Zostałam uświadomiona, że to jest prawdopodobnie popularny cronut, czyli ciastko zrobione z ciasta francuskiego smażonego jak pączki. Cronutów w życiu nie jadłam, a to co zrobiłam zostało nazwane w miesięczniku "Good Food" jako doughsant. Po przestudiowaniu przepisów doszłam jednak do wniosku, że nie we wszystkich przepisach na cronuty widziałam drożdże, a w tych moich pączko-croissantach są, więc to może jednak nie to samo? Zwał jak zwał. Smaczne są, choć pierońsko tłuste!
Przepis, a raczej technika wykonania nie są takie same jak w gazecie. Moje podejrzenie padło na ciasto, które zostało tylko raz złożone, a potem rozwałkowane. Jak to miałoby mieć dużo warstw typowych dla ciasta francuskiego? Wałkowałam i składałam więc 3 razy. Stąd przepis ten jest nieco praco i czasochłonny, ale od święta można się pobawić.
Co więcej przepis nie przewidywał wykorzystania resztek. Nie dziwię się trochę, bo skrawków tego typu ciasta nie można po prostu połączyć w kulę i rozwałkować na nowo - naruszy to totalnie jego strukturę. Dlatego ja, jak gospodarna pani domu (he, he!) usmażyłam też kawałki wycięte ze środka dużych ciastek. Oryginalny przepis miał też lukier i jadalne perełki - nie przepadam, więc obtoczyłam je tylko w drobnym, złocistym cukrze. Ze zmian, to niechcący dałam o połowę mniej drożdży, ale o dziwo ciastka urosły. Podaję więc jak ja robiłam, a zainteresowanych oryginałem odsyłam na stronę Good Food.
Nadziać można je dowolnie - dżemem, kremem czekoladowym, ciastkarskim, czy jak ja - kupnym lemon curd (angielski krem cytrynowy). Zrobienie swojego kremu, podczas gdy samo robienie pączków psychicznie mnie męczyło (kolejny demon kulinarny, no i ja jestem bardziej z sekcji wytrawnej, niż słodkiej), po prostu mnie przerosło. W sklepach są dobrej jakości angielskie kremy cytrynowe bez margaryny, syropu glukozowego i ze świeżymi jajkami - trzeba tylko poszukać.
Doughsanty (czy może cronuty?)
10-12 sztuk (plus te małe kuleczki)
125ml mleka w temperaturze pokojowej
125ml letniej wody
7g suchych drożdży
250g mąki pszennej + nieco do podsypywania
250g mąki pszennej białej chlebowej
60g drobnego cukru
300g niesolonego masła, pokrojonego na ok. 1.5cm kostki
1 łyżeczka soli
2-3l oleju roślinnego + nieco do posmarowania folii
cukier drobny do obtoczenia
nadzienie Waszego wyboru
Mleko, wodę i drożdże dodać do dużej miski i odstawić.
Mąkę pszenną, chlebową, sól i cukier wymieszać. Dodać pokrojone masło i albo ręcznie lekko wetrze je w suche składniki, albo pulsacyjnie w robocie kuchennym. To jest waży etap - nie można całkowicie wetrzeć masła w mąkę, gdyż muszą pozostać jego ok. 1 cm kawałeczki - to nie jest ciasto kruche.
W ten sposób przygotowaną mąkę z masłem przełożyć do miski z wodą, mlekiem i drożdżami. Za pomocą szpatułki wymieszać wszystko, na tyle delikatnie, aby nie rozdrobnić masła, po chwili całość powinna zbijać się w kulę, w tym momencie wyłożyć ją na blat oprószony mąką.
Następnie bardzo delikatnie wyrobić ciasto rękoma, aby było w miarę jednolite, poza widocznymi kawałkami masła. Owinąć w kawałek folii spożywczej posmarowanej olejem i włożyć do lodówki na ok. 2-3 godziny.
Po tym czasie wyciągnąć i wyłożyć na blat oprószony mąką. Rozwałkować na prostokąt o wymiarach (mniej więcej) 20x4ocm. Złożyć na trzy, jak kopertę. Zawinąć w folię i schłodzić 2 godziny.
Ponownie wyjąć na blat, obrócić o 90 stopni (gdy złożyliście pierwszy raz, to koperta była w poziomie, trzeba ją obrócić w prawo w pion) i rozwałkować na taki sam prostokąt jak poprzednio. Znowu złożyć i schłodzić w lodówce, 1-2 godziny. Po tym czasie czynność powtórzyć i włożyć do lodówki na całą noc.
Następnego dnia rozwałkować ciasto na prostokąt ok. 20x45cm i grubości 0.5cm i za pomocą okrągłego wycinaka do ciastek o średnicy 9 cm wyciąć kółka. W środku każdego wyciąć kółko za pomocą okrągłego wycinaka o średnicy 2.5cm.
Ciastka i malutkie kawałeczki wycięte ze środka ułożyć na tacy wyłożonej papierem do pieczenia i przykryć kawałkiem folii spożywczej posmarowanej lekko olejem. Pozostawić w ciepłym miejscu na ok. 1-2 godziny (muszą lekko napuchnąć).
Olej rozgrzać do 180 stopni. Ciastka smażyć z jednej strony przez ok. 2 minuty, a potem przełożyć łyżką cedzakową na drugą stronę i smażyć jeszcze przez 1 minutę. Mają być zarumienione. Odsączyć i pozostawić na chwilę do wystygnięcia na ręczniku papierowym.
Obtoczyć w cukrze i pozostawić do ostygnięcia. Następnie za pomocą szprycy nadziać ciastka - małym wystarczy jedna dziurka, duże oponki należy nadziać z czterech stron. Proszę nie sugerujcie się końcówką mojej szprycy! To nie jest dobra końcówka do nadziewania, ale jak zorientowałam się, że nie mam innej była niedziela i nie miałam możliwości nabyć odpowiedniej, stąd moje oponki nie miały tyle nadzienia, ile bym sobie życzyła.
Niestety te ciastka najlepiej smakują w dniu usmażenia, drugiego dnia tracą na chrupkości.
za te pączusie uwielbiam karnawał :]
OdpowiedzUsuńciekawy przepis, dla mnie z kategorii tych ulubionych rzeczy, których nie lubię robić z powodu pracochłonności przepisu. W tym roku postanowiłam na karnawał zrobić coś i teraz nie wiem, czy powinnam sięgnąć po przepis na faworki, niderlandzkie oliebollen czy też te twoje cosie nadziewane lemoncurd.
OdpowiedzUsuńSprytne :)) ja dziś klasyczne pączki robię, też tłuste na maxa, ale co tam :P
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawy przepis :)
OdpowiedzUsuń---
http://takeittasty.blogspot.com
http://fb.com/takeittasty
Rzeczywiście pracochłonne, ale za to inne niż standard - no i pewnie pyszne :) re: ostrzeżenie o tlustosci: faktycznie tlustsze niż 'zwykłe'? Osączanie nie pomaga?
OdpowiedzUsuńOdsaczanie odsaczaniem, ale 300g masla robi swoje. ;) W tradycyjnych chyba tyle nie ma? Albo nie czuc go tak bardzo. Ale ja sie masla nie boje. ;)
UsuńOj...jakby mi kto zrobił to jadłabym aż by mi się uszy trzęsły:)
OdpowiedzUsuń