9 kwietnia 2010

Na pohybel kotleciarzom!


Kotleciarz (Thiesso, dziękuję za wprowadzenie tego uroczego terminu do mojego słownictwa!) to typ, który wybierze się na zagraniczne wakacje i będzie narzekał, że w hotelowym menu nie ma schaboszczaka w panierce. Poczęstowany linguine z pysznym sosem cytrynowo - pietruszkowym skomentuje, że "dziwne to spaghetti, bo nie ma mięsa i czerwonego sosu". Tak w ogóle, jedzenie spaghetti z owym mięsnym sosem jest szczytem jego urozmaicenia kulinarnego. Podejrzliwie traktuje wszystko, czego Matula nie ugotowała.

Dla przykładu angielski kotleciarz na wczasach w Hiszpanii będzie oblegał knajpy serwujące fish & chips i Johna Smiths'a. Bardzo prawdopodobne, że polski kotleciarz, gdy zawita u niego w gości Japończyk, będzie się starał na siłę podać sushi. No bo co innego może jadać Japończyk, jak nie sushi?! Nie, to nie jest upodobanie stricte kulinarne, temu towarzyszy cała otoczka. Kotleciarstwo to nie jest kulinarna ułomność, to stan umysłu.

Toteż kotleciarzom mówię głośne i wyraźne "nie"! Ale nie kotletom... Dlatego dziś miła odmiana dla tradycyjnego i jakże pysznego (o ile nie serwowanego średnio 300 razy w roku z kapuchą i ziemniakami) schabowego usmażonego w panierce.


Kotlet schabowy z pietruszkowo - morelową kruszonką

Na 2 porcje

2 grube kotlety schabowe, najlepiej z kością i kawałkiem tłuszczu z boku
olej słonecznikowy lub smalec do smażenia (ok. 2-3 łyżki)
garść natki pietruszki
6 suszonych moreli
2 łyżki orzeszków piniowych
ząbek czosnku
skórka otarta z jednej cytryny
miąższ z dużej czerstwej bułki
szalotka
łyżka masła
jajko
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

Piekarnik rozgrzałam do 200 stopni C.

Na maśle podsmażyłam drobno posiekaną szalotkę, bez brązowienia jej.

W robocie kuchennym zmieliłam pietruszkę, czosnek, morele, orzeszki piniowe, ale niezbyt drobno. Następnie dodałam miąższ bułki i krótko zmiksowałam. Wymieszałam zawartość robota z jajkiem, szalotką, skórka cytrynową, doprawiłam solą i pieprzem.

Kotlety posoliłam i popieprzyłam i obsmażyłam na dość dużym ogniu, aż obie strony były zarumienione. Pod koniec trzymałam je pionowo w szczypcach, aby tłuszcz na boku się zarumienił i był chrupiący. Przełożyłam do żaroodpornego naczynia.

Masę rozsmarowałam na kotletach i piekłam do jej zarumienienia, ok. 15-20 minut.

Jedliśmy z rukwią wodną skropioną dressingiem z octem balsamicznym i pure ziemniaczanym z musztardą pełnoziarnistą.

8 komentarzy:

  1. Hehehe! Przypomniałaś mi hiszpańskie klimaty kotleciarskie i bekoniarskie. Te restauracyjki na Kanarach prześcigające się w układaniu menu pod "bekonów" (czyt. brytyjskich turystów w wieku średnim, nadwadze już nieumiarkowanej, nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne i stanie wskazującym na zgubne upodobanie do taniej whisky sprzedawanej tam w plastikowych butelkach 1,5l). "We serve full English breakfast!", "double full English breakfast at the price of one!", "free PINT with every triple English breakfast!!!"

    No i kolega wspinacz w Andaluzji, co się w hipermarkecie w Maladze zaopatrzył w chleb, parówki, żółty ser i wieprzowe kotlety i nic innego nie jadł, choć na śniadanie robiliśmy sobie jajecznicę z gambasami, albo kanapki z oliwnym pasztetem, salcichonem, lomo embuchado, czy chorizo. W tapas barach na brzeżku stolika siedział i ledwie śmiał patrzeć na połmiski grillowanych owoców morza na solnym podkładzie. O przepraszam, z miejscowych specyjałów upodobał sobie pan de higo. Może dlatego, że ten migdałowy frykas posiada warstwę czegoś przypominającego opłatek? Koszula bliższa ciału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kotleciarstwo to rzeczywiście stan umysłu - niestety tak często spotykany. Podoba mi się to słówko, więc wraz z przepisem na kotleta zapożyczę sobie oba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kotleciarstwu mówimy stanowcze NIE!

    Miłego weekendu raz jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  4. do grona kotleciarzy nigdy nie należałam
    przeciwnie.. do tej pory nie specjalnie przepadam za schaboszczakiem w panierce
    ale Twoja wersja to co innego.. super wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  5. hej...do wyprobowania! co prawda lubie tradycyjnego schabowego, ale pod warunkiem, ze sama sobie zrobie panierke(no, ewentualnie ktos z rodziny, albo w paru sprawdzonych jadlodajniach w KRK). tu jem rzadko, gdyz najlepsze schabowe z koscia to akurat mam w Polsce - tak czy owak wole schbowszczaka, niz panierowana kure; poczciwy schabowy tez ma swoje tradycje, tak na marginesie, z XIX wieku wywodzace sie. szkoda, ze stal sie symbolem peerelowskiej kuchni i ze teraz ludzi nie otwartych na swiat i inne tradycje kulinarne (mimo podrozy, hihi) okresla sie mianem "kotleciarzy". no, ale sami sa sobie winni, nie ? milego weekendu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kucharzu, ilu ja się takich naoglądałam w Andaluzji... Tapas bary kusiły swoją ofertą i cenami, ale oni oblegali Irish pub i hotelowe restauracje serwujące angielskie śniadania. Kilku takich ananasów, naszych rodaków też znam. Pod każdą szerokością geograficzną się czają.

    Tilianaro, witaj na blogu. :) To nic innego, jak ciasnota umysłu. Thiessowy termin uroczy, nieprawdaż?

    Anno Mario, weekend z pewnością z tych do zapamiętania do końca życia... A kotleciarstwu po stokroć nie!

    Asiejko, można kochać poczciwego schaboszczaka w panierce i nie być kotleciarzem. Ja tam sobie w Polsce w maju zażyczę. ;)

    Magda, ja też lubię tradycyjnego, co nie przeszkadza mi bez bólu, a wręcz z ekstatyczna przyjemnością w Maroko jeść harire i tagine. Z ta naszą kuchnią narodową, to strasznie się porobiło za PRL... Pewnie, że sobie winni kotleciarze! Z jakiegoś powodu ich psychika nie zmieniła się od okresu dziecięcego, w którym z racji bezpieczeństwa (tak nas natura zaprogramowała tysiące lat temu) nie jadali niczego, co nie wyglądało, jak przygotowane przez mamę.

    Pozdrowienia dla wszystkich i dziękuję za wizytę!

    OdpowiedzUsuń
  7. o mega! ale ładne ale fajne... chcę to zjeść! chcę to zjeść!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, Kasiu. Zrób, zrób - to prościzna. ;) A potem daj znać, czy smakowało. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)