też "Kuchnia i Wino" była dla mnie czystą kartą. Choć nie ukrywam, że kierowałam się rekomendacją Mamy.
Być może patrząc z zewnątrz, nie dałabym za ten lokal 5 złotych, ale po przekroczeniu progu, przywitało mnie ciepłe wnętrze, świece i świeże kwiaty. Zapomniałam zupełnie o szarzyźnie ulewnej niedzieli. Szef kuchni i właściciel krzątał się po sali.
Gdy potwierdziliśmy rezerwację, odprowadzono nas do stolika. Moją uwagę zwróciła obsługa - wyłącznie męska. Panowi eleganccy, schludni, nienarzucający się, profesjonalni. Zwracam na to uwagę, gdyż rażą mnie kelnerki z gołymi brzuchami, czy obsługa, która nie ma pojęcia o serwowanych daniach. Polecam Wam zrobić rezerwację, ponieważ lokal był zapełniony, a kolejni goście bez rezerwacji odsyłani z kwitkiem.
Kilka słów o menu. Według mojego gustu mogłoby być nawet krótsze, nie bardzo rozumiałam, po co znajdują się w nim dania francuskie, obok głównie polskiej kuchni, ale potem dowiedziałam się, że oryginalnie (przed programem TV) to była restauracja serwująca francuskie dania. Mimo wszystko uważam, że jak na polskie warunki, w których w większości lokali, w których bywam ma kartę z setką dań (ciekawe, jak są w stanie utrzymać wszystkie te składniki w świeżości? Oczywiście, że nie są, serwują z mrożonek/gotowców!), to menu w "Kuchnia i Wino" jest stosunkowo krótkie (znajdziecie je na stronie internetowej lokalu). Przyznaję, że zapomniałam przestudiować menu pod kątem win, bo solidarnie nie piłyśmy alkoholu z naszym współbiesiadnikiem, który prowadził samochód.
Na przystawkę zamówiliśmy zestaw śledzi polskich w dwóch odsłonach, a także galert śląski (galaretkę mięsną z wieprzowiny, podejrzewam, że z golonka). Obie przystawki były elegancko podane, towarzyszył im bardzo smaczny, prawdziwy, a nie watowaty chleb i masło. Muszę o tym wspomnieć, bo to też rzecz, na którą zwracam uwagę - masło było miękkie! Nie zliczę w ilu lokalach podawano mi tak schłodzone masło, że jak już uporałam się ze skrobaniem, to i tak robiło dziurę w pieczywie. Galaretka - rewelacja. Mięso chude, delikatne, widać, że dość uważnie obrane - bez chrząstek, tłustej skóry. Śledzie bardzo smaczne, jędrne, choć jak na mój gust ciut za słone, tyle, że ja w ogóle mało solę. Jedne z oliwkami były w czerwonym, pikantnym sosie, drugi rodzaj śledzi był klasyczny polski - z cebulką i ogórkiem. Po przystawkach już miałam dobry humor i nie mogłam się doczekać dania głównego.
Zamówiłam podobno ich sztandarowe danie: pieczoną gęś, podawaną z kaszą gryczaną i buraczkami na ciepło. To samo danie można zamówić na porcje, lub gęś w całości, dla czterech osób. Gęsina była niezwykle smaczna, choć miałam nieco żalu, że skórka była mało chrupiąca. Jednak mięso było miękkie, wilgotne i dobrze odchodziło od kości. Kasza okraszona skwarkami, do tego buraczki, za które mogłabym zabić. Zestaw idealny i brawo dla szefa kuchni, który nie daje tu pola manewru klientom - jak ktoś chce jeść do wszystkiego frytki, to może je znaleźć w McDonalds (to moja opinia, nie tamtejszego szefa kuchni). Oprócz gęsiny na naszym stole wylądował talerz z kotletem z prosięcia podanym na szałocie - śląskiej sałatce z gotowanych ziemniaków, ogórków kiszonych, cebulki i skwarek. Konsumentka bardzo chwaliła, ja już nie dałam rady spróbować.
Na deser niestety nie starczyło miejsca. Porcje są naprawdę duże, nie dokończyłam głównego dania, a potrafię zjeść dużo. Nadrobię następnym razem, bo na pewno tam wrócę. Choćby dlatego, że do spróbowania mam jeszcze intrygujący chłodnik ze śledzia, czy żurek na maślance.
Z pozytywnych wrażeń, muszę wspomnieć też szefa kuchni i właściciela, który spędzał dużo czasu na sali, co daje możliwość zamienienia kilku słów, czy podglądnięcia sztuki kulinarnej - befsztyk tatarski jest siekany na oczach gości.
Jak wspomniałam rachunek nie przyprawia o ból głowy - za trzy przystawki, trzy dania główne i trzy wody mineralne wynosił 145 złotych. To, jak widzicie mniej niż 50 złotych na głowę, przy czym gęsina jest jednym z droższych dań w karcie. Za tę cenę dostajecie jedzenie bardzo dobrej jakości. Oby więcej takich lokali. Oby polscy restauratorzy wreszcie zrozumieli, że mniej znaczy więcej, i że najlepiej pizzę przyrządza Włoch, a my mamy masę pysznych regionalnych dań.
Polecam!
Kuchnia i Wino
43-200 Pszczyna
ul. Zdrojowa 4