16 sierpnia 2011

Pamiątki z Rzymu made in China

Ginestra

Ginestra












































"Mój chłopak, który stąd pochodzi jest zniesmaczony tym, co w ostatnich latach stało się z Rzymem" - powiedziała przypadkowo w Ginestra napotkana Amerykanka. Bawiąc się kręconymi włosami, które przykrywała już siwizna zapytała jak długo jesteśmy we wsi i jednocześnie wyraziła zdziwienie, że od dwóch tygodni, dopytując co tu robimy. A w Ginestra można dużo robić. Na przykład siedzieć, o czym pisała Maya. I mnie to nie dziwi, bo siedzi się tam rewelacyjnie i z rogalem i cappuccino pod murem na czerwonych plastikowych krzesłach na przeciwko baru, i na ławce nieopodal parkingu nad którym czuwa Padre Pio w ceglanej budce, obserwując koty leniwie przechadzające się po ulicach i panoszące po nagrzanych maskach samochodów, nawet żegnając się z miejscowymi trzeba na chwilę przysiąść.

Ginestra























Można rzecz jasna wyjechać z Ginestra, na przykład do Rzymu. To raptem 50km na północny wschód, łatwo się tam dostać ze stacji kolejowej, do której trzeba podjechać np. do Fara in Sabina. W budynku ani żywego ducha, kasy pozamykane, automat z biletami nie działa. Zza uchylonego okna słychać rozmowy, prawdopodobnie pracowników kolei państwowych. Nie waż się pytać po włosku, czy ktoś z nich mówi po angielsku. "Jestem Włochem, mieszkam we Włoszech, dlaczego miałbym mówić po angielsku?". W końcu udaje Ci się dowiedzieć, że biletów nie sprzedają. Postanowione - zapłacimy u konduktora. Tyle, że wydukane po włosku konduktorowi, że się chce kupić bilet do stacji Roma Tiburtina spotyka się z konkretnym i nie znoszącym sprzeciwu "ale ja nie sprzedaję biletów". Zostawił nas i na kolejną próbę zapłaty za przejazd wyrzucił z siebie "Si! Si! Roma Tiburtina!", odwrócił się na pięcie i tyle go widzieliśmy. Tak więc do Rzymu pociągiem jeździ się na gapę.

Roma























Można też poleżeć w łóżku pięć minut dłużej w sobotni poranek, dokroić sobie jedną kromkę lokalnego chleba więcej na śniadanie, zamienić grzecznościowe dzień dobry z Giną i przypomnieć jej kim jesteśmy i gdzie mieszkamy, bo chyba zapomniała od wtorku kiedy przeprowadziła z nami pierwszy wywiad. A potem wychylić pyszne cappuccino w barze "Sport" i pojechać na stację, aby stwierdzić, że pociąg zwiał, a następny będzie za dwie godziny. I w tej sytuacji można do Rzymu pojechać samochodem. Płatny parking w centrum, romantyczne spacery, zdjęcia na Hiszpańskich Schodach, magnes na lodówkę dla kogoś kto kolekcjonuje magnesy z różnych stron świata, takie tam... I można wrócić zeń wieczorem ze stłuczoną szybą, bo ktoś miał chętkę na zawartość naszego bagażnika. O ironio, w bagażniku nic nie było. Piętnaście sekund roboty włamywacza nie zostało uwieńczone żadnym łupem, a my za to przekonaliśmy się, że włoska policja, także ta na głębokiej prowincji może być całkiem miła i pomocna. Inna sprawa to warsztat samochodowy, ale dobra - niech im będzie, sekretarka wychodzi za mąż 27 sierpnia, co zakomunikowała mi gestem zakładania obrączki i nuceniem Mendelssohna*, więc już jest bardzo podekscytowana, poza tym od 14 sierpnia mają ferie i straszne urwanie głowy. Szyba po czterech dniach i tak jest lepsza niż wór przyklejony z pomocą lokalnych z Ginestra, który przy prędkości powyżej 30 mil na godzinę zaczynał się majtać i odrywać. A którym swoją drogą wieś żyła przez kilka dni. Jeśli zaistnieliśmy jakoś w tej małej wiosce, to na pewno dzięki włamaniu do samochodu, szybie i naszej fatalnej włoszczyźnie.


Roma

Roma












































A Rzym? Jak to Rzym. Zabytki na każdym kroku, które na pewno warto zobaczyć, choć na nie same pewnie i miesiąca by nie starczyło, a nasz przygoda z Rzymem skończyła się po dwóch dniach. Jakoś niespieszno nam było do niego wracać. Cała masa ludzi, od których jednak da się uciec. Jest coś takiego w Rzymie, że tłumy skupione wokół Koloseum czy Fontanny di Trevi znikają jeśli odejdzie się dwie uliczki dalej. A tam mury, z których odpada tynk czy farba, odrapane ławki i cisza przerywana odgłosami dnia codziennego: rozkazującym głosem jakiejś gospodyni najpewniej szykującej posiłek, dzwonieniem sztućców, gruchaniem gołębi, wesołością gości oczekujących panny młodej pod kościołem, czy stukotem szpilek wyszykowanej blond pańci z małym pieskiem i torbami ze sklepów największych projektantów.


Roma























Rzym fascynuje i męczy. Ludzie męczą. Ogrom Amerykanów rzucających komentarze i przekonanych o świetności własnej i swojego kraju, którą rzecz jasna mają na wyłączność. Ogrom nastręczających się Hindusów i Afrykańczyków handlujących badziewiem lub próbujących Ci wmówić, że zdjęcie zrobione ich Polaroidem będzie lepsze niż to z Twojego aparatu. Masa pamiątek made in China. Kelnerzy próbujący werbować klientów z ulicy. Znowu Amerykanie i Brytyjczycy zamawiający frytki i colę. A jedzenie? Cóż w Rzymie nie jedliśmy w restauracjach gwiazdkowych, a tam gdzie jedliśmy było średnio smacznie i drogo. Albo niesmacznie i drogo. Spytacie: gdzie więc jeść we Włoszech? A ja Wam odpowiem: na prowincji. I o tym napiszę za parę dni.

Ginestra






















* ja nie rozumiałam o co jej chodzi, a ona nie rozumiała angielskiego. Mówiła o ślubie, a ja o tym, że samochód miał być gotowy po godzinie, a teraz mówią, że będzie po trzech. Był po ponad pięciu. Przypomniał mi się "Lost in Translation".

18 komentarzy:

  1. Rozumiem doskonale Twoje uczucia co do Rzymu. Meczy. Mieszkalam tam kilka miesiecy, o niebo mi lepiej w 20tys miasteczku (rowniez we Wloszech). Kolega kiedys powiedzial, ze chyba musi mi byc przykro mieszkac w takiej dziurze po tym jak mieszkalam w Rzymie, nie wiem czy uwierzyl jak powiedzialam, ze tu mi lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Rzymu pamiętam też głównie tłumy:/Ale jeszcze nie było tylu nachalnych restauratorów, choć ceny zbijały z nóg;) Cucinissima jestem w stanie uwierzyć,że lepiej Ci na prowincji. Tez się kiedyś zachwycałam Paryżem, ale przeszło mi jak zamieszkałam w domku nad jeziorem w środku parku narodowego;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybka jesteś :) Kurczę, czy to znaczy, że podobało mi się (i smakowało) w Rzymie bo a/był marzec, wiec może nie szczyt sezonu, b/Wielkanoc - no, Koloseum oświetlone nocą, c/lało jak z cebra? Ale przysięgam, że mam te same okiennice na zdjęciach... Czekam na CD :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A, a Ci sprzedawcy uliczni nazywają się vu cumpra, był kryminał Donny Leon (Blood from a stone) oparty na motywie zabójstwa jednego z nich - pierwszy rozdział to opis ww. zdarzenia, świadkami - wycieczka z USA :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna pocztówka z Ginestry i Rzymu. Nie byłam tam jeszcze, choć tłumów i nachalnych handlarzy podróbkami doświadczyłam niestety w innych miejscach, np. we Florencji. Czytałam niedawno artykuł o tym, jak fatalnie zarzadzane jest wloskie ministerstwo kultury, i jak mało Włosi wydają na zabytki, mimo, że są numero uno na Światowej Liście Dziedzictwa Unesco. Bo to kraj wspaniały, ale kiepsko rządzony, od lat. Mimo wszystko, chętnie pojechałabym tam jeszcze raz:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję się jakbym tam była, choć nigdy jeszcze nie byłam... :( BĘDĘ!

    OdpowiedzUsuń
  7. milo sie czyta pochwaly Ginestry, nawet jesli Gina nie pamieta tego, co jej sie wczoraj powiedzialo :-) Ale kawa jest doskonala, tubylcy pomocni, a krzesla w barze wygodne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, Rzym, Rzym strasznie mi się tam podobało: większość czasów spędzałam w muzeach:) Jeśli chodzi o jedzenie: jadłam b. tanie rzeczy i mi smakowały: wielkie kawały pizzy odkrajane po kawałeczku.. kiedy nie miałam zbyt dużo pieniądzy kupowałam pomidory i się nimi zapychałam jako przekąska:)

    OdpowiedzUsuń
  9. w pierwszej chwili myślałam, że pomyliłam blogi :)))
    fajnie się czytało, też czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale to się fajnie czytało! Chcę jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo, ale to bardzo dobrze się czytało. Poproszę o dokładkę, bo nie znam ani Rzymu, ani włoskiej prowincji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zabytki Rzymu znam z zaliczeń, ale samego Rzymu nie, i mimo ogromu zabytków, obawiam się że odczucia naszej parki byłyby podobne. Co do prowincji, też ją kochamy:)

    Zawiało ciepłym wiatrem z prowincji, poprosimy więcej:)

    kazia

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetna relacja, czekam na cd:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Choć Twój opis przeniósł mnie we wszystkie te miejsca to jednak czekam na prowincję...
    Byłam w Rzymie, ale wolałabym go we wrześniu, albo w październiku kiedy turystów jest mniej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ach... cudowne klimaty. Chętnie bym się tam wybrała.

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajnie, ze przyjemnie spedzilas wakacje :-) Czekam na dalej... Ciekawa jestem swiezego spojrzenia. W miare jak mieszkam wszystkie "dziwy" powoli sie spowrzechniaja. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cucinissima, ja tez z miasta i ruchu ciaglego przenioslam sie na wies spokojna, wesola. ;) I tez niektorzy nie mogli uwierzyc, ze mi tu dobrze.

    Nemi, ja tez teraz mieszkam w parku narodowym. :)

    Ptasiu, mi sie podobalo. :) Ale nie wpadlam w zachwyt totalny, i chodzi o to, ze te plusy nie przylosnily mi minusow (ha, ha - cytat z "Misia"). A kulinarnie do Rzymu wroce na pewno i wtedy na pewno zanotuje w podroznym notesiku nazwy, ktore mi podalas. ;)

    Aniu, to wlasnie nagromadzenie zabytkow mnie zachwycilo. :) O zlym zarzadzaniu nie slyszalam.

    Auroro, pewnie, ze bedziesz. :)

    Mayu, dokladnie tak jak napisalas. :)

    Atrio, nie dziwie sie, ze zapychalas sie pomidorami. Tam sa najlepsze, jakie w zyciu jadlam, we Wloszech znaczy, niekoniecznie w Rzymie. ;) Pizza na kawalki mi nie smakowala, ale moze zle trafilam.

    Kaziu, uchyl rabka tajemnicy co studiowalas. :) Nieporownywalnie bardziej relaksujacy czas spedzilam w Ostia Antica, niz w Rzymie - tam bylo niemal pusto!

    Ewelajno, moj luby byl onegdaj w Rzymie, w pazdzierniku i to jakos pod koniec - ludzi bylo tak samo duzo, jedynie mniej bylo dzieci. Nie chodzi mi o to, ze dzieci nie ludzie. ;) O to jedynie, ze nadal wiele turystow, ale inny przekroj.

    Asiu, jeszcze zyje tymi klimatami, a minal juz ponad tydzien od powrotu...

    Anthony, zdaje sobie sprawe, ze dla mnie wiele rzeczy to byly dziwy i licze na konkretne informacje, bo mam wiele watpliwosci (patrz cicoria - zaraz odpowiem Ci tam! :D).

    Miss_Coco, JSWM, Noblevo, Patrycjo, Bee - napisalam! :D

    Dziekuje Wam za odwiedziny, komentarze i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)