Oj, jestem złą, złą blogerką. W zeszłym roku byłam lepiej zorganizowana i udało mi się przedstawić Wam aż pięć propozycji na kulinarne prezenty świąteczne.* Pamiętacie je jeszcze? Wklejam odnośniki do nich, może komuś się przydadzą i w ty roku, może ktoś przeoczył, może są tu nowi czytelnicy.
W tym roku najprawdopodobniej dorzucę tylko dwie propozycje, ale serdecznie zapraszam do obejrzenia całego działu "prezenty kulinarne", bo oprócz wyżej wymienionych są inne (niestety sezonowe) chutneye, ale i kruche ciasteczka, które z powodzeniem piekłam do świątecznych paczek. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby o tej porze roku wykonać np. karmelizowaną cebulę, która w niektórych delikatesach potrafi być dość droga. Zachęcam gorąco do zrobienia prezentów własnoręcznie - dla wielu foodies (czy ktoś wymyślił już polski odpowiednik?) takie prezenty to wielka frajda - zarówno robić je i dostawać w prezencie. Ale dosyć tego wstępu i tłumaczenia się. Czas na pierwszą w tym sezonie propozycję.
Jest to likier, na który przepis znalazłam w jakimś starym numerze "Good Food", oczywiście nie byłabym sobą, gdybym go nie zmieniła. Nazwany został arancello, gdyż przypomina trochę znany likier z cytryn - limoncello, ale ma dodatek korzennych przypraw. W sam raz na zimowy wieczór.
Likier pomarańczowy arancello z korzennymi przyprawami
ok. 0.75l
skórka obrana cienko z 5 małych pomarańczy (bez tej białej warstwy)
mały kawałek kory cynamonowej
laska wanilii, nacięta (opcjonalnie)
3 strączki kardamonu (użyłam zielonego)
5 goździków
500ml czystej wódki
250g drobnego cukru
250ml wody
Skórkę pomarańczową, cynamon, wanilię, kardamon i goździki zalałam w słoiku wódką i zamknęłam szczelnie. Zostawiłam na 7 dni, codziennie wstrząsałam lekko słoikiem.
Po tym czasie do słoika dodałam wodę z rozpuszczonym w niej cukrze i zamknęłam na kolejne 5 dni, codziennie potrząsając lekko słoikiem.
Przecedziłam do butelki, zachowując korę cynamonową i dwa paski skórki pomarańczowej, jako element dekoracyjny. Można dorzucić goździki czy strąki kardamonu do dekoracji, jak ktoś ma ochotę.
* już wiem, czemu w zeszłym roku miałam więcej czasu! Nawaliło śniegu, w związku z małym ruchem w biznesie szef nas puszczał do domu ok. 16, także dlatego, żebyśmy gdzieś nie utknęli w jakiejś zamieci, a centrum fitness było w ogóle nieczynne wieczorami. Tak było! (kiedy tu był ten brzeziniak, co co już teraz nie ma ;) )
* już wiem, czemu w zeszłym roku miałam więcej czasu! Nawaliło śniegu, w związku z małym ruchem w biznesie szef nas puszczał do domu ok. 16, także dlatego, żebyśmy gdzieś nie utknęli w jakiejś zamieci, a centrum fitness było w ogóle nieczynne wieczorami. Tak było! (kiedy tu był ten brzeziniak, co co już teraz nie ma ;) )
Zapisuje do zrobienia :) Po ostatnim czekoladowo-piernikowym likierze, ktory robilam niedawno nabralam ochoty na kolejne eksperymenty :)) Swoja droga to doskonaly pomysl na prezent.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Też ze mnie zła blogerka. Po prezenty poszłam wczoraj do piwnicy ;-)
OdpowiedzUsuńMiło by było dostać taką buteleczkę :)
OdpowiedzUsuńE tam zła blogerka. Nawet jeden taki prezent to już coś. Musi być wspaniały.
OdpowiedzUsuńNo to siup! Na zdrówko!:0)
OdpowiedzUsuńRafał
Mniam! Rozgrzeszam Cię z bycia złą blogerką - arancello odkupiło Twoje winy ;))))
OdpowiedzUsuń"Żarmaniak" i pomarańczówka jest moja!
OdpowiedzUsuńO rany, fantastyczny :) wystarczy za wszystkie prezenty :D
OdpowiedzUsuńNie miałabym nic przeciwko takiemu prezentowi ;-)
OdpowiedzUsuńDziekuje Wam bardzo za wszystkie komenatrze i entuzjazm. :) Zachecam do zrobienia likieru. Jesli sie Wam podoba, lubicie takie smaki, to zrobcie sobie na swiateczno - noworoczny okres, a czemu nie? :) Kamilo, Turlaczku, Kabamaigo, Asiu, anybody? ;)
OdpowiedzUsuńMajko, czekoladowo - piernikowy brzmi swietnie. :) Ja z domowej roboty slodkich likierow to pamietam ten kukulkowy z Polski - uwielbiam go. :)
Gospodarna Narzeczono, gdybym tylko byla bardziej przezorna, to bym tez wygrzebala sloiczki z przetworami domowymi. Ale w tym roku robilam same nowe chutneye i to troche improwizowalam, wiec nie wiedzialam jaki bedzie efekt. Efekty byly fantastyczne i chutneye skonczyly nam sie na poczatku grudnia. :(
Rafale, na zdrowie! :) Wypijemy za Twoje z Krysia w piatek. :)
Zemifroczko, ufff. ;)
Szalony, podegustujesz w weekend, a jak Ci zasmakuje to wezmiesz sobie mikro flaszeczke. ;)
Wygrzebałam przepis i zrobiłam... i co? I zrobił furorę przede wszystkim u mojego męża, ja zresztą kibicuję dzielnie. Wychyliliśmy już dwie flaszki, trzecia się robi;) Pyszna naleweczka, w sam raz do ciumkania pa wieczieram. Pzdr świątecznie. Katarzyna
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wykorzystałaś przepis i że przypadł Wam do gustu. Dziękuję, że dałaś znać. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
UsuńCo myślicie o tym, żeby nie dodawać wody, by trunek był mocniejszy?
OdpowiedzUsuń