Przepis z dodatku o wege świętach z magazynu "Good Food" sprzed dwóch lat, nieco zmodyfikowany przeze mnie.
Tarta Tatin z fenkułem, dynią i żurawiną
Na jedną 25cm tartę
kawałek dyni piżmowej, obranej i pokrojonej w długie słupki (ich długość zależy od naczynia, w którym będziecie piec - chodzi o to, aby zaaranżować dynię na kształt kwiatu)
2 ząbki czosnku, nieobrane
bulwa fenkułu (kopru włoskiego), pokrojona na plasterki
łyżka oliwy
2 łyżki cukru
2 łyżki octu balsamicznego
garstka suszonej żurawiny
płat rozwałkowanego ciasta francuskiego, wystarczająco duży, aby przykryć naczynie
sól (użyłam soli tymiankowej ze skórką cytrynową)
pieprz
łyżka świeżo startego parmezanu
idealnie pasuję do niej świeży tymianek, ale zapomniałam go kupić, użyłam kilku listków świeżej mięty do dekoracji
Piekarnik rozgrzałam do 180 stopni C.
Na blaszce do pieczenia wyłożonej pergaminem położyłam dynię, fenkuł i czosnek, skropiłam oliwą, posoliłam, popieprzyłam i piekłam przez 20 minut.
W naczyniu do tarty Tatin (możecie użyć jakiegokolwiek płaskiego, które można wsadzić do gorącego piekarnika, ja kiedyś używałam metalowej patelni) wymieszałam cukier z ok. 30ml wody i zostawiłam na gazie (nie mieszałam!), aż zaczęło się gotować i zmieniać kolor na złocisty. Ściągnęłam z gazu, dodałam octu i wymieszałam dokładnie.
Z piekarnika wyciągnęłam warzywa i zwiększyłam temperaturę do 200 stopni C.
W naczyniu zaaranżowałam dynię na przemian z fenkułem na kształt kwiatu. Czosnek wycisnęłam z łupinek i z grubsza posiekałam, położyłam go na warzywach. W przestrzenie między warzywami powciskałam suszoną żurawinę.
Całość posypałam parmezanem i przykryłam płatem ciasta, dociskając jego brzegi delikatnie do dna naczynia. Nakłułam ciasto widelcem w kilku miejscach, aby zawartość mogła swobodnie parować.
Piekłam przez ok. 20 minut, aż góra była zarumieniona. Wyciągnęłam z piekarnika, dałam tarcie kilka minut odpocząć, delikatnie nożem przejechałam wzdłuż brzegów ciasta, aby upewnić się, że nie przykleiło się zbyt mocno do naczynia. Przykryłam dużym talerzem i odwróciłam zdecydowanym ruchem do góry nogami. Czasem niektóre warzywa lubią przykleić się do dnia - w końcu jest tam nieco klejącego karmelu, nie należy się przejmować, a wyjąc je delikatnie z naczynia i położyć na miejsce, z którego wypadły.
Do dekoracji i smakowo najbardziej pasuje świeży tymianek, u mnie tym razem mięta. Na zimno tarta jest też bardzo smaczna.
Zaintrygowani tartą do góry nogami? Tutaj znajdziecie inną warzywną Tatin.
powiem, Ci ze wyglada bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńe tam straszy ;) żartujesz chyba :) pysznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam takie niekonwencjonalne smaki. I Twój przepis na pewno wypróbuję. Mam jeszcze całą piżmową dynię, a fenkuł wszędzie można kupić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie cierpię anyżku, niestety. Ale - o dziwo - koper włoski bardzo lubię (to tak jak mój wujek, ktory nie cierpi kapusty, a uwielbia bigos:). WIęc tarta dla mnie. Fajna, podoba mi się.
OdpowiedzUsuńznowu będzie (było) pysznie! :)
OdpowiedzUsuńNie bądźmy zbyt surowi dla Pana Fenkuła ;). Oryginalne połączenie smaków!
OdpowiedzUsuńJa naleze do tych, ktorzy nie maja nic do anyzkowego smaku kopru wloskiego. Na surowo bardzo mi wchodzi ale... ugotowany budzi we mnie mdlosci ... niestety.
OdpowiedzUsuńPrzetrenowalam w paru wariantach i niestety po pierwszej lyzce potrawa laduje w koszu.
Kopru włoskiego nie jadłam nigdy, nie wiem więc do końca, po której stronie się opowiedzieć. Anyżkowy aromat jednak lubię, więc myślę, że i ta tarta by mi zasmakowała. Bo z warzywną tartą tatin mam same przyjemne wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam "nieklasyczne" tarty tatin, taką jedną mam w planach właśnie na weekend. Po Twoim poście będę miała kolejną do zrobienia - anyżek odsuwam, ale resztę biorę jak podajesz:)
OdpowiedzUsuńa mi się podoba to jej zdjęcie. trochę jesienne, ale mimo wszystko słoneczne :)
OdpowiedzUsuńKoper włoski pierwszy raz zjadłam dwa tygodnie temu u Anoushki. Intrygujący smak i na pewno zagości u mnie na stałe!
OdpowiedzUsuńMasz bardzo ładny nagłówek bloga :)
Dobrej nocy!
Dziękuję za odwiedziny i życzliwe komentarze! :) Cieszę się, że odświeżony nagłówek spotkał się z dobrym odbiorem. :)
OdpowiedzUsuńJest wiele osób, które lubią koper włoski na zimno, a na ciepło jest dla nich nie do zniesienia. :) Na pewno ma bardzo intrygujący smak, więc tym bardziej zachęcam do wypróbowania tej nietypowej Tatin, albo chociaż fenkułu na ciepło, aby przekonać się, czy warto przed nim uciekać, gdzie pieprz rośnie. ;)
Pozdrawiam serdecznie!
To prawda, że koper włoski zawsze budzi emocję, w jedną albo w drugą stronę i nie się przejść koło niego obojętnie. Ja przez lata nie byłam w stanie nawet przejśc koło fenkuła, sam zapach przyprawiał mnie o mdłości!
OdpowiedzUsuńAż do wczoraj, kiedy po raz pierwszy zrobiłam fenkuła w pomarańczach! Dla mnie strzał w dziesiątkę, jestem zdziwiona jak może być pyszny. Naprawdę jednak nie trzeba się bać fenkuła.
Marto, mnie też kiedyś anyżkowy zapach przyprawiał o mdłości. Zresztą do dziś nie jestem w stanie wypić pastis, ouzo, czy sambuce. Za to w jedzeniu mnie uwiódł w połączeniu z pewnymi składnikami. :) Dla mnie fenkuł rządzi z granatem i oliwą truflową, myślę, że z pomarańczami też trafiłby w mój gust. :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń