Dla mnie dom bez kota nie jest szczęśliwym domem. A dziś jest ich święto. Postanowiłam więc przybliżyć chwile fotografowania potraw na mój blog, w których pomagają mi często koty. Jako, że Północne Yorkshire nie rozpieszcza mnie przez większość roku pięknym dziennym światłem, to musiałam kupić małe studio do fotografowania, aby zapewnić regularność wpisów. A tak się je obsługuje:
1. Przygotuj płaską, dużą powierzchnię na rozłożenie studia i odpowiednie ustawienie lamp. Może być podłoga, jeśli nie masz odpowiednio dużego stołu lub wystarczająco długiego przedłużacza.
2. Rozłóż studio, a następnie ustaw lampy.
3. Idź do kuchni nałożyć gulasz do miski.
4. Odłóż gulasz na chwilę, bo za mocno paruje, wróć do studia, aby załączyć lampy i sprawdzić, czy są dobrze ustawione.
5. Wygoń Bukę ze studia.
6. Wyciągnij tło ze studia, wróć do kuchni po rolkę do zbierania włosów z ubrań.
7. Wyczyść dokładnie białe tło z długich trójkolorowych włosów.
8. Wróć założyć tło.
9. Wygoń Mimi ze studia.
10. Załóż tło.
11. Wróć po gulasz.
12. Wróć z gulaszem do studia.
13. Popraw studio, o które ocierała się Mimi, w wyniku czego ściany studia się rozjechały.
14. Odgoń Bukę od gulaszu.
15. Wstaw gulasz do studia.
16. Odgoń Bukę od siebie, bo wchodzi w kadr.
17. Odgoń Mimi od lampy, bo ją zasłania.
18. Postaw przewróconą lampę.
19. Wyłącz i włącz lampę, aby sprawdzić czy działa.
20. Ponieważ halogen jest zepsuty, ustaw działająca lampę, aby oświetlała dobrze gulasz.
21. Zrób zdjęcie.
22. Gulasz przełóż z powrotem do garnka i odgrzej sobie na obiad, bo już zdążył zupełnie wystygnąć.
23. Zjedz w towarzystwie zdziwionych kotów, z których jeden znowu siedzi w studio, a drugi próbuje się doń wcisnąć.
Hehe, rozesmiałam się czytając o przygodach z gulaszem i kotem. Boskie!
OdpowiedzUsuńUsmialam sie setnie Karolino! Choc w trakcie sesji moze nie zawsze jest w takiej sytuacji 'do smiechu' ;)
OdpowiedzUsuńI ja jakis czas temu myslalm o zakupie namiotu bezcieniowego z lampami, swiatlo w moim mieszkaniu nie zawsze jest bowiem do zdjec odpowienie, ale... zapal szybko mi przeszedl ;)
A koty masz cudne!
Pozdrawiam!
Usmialam sie - twoj wpis dokladnie oddaje kwintesencje kociej natury :)
OdpowiedzUsuńPiekne koty, tak na marginesie!
Czekałam na fragment "Zrób drugi gulasz, bo pierwszy został zjedzony" :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz co, z moim Jogim powinnismy sie obrazic za to pierwsze zdanie ;(
OdpowiedzUsuńLOL:-) Ten, który siedzi w studio, jest podobny do naszej Thelmy, rasy Maine Coon.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się i też czekałam na "wyrwij Buce miskę z resztką gulaszu...". Wiesz, Mimi faktycznie z urody podobna do Bici, a Buka - niezwykła.
OdpowiedzUsuńTakie piękne koty, a pancia robi zdjęcia jakimś potrawom;) Koty boskie;) Dla mnie też dom szczęśliwy to dom z kotem.
OdpowiedzUsuńTrochę nie pod tym postem, ale... Karolino dzisiaj kolejny raz robiliśmy makrelę. Gdyby nie Twoje polecenie tej potrawy, nadal nie znalibyśmy tego wspaniałego smaku. Ba, nawet wrzuciliśmy zdjęcie (nie takie piękne jak Twoje) na blog, który od niedawna prowadzimy.
pozdrawiam kazia
świetne :) Ja akurat jestem psiarą i nie wyobrażam sobie kota w domu (psa zresztą też mam na dworze ze względu na gabaryty i futro) no i do tego mam okropną alergię na koty. Inna nazwa Twojej konstrukcji, dość popularna to "light box" :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się setnie czytając ten "manual obsługi studia" :)
OdpowiedzUsuńJa mam w domu jednego kota, ale w człowieczej (męskiej) postaci ;) uwielbia się kręcić po kuchni, a jak mu jest dobrze to mruczy :D
Pozdrawiam ciepło!
Hehe genialne! Prawdziwe modelki masz w domu :)
OdpowiedzUsuńKarolino, piękne te Twoje kociska :) Studia fotograficznego nie mam, za to przygody z fotografowaniem miewam podobne :D
OdpowiedzUsuńStanowczo dom bez kota, to dom pusty i smutny. Moja Briczka dodaje nam powodów do śmiechu codziennie, czasem też do śmiechu przez łzy :)
OdpowiedzUsuńA namiot to i u mnie zakup na liście, ale jakoś zawsze brak mi odwagi by go kupić zamiast kolejnego "niezbędnego" sprzętu kuchennego :D
Smacznego gulaszu i u mnie też dziś gulasz, tym razem z dziczyzny :) Pewnie niedługo i na blogu zagości :)
Rozbawiłaś mnie swoją instrukcją obsługi :) a koty - cuda!
OdpowiedzUsuńI czekam z niecierpliwością, aż u nas się jakiś kot w końcu pojawi :)
Ha ha..dobre :) Kociaki sa niesamowite. Ja tez mam takie studio ale cale szczescie moj kocur w nim nie grasuje :)
OdpowiedzUsuńJak kupię sobie studio i zamieszkam u babci to na pewno będę korzystać z tych instrukcji ;) Ona ma cztery kociaki. Jeden lepszy od drugiego. Kiedyś było ich aż dwanaście ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:) :) :) Pzdr Aniado Ps. Ja też czekałam na punkt: Zrób nowy gulasz, bo ten smakował kotom!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :)) piękne koty!!!
OdpowiedzUsuńJa bym dodała jeszcze jeden punkt. 22. Wyjmij kocią sierść z gulaszu!
OdpowiedzUsuńhahhaahah!!! Dobre:) I koty piękne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kociarnia podziękowała za komplementy i się pochowała po ciepłych kątach dziś, bo śnieg znowu spadł. :)
OdpowiedzUsuńKuchareczko, takich historii pewnie byłoby więcej, tylko na bieżąco bym musiała spisywać. ;)
Beo, no do śmiechu w trakcie sesji nie jest. :)
Maggie, mam dwa kompletnie różne koty, ale oba uważam za kwintesencję kociej natury. ;)
Kabamaiga, na szczęście Buka nie była na tyle bezczelna. ;)
Miss_coco, Jogi to psina? Nie obrażajcie się. To tak jakbym ja, niepaląca obraziła się za stwierdzenie, że np. nie ma dobrego seksu bez papierosa po. ;)
Aniu, Buka urodziła się w schronisku (Blue Cross) i nie była uznana za rasowego kota, ale po przeanalizowaniu różnych ras, uznaliśmy, że albo ma coś z kota norweskiego, albo właśnie Maine Coon. Choć ja osobiście uważam, że ona ma coś z sowy. ;) Thelma - piękne imię. :)
Ptasiu, no Bica mi bardzo Mimika przypomina, też taka drobizna. No, ale przy Buce wszystkie koty wydają mi się drobne. ;)
Kazia i Roman, fajnie, że się ujawniliście. :) Pasta rządzi! ;)
Zielenino, ja dopuszcza możliwość posiadania psa, ale właśnie tylko i wyłącznie na zewnątrz. Widziałam tego Twojego olbrzyma. :) Taki misio do tulenia. :D
Eve, mam nadzieję, że tylko nie znaczy terenu, albo, że go nie wykastrowałaś. ;)
Polko, te modelki dość kapryśne są, albo z ADHD i ciężko im zrobić zdjęcie. ;)
Qunomatorko, bo one wszędzie wejdą, prawda? :)
Tilianaro, gulasz był wieki temu, ta historia czekała na ten dzień. ;) A gulasz z dziczyzny chętnie obejrzę na Twoim blogu.
Amarantko, jak się jakiś pojawi, to zobaczysz sama jak to jest. ;)
Majko, możliwe, że to jeszcze przed Tobą. ;) koty są nieprzewidywalne. ;)
Praline, dwanaście! Jaaacie! Ja marzę o trzecim, ale musielibyśmy mieć zgodę landlorda, no i luby trochę nosem kręci, bo podejrzewa, że po trzecim będę chciała czwartego. No i co na to powie Buka?
Lepszy smak, na szczęście w mojej obecności nie kradną jedzenia z talerzy. Ale zostawione bez dozoru robią, co im się podoba. Wtedy byłoby po gulaszu. I wiem, że to byłaby Buka. :)
Turlaczku, śmiech to zdrowie. :)
Usagi, nie było w gulaszu kociej sierści. Punkty 6-7 załatwiają sprawę, a z kotów AŻ tak się nie sypie. :)
Jedynko, a Ty też masz kocisko, prawda?
Pozdrowienia dla wszystkich i dziękuję za odwiedziny! :)