20 października 2011

Komu fajkę? Komu dym? (albo kurczaka)


Naród przemówił po raz kolejny na profilu bloga na facebooku, a ja jako łagodny tyran  przychylam się do głosu, który mówił "kurczak!" i dziś pokazuję jesienne danie z kurczaka i dyni. Wielbiciele wątróbki niech się nie martwią, bo ten przysmak znajdzie się w kolejnym wpisie. 

Nie ukrywam tego, że inspirowałam się przepisami marokańskimi, jak i tego, że marzy mi się naczynie tagine, choć zastanawia mnie jaki efekt może dać na płycie grzewczej, albo w piekarniku. Drodzy czytelnicy, macie? Używacie z powodzeniem w warunkach przeciętnej europejskiej kuchni? 

Danie to jest proste w wykonaniu, niemal robi się samo, a w oczekiwaniu na nie będziecie mogli sobie w spokoju, ze znudzoną miną popykać kółka dymu przy paleniu fajki nabitej jakimś aromatycznym zielskiem (byle wzmagającym apetyt). Ja nie palę, więc trochę niecierpliwie oczekuję obiadu, stąd użyłam kurczaka bez kości, ale gdy użyjecie takiego z kośćmi, to smak będzie jeszcze lepszy, ale i czas pieczenia odpowiednio dłuższy.

 

Tagine z kurczaka, dyni i daktyli 

3-4 porcje

4 łyżki neutralnej oliwy
6 filetów z udek kurczaka, bez skóry
2 cebule, obrane, pokrojone na ćwiartki 
kawałek świeżego imbiru, ok. 2.5cm, obrany
3 ząbki czosnku, obrane
2 łyżeczki mielonego kuminu 
2 łyżeczki słodkiej papryki 
1 łyżeczka harissy 
sok i skórka otarta z jednej cytryny 
duża garść świeżej kolendry - liście i łodyżki 
kawałek kory cynamonowej 
400g puszka pomidorów we własnym sosie (użyłam całych koktajlowych, ale mogą być posiekane)
ok. 350g dyni piżmowej, obranej, wypestkowanej i pokrojonej w dużą kostkę
ok. 12 daktyli, wypestkowanych 
sól
świeżo zmielony czarny pieprz

Najpierw przygotowałam pastę. Do robota kuchennego dałam jedną cebulę, czosnek, imbir, harrisę, kumin, paprykę, 2 łyżki oliwy, sok i skórkę z cytryny, i wszystkie łodyżki kolendry oraz większość jej liści - zachowałam jedynie nieco liści do wykończenia dania. Zmieliłam na w miarę gładką masę. 

Piekarnik nagrzałam do 160 stopni C (termoobieg). 

W dużym żaroodpornym naczyniu z przykryciem rozgrzałam resztę oliwy i obsmażyłam ze wszystkich kurczaka uprzednio doprawionego solą i pieprzem. Kurczaka odłożyłam na bok, a do naczynia dodałam całą pastę. Smażyłam mieszając przez minutę, czy dwie, następnie dorzuciłam cebulę, dynię, pomidory, a robot kuchenny po mieleniu pasty wypłukałam mniej więcej szklanką wody i wlałam ją z resztami pasty do naczynia. Dodałam korę cynamonową, kurczaka wraz z sokami ze smażenia, które zgromadziły się w miseczce, posoliłam, ale nie skromnie, delikatnie wymieszałam i na górę wysypałam daktyle. Przykryłam, zagotowałam i wstawiłam do piekarnika na ok. 40 minut. Kurczak na kości potrzebuje ok. godziny.

Dla odmiany serwowałam z ugotowaną kaszą quinoa, a nie kuskus, posypane świeżymi listkami kolendry. I powiem Wa szczerze - bardzo dobre to było, ale wolę w tego typu daniach suszone śliwki lub morele.  Nawet duże rodzynki. Są bardziej konkretne niż daktyle, stąd polecam Wam eksperymentować, a sami dojdziecie do Waszej ulubionej wersji.

14 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy przepis...na pewno poeksperymentuje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie jadłam, ale już jestem w raju, patrząc na Twój smakowity talerz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny przepis. Juz go sobie zapisalam. Uwielbiam dania w marokanskim stylu. A o naczyniu do tagine tez skrycie marze :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Angie, super. A jesli jeszcze dalabys znac, jak wyszlo to eksperymentowanie, to bylabym zachwycona. ;)

    Turlaczku, to sprobuj koniecznie. :) Mam nadzieje, ze poczulabys sie jak w raju jedzac to. ;)

    Majko, doniesiono mi juz, ze tagine sprawdza sie na plycie, wiec mozliwe, ze bedzie na liscie prezentow swiatecznych. ;)

    Pozdrowienia i podziekowania dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, z daktylami?? Ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam ostatnio cudne naczynko u Ullu w kuchni na wzgórzu. Miała do tego podstawkę, w której można palić i podobno nie dymi zupełnie.
    A tagine bardzo lubię, chociaż z daktylami jeszcze nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Marokańskie orientalne? Oj, kuma kuma, do map się garnąć, do map! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  8. Auroro, pierwszy raz zastosowalam daktyle, bo kusily w sklepie, ale jednak wole ze sliwkami.

    Kabamaiga, bardzo bym chciala takiego, ktorego mozna uzywac na zewnatrz, w goracym zarze.

    Szalony, wlasnie nie wiedzialam jak to ugryzc, cholera jasna. Musze zrobic dodatkowa etykiete...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Egzotyczne" na wszystko, co zewnętrzne, obce.
    "Okcydentalne" na zachodnie, "maghrebskie" na kuchnię muzułmańską na zachód od Egiptu, "lewantyńskie" na kuchnię muzułmańską na wschód od Egiptu, albo ogólnie "żyzny półksiężyc" na wszystko, co z grubsza arabskie, tureckie, perskie czy izraelskie albo filistyńskie. Co prawda quinoa to baaaaardzo z grubsza żyzny półksiężyc (świeża kolendra także), ale skoro w suchym jak pieprz Marrakeszu "świeże" kalmary z grilla serwują co wieczór na Jaemaa el-Fna, to czemu nie?

    Daktyle dobrze się do bazy sosu nadają, bo się rozpuszczają podczas dłuższego gotowania. Jednak jeśli chce się zachować spoistszy wsad owocowy w marokańskim stylu, to są suszone figi, śliwki kalifornijki, albo morele. No i różowe oliwki.

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, daktyle się rozciapują, prawda? Pomidorki wzięłam za czereśnie na zdjęciu ;) Do tej pory tadżinowe dania robiłam oczywiście nie w tadżin, bo nie mam :D, tylko w żaroodpornym/grubym garnku. Dania wychodziły smaczne, robiłam coś z morelami i śliwkami właśnie. Gdybym kiedykolwiek inwestowała, musiałby być garnek na płytę/do piekarnika właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, Ptasiu, daktyle sie rozpadaja. Zostaje slodki posmak i jakiej tam flaczki, ale sa malo wyraziste. ;) Ja tez w zaroodpornych w piekanriku trzaskam tego typu dania. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już mi ślinka leci... Wspaniałe danie na świąteczny stół. Przygotowanie tego specjału niełatwe, ale podejmę wyzwanie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. to jest Mixtura receptura :D Tunezja z Maroko.... Cynamon i cytryna to maroko
    daktyla i Harissa to Tunezja ;)

    fajny i ciekawy

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)