Często mam dylemat - czy na deser słodycze, a może na wytrawnie deska serów? Desery na bazie czekolady z minimalną zawartością kakao na poziomie 70% wydają się ten dylemat rozwiązywać. Niby słodkie, ale nie do końca. I też można je łączyć z pleśniowymi serami. Ale o tym kiedy indziej.
Dziś o kolejnym zaskakującym wykorzystaniu warzyw w deserze. Obok, jakże znanego ciasta marchewkowego, piekłam z powodzeniem ciasto czekoladowe z burakami, w planach mam jeszcze inne, ale o tym też nie dziś. Dziś w roli głównej wystąpią gorzka czekolada i koper włoski (fenkuł).
Przepis znalazłam w książce jednego z moich ulubionych szefów kuchni, faceta rodem z Yorkshire, którego desery potrafią powalić na kolana. Może to być zwykła tarta z agrestem, ale w jego wykonaniu wygląda bardzo apetycznie. Moje dzisiejsze źródło to "Desserts" Jamesa Martina.
Pieczony mus czekoladowy z kandyzowanym koprem włoskim
6-8 porcji
Mus
1/2 bulwy kopru włoskiego, pokrojonej na bardzo cienkie plasterki
300g gorzkiej czekolady o minimalnej zawartości kakao 60% (użyłam 70%)
150g niesolonego masła
6 jajek
50g cukru drobnego (użyłam złocistego)
150g kremówki (do serwowania, pominęłam)
Czekoladę wraz z masłem rozpuściłam w kąpieli wodnej (dla niewtajemniczonych - umieściłam je w misce, a tę na garnku z parującą wodą, trzymałam na małym gazie, co chwilę mieszając do rozpuszczenia składników). Odstawiłam do ostygnięcia.
Oddzieliłam żółtka od białek. Żółtka miksowałam 30 sekund z dwoma łyżkami cukru, a białka ubiłam na sztywno z resztą cukru. Masę czekoladową zmiksowałam z żółtkami, a następnie dodałam 1/3 ubitych białek, łyżką wymieszałam z masą czekoladową i dodawałam resztę białek po trochu, delikatnie mieszając, aby masa zachowała puszystość.
Masę przełożyłam do okrągłej 20cm formy, wyłożonej papierem do pieczenia oraz cienko pokrojonym fenkułem i piekłam przez 20 minut w 180 stopniach C. Studziłam w otwartym piekarniku. Mus opada, nie należy się tym przejmować.
Kandyzowany koper włoski
1 1/2 bulwy kopru włoskiego, pociętego na plastry
100g cukru drobnego
100ml wody
W czasie kiedy mus się piekł, resztę fenkułu włożyłam do garnka z cukrem i wodą, zagotowałam i trzymałam na małym ogniu 25 minut. Wyłożyłam plastry kopru na papier do pieczenia i zostawiłam do ostygnięcia.
Mus serwuje się z kawałkiem kandyzowanego kopru i wg Jamesa z łyżką bitej śmietany. Śmietanę pominęłam, ale luby próbował z lodami waniliowymi i też pasują. Mus należy przechowywać w temperaturze pokojowej - trzymany w lodówce stanie się zbyt zbity.
Kurcze, na słodko kopru jeszcze nie jadłam :) i jeszcze długo nie zjem.... ;)
OdpowiedzUsuńAle deser pierwsza klasa!
PS. Cos Ci dopisałam pod cebularzami jeszcze :)
Czekolada z fenkułą? Get outta here!
OdpowiedzUsuńAle spróbujemy przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Próbować, próbować! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam!
Zapomniałam wspomnieć, że fenkuł w takim wydaniu smakuje nieco jak lukrecja. :)
OdpowiedzUsuńNo tu mnie zaskoczylaś. Do tej pory z czekoaldą łączyłam jedynie burak: http://illucucina.blogspot.com/2009/11/brownies-z-burakami.html
OdpowiedzUsuńSpróbuję na pewno.
Ciekawe jaki to byłby smak tego fenkułu kandyzowanego lub zanurzony w masie czekoladowej Takich słodyczy nigdy jeszcze nie jadłem
OdpowiedzUsuńA koper włoski to raczej na pikantnie Ale kobiety mają bardziej mają rozwinięty gust smakowy - więc warto je zapytać o ten smak czy pyszny
Na działce kiedyś miałem kilka sztuk tego fenkułu