14 września 2013

Luby gotuje - wprowadzenie.








Witajcie po krótkiej przerwie, miło mi, że zajrzeliście do mnie!

Nie ukrywam, że z różnych powodów mało ostatnio gotuję. Część kuchennych obowiązków jakiś czas temu przejął z własnej inicjatywy luby i z faceta gotującego może pięć (w porywach!) prostych dań na krzyż zaczął gotować obiady, o jakich mi się nie śniło. Uzbierało mi się trochę zdjęć tych zestawów i postanowiłam, że zaprezentuję je na blogu.


A teraz kilka słów wyjaśnienia i wprowadzenia do "Luby gotuje". 

Wpisy będę robić ja, podając głównie przepisy bez opowieści i długich wstępów, gdyż same przepisy są dość obszerne i często wymagające wielu składników. Luby nie wyraził chęci pisania notatek gościnnych, a nawet początkowo był sceptycznie nastawiony do pokazywania jego dań, ale w końcu się przełamał. Więc seria powstanie sukcesywnie, w archiwum mam kilka fantastycznych zestawów, które ukażą się wkrótce. Luby ciągle testuje nowe, więc na pewno nowe przepisy będą się pojawiać - tyle, że nie wiem jak często.

Niestety zdjęcia nie są najwyższych lotów, nieostre, robione wielokrotnie aparatem z kitowym obiektywem, przy fatalnym świetle i bez "ceregieli", które towarzyszom moim regularnym zdjęciom do wpisów blogowych, czy innych publikacji. Ale widać, co jedliśmy, jak było podane, co na pewno będzie pomocne dla osób chcących wykonać przepisy ukazujące się w tej serii.

Wszystkie przepisy pochodzą z książki lub serii TV "Jamie's 30 Minutes Meals". Zauważyliśmy, że czasem są drobne różnice między przepisem na ten sam obiad z książki, a z serii TV - to naprawdę niuanse i nie warto sobie nimi zawracać głowy. Podam oryginalne przepisy i ewentualne modyfikacje w nawiasach (u nas ciężko dostać niektóre składniki, więc niektóre będą zamienione na inne). Nie zawsze luby robił wszystkie składniki kolacji - czasem rezygnowaliśmy z deseru, więc wtedy nie będę wpisywać tej części przepisu z książki Jamiego. Będę wpisywać tylko to, co jedliśmy.

UWAGA - dla osoby super zorganizowanej, potrafiącej ogarnąć w kuchni trzy rzeczy na raz, mającej szybko nagrzewający się piekarnik itp. przygotowanie tych przepisów rzeczywiście powinno zająć ok. 30 minut. Lubemu zajmuje to od 40 do 60 minut i jeśli zabierzecie się za gotowanie, to miejcie to proszę na uwadze - nie każdy gotuje i czuje się w kuchni tak samo swobodnie jak Jamie, czy osoba doświadczona w pracy w ruchliwej kuchni. A ja czytałam opinie internautów na temat tej książki, że "jest beznadziejna, bo mi ugotowanie tych obiadów zajmuje więcej niż 30 minut!". SERIO! Ciągle jestem w szoku. ;) 

Dwa lub trzy razy pomagałam lubemu - upiekłam dzień wcześniej focaccię, abyśmy nie musieli jeść sklepowej (tak, jakbym nawet u mnie na wsi mogła je dostać w sklepie...), albo ugotowałam dzień wcześniej bulion, bo oryginalny przepis wołał o kostkę rosołową, a tych w naszym domu nie ma. To też zaznaczę w przepisie, oczywiście do Was należy decyzja, jak chcecie gotować. W książce jest dużo dróg na skróty - kostki bulionowe, kupne tortille, gotowe foremki z ciasta kruchego itp. Luby często z nich korzystał, ale tylko w ramach naszego poczucia smaku - więc kostki bulionowe nie, ale już gotowe ciasto francuskie owszem.

Życzę Wam miłej lektury i przede wszystkim mam nadzieję, że skorzystacie z przepisów. Ta seria, to kolejny dowód na to, że każdy może smacznie gotować (nawet jeśli tylko odtwórczo). Potrzebne są tylko chęci. W sieci na pewno znajdziecie kilka filmików, na których Jamie gotuje te zestawy i one mogą okazać się pomocne. Na początku luby gotował z filmikami na youtube, a potem kupił książkę, aby rozszerzyć repertuar. W kuchni czuje się coraz pewniej, a ja jestem rozpieszczana i zadaję sobie pytanie: 

Czy ja lubię gotować, czy po prostu tylko dobrze zjeść?

Dziękuję za uwagę i do usłyszenia w nowej serii.



14 komentarzy:

  1. Karola spełniasz moje marzenia! Jamie w 30 minut, najprawdziwsza recenzja książki. Poprzyglądam się tu u Ciebie uważnie co Luby ugotował i zadecyduję, czy warto ją kupić.

    Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.
    Do przeczytania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszym zdaniem warto. :) Ale oczywiście sama zdecydujesz, mam nadzieję, że przepisy wyklarują Ci obraz i pomogą podjąć decyzję.

      U mnie w porządku, dziękuję. :)

      Uściski!

      Usuń
  2. To wspaniale, że Luby się nieco wkręcił w gotowanie :) Jestem ciekawa tych przepisów, bo książka Jamiego bardzo mnie ciekawi, ale niestety jej nie posiadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że te wpisy Ci przybliżą tę książkę, uzbierało się ich sporo. Jeśli jednak będziesz planować ją kupić, to proszę poczytaj trafne uwagi innych w komentarzach oraz moje odpowiedzi - myślę, że pomoże Ci to podjąć decyzję. :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Luby? Nie, dorosły facet, 35 wiosen na karku. ;)

      Usuń
  4. No to czekam, bo na ksiazke nadal sie nie zdecydowalam. Moze namowie Malzonka, zeby sobie kupil:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka jest w porządku o ile się to 30 minut potraktuje z przymrużeniem oka. W 30 minut można zrobić pod warunkiem, o którym wspominałaś: dużej wprawy, ale także pod warunkiem, że po pierwsze wszystko jest idealnie przygotowane i pod ręką oraz, co też ważne, że kompletnie nie przejmujemy się sprzątaniem, brudne naczynia po prostu znikają, niewidzialna ręka zmiata okruszki z blatów itd :)

    My z tej książki gotowaliśmy wielokrotnie, najpierw w miarę kompletne zestawy, potem tylko pojedyncze dania.

    Pozdro dla Lubego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za pozdrowienia!

      No właśnie - trzeba być super zorganizowanym i nie patrzeć na burdel w kuchni. ;) My sprzątamy wspólnie po kolacjach. :) U nas też teraz bywają pojedyncze dania, ale z reguły jednak powtarzamy zestawy, tyle, że powiedzmy w 3 przypadkach na 5 - bez deserów.

      Usuń
  6. Ależ zazdraszczam :E
    Z książką miałam niedawno do czynienia. I jasne, rozwaliłabym trzy rzeczy na raz, ale gdybym spisała sobie przepisy "osobno" :D Ja tam się w tym gubię. Uważam, że wyrobienie się wg. instrukcji Jamiego w godzinie jeśli się nie ma dużej praktyki to dobry wynik :)
    AAa, i jeszcze jedna sprawa. Jaką masz Karolino wersję książki? Pl czy Eng? Jak się ma Pl i zna tylko polski asortyment sklepowy to może być trochę lipy, bo brakuje moim skromnym zdaniem przypisów i niektóre półprodukty w polskim wydaniu są niejadalne lub po prostu nie istnieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że bardzo fajnie poprowadzone są te wpisy w książce - tj, tak, aby się właśnie wkręcić w robienie 3 rzeczy na raz. :) Ale wierzę, że są ludzie, którzy nie ogarniają. :)

      Ja mam wersję angielską, z wielu powodów oryginalne wersje anglojęzycznych książek dominują u mnie w bibliotece kulinarnej. Po pierwsze primo ;) bo ukazują się najszybciej. Po drugie - z reguły w UK są lepsze okazje i książki wychodzą taniej. Po trzecie - w przekładach polskich są czasami rażące błędy (wymienię tylko cumin tłumaczony jako kminek, kwiatków jest więcej), a i często przekłady tracą dynamikę - szczególnie przy takich osobowościach jak Jamie i specyfice jego języka. :)

      I masz absolutną rację co do składników, gdyż ja mieszkając na głębokiej angielskiej prowincji mam czasem problem z ich skompletowaniem. Rozumiem więc, że dla przeciętnego polskiego czytelnika mogą być ciężko lub w ogóle niedostępne.

      Usuń
  7. Też mam i cenię tę książkę. Gratuluję, że luby się wkręcił :) U mnie mąż też gotouje i teraz stale dba żeby jego przepisy też były zamieszczane. Wręcz dogląda bloga i bierze się do roboty jak widzi więcej przepisów mojego autorstwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mojego to jest tak, ze nie ma parcia na publikowanie, czy zdjecia - to byla moja inicjatywa. Szkoda byloby, gdyby tak wiele fajnych przepisow przeszlo niezauwazonych. :) Twierdzi, ze dla niego cala radosc, to gotowanie dla mnie i ze sie przy tym relaksuje. :)

      Usuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)