16 listopada 2011

Stało się (o flakach i odrobina historii)


Ugotowałam wreszcie flaki. Nie żebym miała związaną z nimi jakąś traumę, bo w moim domu rodzinnym się ich nie jadało, jednak jest to składnik raczej mało popularny. A już na pewno obecnie w Wielkiej Brytanii. W czasach Rewolucji Przemysłowej, szczególnie w północnej, industrialnej części kraju flaki były bardzo popularne wśród uboższej części społeczeństwa. Ugotowany krowi żołądek, skropiony octem był tani, szybki i łatwy do zjedzenia, był swoistym fast food tamtych czasów, gdy robotnik spędzał lwią część dnia w fabryce. Swoją drogą kupowało się ten specjał  tylko w niektórych miejscach, gdzie dokonywał się cały długi proces pozyskiwania i przygotowania flaków do spożycia, czemu towarzyszył nieciekawy zapach. Co ciekawe, ten okres w historii Wielkiej Brytanii związany jest ze znacznym pogorszeniem się jakości jedzenia. Duży przyrost naturalny spowodował, że przemysł spożywczy nie był w stanie sprostać wymaganiom rynku i w związku z utrzymaniem kosztów produkcji na niskim poziomie zaczął stosować tanie wypełniacze. Uderzyło to m.in. w jakość herbaty. Myślę, że z punktu widzenia historii żywności w Wielkiej Brytanii ten okres jest szczególnie ciekawy też z tego powodu, że z jednej strony na jedzenie nie było stać wielu ludzi, którzy ratowali się tanimi kąskami, ale z drugiej w związku z powstaniem i rozwojem kolei żywność w większej ilości i innego rodzaju była w stanie dotrzeć do każdego zakątku kraju. Poprawiła się też jakość produktów, dlatego, że były one szybciej transportowane. Ale o czym ja to miałam pisać? A, o flakach.

Dziś jest to składnik, który ciężko dostać, a i proces doprowadzenia flaków do atrakcyjnego wyglądu (nazwijmy to procesem wybielania), obgotowania ich wstępnie, aby były w miarę miękkie kosztuje swoje i za kilogram flaków trzeba zapłacić równowartość wołowiny na gulasz. To nie zachęca ludzi do kupowania flaków, a te nie pojawiają się nawet w dobrych sklepach rzeźniczych i trzeba je specjalnie zamawiać. Zamówiłam je więc i po przeanalizowaniu dostępnych w internecie przepisów zdecydowałam się ugotować flaki w stylu włoskim. Nie zdecydowałam się na tradycyjny polski sposób, dlatego, że miałam na uwadze lubego, który jednak cierpi na traumę flakową z dzieciństwa. Tak więc, oboje zjedliśmy te po włosku, są smaczne, choć nie jest to coś, co będziemy jadać regularnie. Myślę, że mój idealny przepis na flaki mam ciągle przed sobą.

Przepis jest kompilacją różnych z sieci, na zdjęciach wyglądały na gęstą potrawkę, mi wyszło coś w rodzaju zupy, acz dość treściwej. Od siebie dodałam majeranek, bo szalenie pasuje mi do flaków. Z tego co się orientuję, to najbliżej tym moim flakom do Trippa alla Romana (jeśli chodzi o składniki, bo pojawia się wino i pecorino).


Flaczki wołowe we włoskim stylu 

4-6 porcji 

750g flaków wołowych, oczyszczonych, wstępnie ugotowanych i pokrojonych na paseczki 
4 łyżki oliwy 
1 duża cebula, obrana
2 marchewki, obrane 
2 gałązki selera naciowego 
3 ząbki czosnku, obrane
150ml wytrawnego białego wina 
200ml bulionu (użyłam warzywnego)
2 x 400ml puszki siekanych pomidorów 
2 papryczki peperoncino 
2 liście laurowe 
kilka łyżeczek suszonego majeranku 
sól
świeżo zmielony czarny pieprz 
garść świeżej mięty 
garść świeżo startego pecorino (parmezan też może być) 

Seler naciowy, marchewki i cebulę posiekałam na bardzo drobno za pomocą robota kuchennego.

Do dużego, rozgrzanego garnka wlałam oliwę i wrzuciłam posiekane warzywa. Smażyłam mieszając przez ok. 5 minut. Następnie wlałam wino i trzymałam na ogniu, aż niemal całe wyparowało. Do gara wrzuciłam flaki, całe ząbki czosnku, liście laurowe, całe papryczki peperoncino, pomidory puszkowe wraz z sokiem, bulion, doprawiłam solą i pieprzem (dużo pieprzu!), dodałam majeranek, zamieszałam i zmniejszyłam ogień do minimum. Przykryłam i gotowałam przez 2 godziny, mieszając od czasu do czasu.

Serwowałam ze świeżą miętą i startym pecorino.

19 komentarzy:

  1. Pysznie się prezentują :) A z flakami różnie bywa - mnie się wydaje, że włoskie są bardziej gęste i grubo pokrojone, skoro podaje się je w bułce. Polskie zaś - mogą być rosołowe, czyli czyste i dość rzadkie albo - zasmażane, przygotowane z dodatkiem pomidorów, pulpetów i wtedy mają gęstość potrawki.
    Mnie się Twoje bardzo podobają, baaardzo... Majeranek jak najbardziej wskazany ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia....jestem trochę zaskoczony...czytając komentarze ...większość ludzi stołuje się chyba McDonaldzie? Przecież flaczki to "specyjał" iście królewski... te po Włosku wygladaja raczej bardzo "blado"...W naszej kuchni jest tyle wręcz wspaniałych przepisów..iż robienie według jakiś obcych przepisów, to wręcz zdrada.... na dodatek pierwszy raz.W Polsce wręcz miodem w ustach są flaki po warszawsku....flaki zamijskie.... flaki po śląsku....Unas w domu matka była mistrzynią w gotowaniu delikatesów... oczywiście wszystkie bardzo pracochłonne(dzisiaj facet stoi dłużej przy lustrze niż kobieta w kuchni) ale jaka była "zapłata" czterech najedzonych uśmiechniętych synów.. Ludzie opamiętajcie się.. pytajcie babcie ...teściowe... o przepisy..niech wam pokazują jak gotować...bo jak tak dalej pójdzie to wasze dzieci będą tylko znały napchanego sterydami i antybiotykami fileta z kurczaka w panierce.....który jest w 50% odpowiedzialny za cukrzycę....białe mięso nie zawiera wszystkich enzymów, nawet jajko jest bardziej wartościowym pokarmem...Raz w tygodniu spożywajcie danie z podrobów, które posiadają najbardziej rozbudowany skład mineralno-witaminowy.... o mikroelementach nie wspomnę.....Reasumując.. próbujcie flaki po warszawsku... oraz śląsku....kto lubi z pomidorami(przecier) to po zamojsku... nie wiecie co posiadacie... co tracicie!!!!!

      Usuń
  2. Wyjątkowo apetycznie dziś u Ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo spodobała mi się ta odrobina historii :)
    Wiele osób flaczków nie jada, pewnie z tego samego powodu z jakiego niektórzy nie jadzą szpinaku - trauma z dzieciństwa, spowodowana kuchnią stołówkową...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po włosku nie jadłem, ale po polsku jadam od dziecińtwa.
    Spróbuj może jednak kiedyś "po naszemu", na wołowym wywarze, doprawione suto majerankiem, pieprzem, papryką i korzeniamy - gałką, imbirem, zielem angielskim (ja jeszcze kminkek daję). I zasmażka na maśle.
    U mnie w domu robiło się dubeltową zasmażkę i jedną z maki, drugą z bułki tartej. Zupa była gęsta, pikantna, pełna smaku. Cholera, muszę w najbliższym czasie ugotować.
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam, gratuluję pomysłu i odwagi. Wyglądają pięknie tak podane, ale ja niestety muszę podziękować;-) Mimo to, pozdrawiam wszystkich flakożerców z całego serca:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyglądają niesamowicie apetycznie, zjadłabym bez gadania, bo muszę się przyznać ze wstydem, że choc często siegam po podroby, po flaki nigdy ;((

    OdpowiedzUsuń
  7. Udalo ci sie dokonac niemozliwego: przyrzadzilas i sfotografowalas flaki tak, ze nawet ja z checia zanurzylabym lyzke w tym talerzyku... A poza tym lubie cie czytac. Wiele sie mozna u ciebie dowiedziec :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie się prezentują, nie zgadłabym, że to flaki, na pewno są pyszne:) Ja nie mam tej traumy z dzieciństwa i bardzo długo nie wiedziałam co to znaczy, że flaki brzydko pachną. U mnie w domu zawsze pachniały wspaniale (pewnie dlatego, że wcześniej obgotowywało się je kilkakrotnie) majerankiem, oddzielnie ugotowanym rosołem, przyprawami, lekko pikantne. Do tego obowiązkowo kromki bułki paryskiej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Slab, widzę, jest. ;o)

    Dobra, przyznam się teraz, że flaków to jeszcze chyba nie jadłem. Wiem, wiem: łeb barani z oczami obrobiłem do wyszczerzonych zębów, krewetki chrupię z pancerzykami, zdarza się kanapkę ze śmietnika spożyć, a flaków jak dotychczas nie tknąłem?

    Zatem...

    OdpowiedzUsuń
  10. jak na trippa alla romana to rzeczywiscie za zupowate są, ale tak w ogóle to bym zjadła bo apetycznie wyglądają

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawy pomysł na flaki. Zwłaszcza że takich tradycyjnych, po polsku nie lubię. Apetyczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ślinka mi leci jak psu Pawłowa!!! Wykonam...

    OdpowiedzUsuń
  13. Flaki - powiem Ci w tajemnicy - uwielbiam, ale kryję się przed Mężem. Twoje zjadłabym od razu a jeszcze jemu podała, nie przyznając się co to ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. An-no, tak te wloskie sa grubiej ciete. Ja nie bylam pewna, czy lubie konsystencje flakow, wiec pocielam je drobniej. :)

    Auroro, ciesze sie, ze Ci sie podoba. :)

    Aniko, ogladalam kiedys szalenie ciekawy program o jedzeniu Polnocnej Anglii - pewnie jeszcze kiedys przemyce kilka histori. :)

    Rafale, kiedys pewnie sprobuje, nie bede tego robic raczej w obecnosci lubego, bo z opowiadan jego ciotki w ubiegla niedziele, dowiedzialam sie, dlaczego ma traume. Wole mu wiec zaoszczedzic kolejnych razow z flakami. A ta Twoja zupa z bulka tarta brzmi rewelacyjnie. :)

    Gosiu, dluuuugo sie to tego przygotowywalam, psychicznie. ;)

    Miss_Coco, to tez byl moj pierwszy raz, tak wiec zachecam Cie, abys sprobowala. Ja natomiast nigdy nie jadlam grasicy i tez musze kiedys sprobowac. :)

    Maggie, wlasnie fotografowania sie obawialam, ale w takich kolorach okazaly sie byc calkiem zgrabne do fotografowania. :) I ciesze sie, ze lubisz tu przychodzic takze dla lektury, a nie tylko przepisow. :)

    Patrycjo, ja nie mam zadnych wspomnien. No moze poza nieciekawym zapachem na klatce schodowej. Wtedy mi ktos powiedzial, ze to sasiad gotuje flaki. Takich dobrze przyrzadzonych, pikantnych na dobrym rosole bardzo chetnie bym sprobowala. :)

    Szalony, jest, a jak! :) Jak luby targal przez pol wsi, to musowo chcialam wykorzystac przy najblizszej okazji. Ciekawa jestem jak przyrzadzisz swoje pierwsze flaki. :)

    Mayu, tak mi sie wydawalo - skladniki podobne, jednak konsystencja nie ta. ;)

    Turlaczku, moze te by Ci zasmakowaly? :)

    Art Klater, ciekawa jestem jak Twoje wrazenia po konsumpcji. :)

    Kocie, ja mam kilka takich potraw, ktorych luby niekoniecznie, zawsze gotuje, jak on jest w Polsce. ;) Ale rzeczywiscie czasem sposobem jest niemowienie, co sie podaje. Pod ta warstwa apetycznych pomidorow moze by sie nie zorientowal? ;)

    Pozdrowienia dla wszystkich i podziekowania wielkie za odwiedziny i odzew. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak Ci się ładnie te surowe sfotografowały ;)!
    Btw, ja myślałam, że jedzenie pogorszyło się historycznie nieco później, wtedy, kiedy powstała masowa produkcja np. konserw itp., kobiety zaczęły bardziej masowo pracować, itd., czyli po 1szej Wojnie Św.
    A, i w moich tripa alla romana w Armando al Panteon był majeranek ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ptasiu, tak troche jak obrazy mistrzow holenderskich, prawda? :D
    O ile sie nie myle, to konserwy powstaly jakos w koncowej fazie Rewolucji Pzemyslowej, wiec duzo sie nie pomylilas (ale glowy nie dam obciac sobie za to).
    Ja we Wloszech nie trafilam na flaki, buuuuu!

    OdpowiedzUsuń
  17. Flaki z dużą ilością majeranku i buła do tego - tak!
    Włoska wersja bardzo przekonywująca, nie powiem! I fotogeniczna! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zemifroczko, no z takimi kolorami to nietrudno im zrobic zdjecie, choc w garnku wygladaly jak breja. Kolorowa, ale jednak breja. ;)

    OdpowiedzUsuń

Wściubisz nochal? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad. Zapraszam i pozdrawiam! :)