A kto brukselki nie je, ten leszcz. Żartuję oczywiście i dziś pokazuję zapowiadany przepis na brukselkę, szczególnie, że czuję się zdopingowana przez tych, którzy donieśli, że nawet niebrukselkowym smakowała ta brukselka duszona w soku pomarańczowym. Dlatego dziś bez dalszego przeciągania kolejna brukselkowa propozycja, tak pyszna, że mogę zjeść miskę samej brukselki na obiad i nie dopraszać się o nic więcej. Znowu brukselka z nutą słodyczy - dla tych, którzy nie przepadają za jej naturalną goryczką.
Przepis znalazłam w grudniowym numerze "Good Food", ale nie trzymałam się go ściśle.
Słodko - kwaśna brukselka z szalotkami i rodzynkami
4 porcje
750g brukselki, twarde końce odkrojone i dół nacięty lekko na krzyż (dzięki temu ugotuje się równomiernie)
3 łyżki klarowanego masła
2 średnie szalotki, obrane i pokrojone na cienkie plasterki
szczypta cukru demerara
nieduża garść rodzynek
2 łyżki octu balsamicznego lub octu winnego czerwonego
kilka szczypt słodkiej papryki
4 łyżki płatków migdałowych
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
Zagotowałam posoloną wodę na brukselkę, wrzuciłam ją do gara i w tym samym czasie rozgrzałam masło w głębokiej patelni. Na masło wrzuciłam szalotki i na małym ogniu smażyłam przez ok. 8 minut, aż były miękkie. W drugiej suchej patelni uprażyłam płatki migdałowe. Do szalotek dodałam cukier i rodzynki i smażyłam mieszając przez kolejne 2 minuty, po czym wlałam ocet i pozwoliłam, aby się zagotował, zaczął bulgotać i nieco wyparował. Następnie do szalotek z rodzynkami dodałam ugotowane i odcedzone brukselki, wymieszałam dokładnie. Doprawiłam solą, odrobiną pieprzu, posypałam papryką i płatkami migdałowymi. Serwowałam od razu. Odgrzane też są smaczne, choć najlepsze zaraz po przyrządzeniu.
Co prawda brukselka nie jest moim ulubionym warzywem, ale chyba czas się przekonać ;) A połączona z szalotkami i rodzynkami wygląda naprawdę zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńniezwykła ta brukselka.
OdpowiedzUsuńhm, brzmi dośc niekonwencjonalnie.
htt://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
http://www.karmel-itka.blogspot.com
No to jest wlasnie sezon na mnie ha ha :)) Ten przepis jest wedlug mnie doskonaly na poczatek przygody z brukselka. Bo tak naprawde to nie wiem czy lubie brukselke czy nie. Zawsze wyjadalam ja z przyjemnoscia z zupy warzywnej ale jako oddzielne danie jeszcze na moim stole nie zagoscilo (kiedys mialo zagoscic, kupilam nawet brukselke a pozniej zbyt dlugo ja trzymalam i zalegly sie w niej paskudne robaczki :)) I tym optymistycznym akcentem koncze moj komentarz :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Wspaniała propozycja, Karolino! Rodzynki bardzo pasują do kalafiora i do czerwonej kapusty, ale z brukselką ich jeszcze nie jadłam. na pewno niedługo spróbuję. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWidzę, że postanowiłaś zarazić brukselką tych, którzy za nią nie przepadają, a Ci co już przepadli na dobre (ja) mają kolejny fajny sposób. Co do rodzynek moje spostrzeżenie jest takie jak quinoaamotorki, więc z ciekawością sprawdzę jak się sprawują w towarzystwie brukselki!
OdpowiedzUsuńhmmmm, swietna propozycja,u nas w zeszlym roku przebojem byla brukselka z orzechami (jadlas???),wiec z checia wyprobuje nastepny niekonwencjonalny pomysl:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Skoro niebrukselkowym smakowala, to moze i ja wyprobuje? Kto wie, moze to bedzie poczatek pieknej przyjazni miedzy brukselka a nizej podpisana ;)
OdpowiedzUsuńBardzo udana ta Twoja mini-krucjata, chodzi mi o zrehabilitowanie dobrego imienia brukselki:-)
OdpowiedzUsuńSmaczny Kasku, moze sie stanie po wybrobowaniu odpowiedniego przepisu? ;)
OdpowiedzUsuńKarmelitko, mnie akurat ten sposob nie zaskoczyl, bo jadlam niemal identycznie przyrzadzona cukinie lata temu. Ale rozumiem, ze moze sie wydawac niekonwencjonalny. :)
Majko, to mam nadzieje, ze w koncu kiedys sprobujesz brukselke poza zupa. :)
Quinomatorko, uwielbiam rodzynki w czerwonej kapuscie, ale z kalafiorem nie probowalam jeszcze. :) Mam nadzieje, ze bedzie Ci smakowac.
Kingo, polecam. I mam nadzieje, ze ktos dzieki temu przepisowi polubi brukselke. :)
Gosiu, z orzechami jadam regularnie. :)
Maggie, moze tak byc. :) Mysle, ze kluczem do polubienia jest wlasnie ten slodkawy smak.
Aniu, naprawde nie wiem, czmu jest owiana zla slawa. ;) Ja ja tak lubie i bronic bede wlasna piersia! ;)
Dziekuje Wam za komentarze i pozdrawiam serdecznie!
Uff... no to leszczem nie jestem ;-P
OdpowiedzUsuńChyba trudno komukolwiek byłoby się oprzeć takiej kompozycji brukselkowej ;)
No tak, masz rację - cukinia. Ja ją znam z Nigellowego Forever Summer, tylko tam było trochę alkoholu, nie octu ;) I eee, cóż... kupiłam dziś na targu brukselkę, ale jeszcze nie wiem, jak zrobię. No i nacinanie na krzyż to taka czynność kuchenna, która u mnie stoi ex aequo z drylowaniem wiśni i obieraniem pomidorów, czyli upierdliwe bawienie się, które rzadko chce mi się robić ;)
OdpowiedzUsuńAuroro, mam nadzieje, ze trudno. :)
OdpowiedzUsuńPtasiu, ja te cukinie znam z "Potrawy z cukini i baklazanow". :) U mnie jakos szybko idzie to nacinanie na krzyz, mam taki mikro nozyk, jak dobrze naostrze, to idzie gladko. ;)
naprawdę taka dobra?Bo nie nie znoszę organicznie brukselki, więc trudno mi uwierzyć, że jakakolwiek jej forma może być smaczna :P
OdpowiedzUsuńNaprawde taka dobra. Ale nikogo na sile do probowania nie zmuszam. ;)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie.Uwielbiam brukselki, choć na przyklad przyznaje, że w tajskim curry nie były najlepszym pomysłem. Lubię szpinak z rodzynkami, więc czemu nie brukelkę!
OdpowiedzUsuńBrukselki są pyszne! Na Twoich zdjęciach wyglądają bardzo smakowicie :D
OdpowiedzUsuńJa już mam kilka woreczków brukselki w tym sezonie za sobą ;) Kolekcjonuję przepisy, Twoja w soku pomarańczowym też sie u mnie pojawi. Ten też zapisuję. Love, love! ;)
OdpowiedzUsuńzrobiłam rewelacja :))))
OdpowiedzUsuńOba przepisy są znakomite, robiłam już jedną i drugą i doprawdy nie wiem, która lepsza. Dziękuję i proszę o jeszcze
OdpowiedzUsuńGospodarna Narzeczono, tajskie curry z brukselkami - brzmi oryginalnie. Z drugiej strony pok choi jest dodawana do ich dan i smakuje OK. :)
OdpowiedzUsuńTomku, ciesze sie, ze podzielasz moj entuzjazm. :)
Aniu, fajnie. :) Pamietam, ze mialas swoj wklad w watku brukselkowym w GP. :) Love, love. ;)
Margot, BARDZO sie ciesze, ze zrobilas i ze Ci smakowaly. :)
Anonimowy, ogromnie sie ciesze. :) Mam nadzieje, ze bedzie wiecej wkrotce. :)
Pozdrawiam!
Chciałam właśnie na weekend kupić brukselkę, aby wypróbować tamtą z pomarańczą, ale w sprzedaży była sama taka zdechła. No i cóż wychodzi na to, że nie dość, że mam jeden przepis w planach to jeszcze drugi do nadrobienia na dodatek :)
OdpowiedzUsuńZemifroczko, to zycze szybkiego nadrobienia zaleglosci brukselkowych i mam nadzieje, ze Ci bedzie smakowac. :)
OdpowiedzUsuńIle mnniej więcej powinno się gotować brukselkę? Jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o to warzywko ;)
OdpowiedzUsuńTo zależy od wielkości, główki mają różną wielkość, więc gotują się w różnym czasie. Musisz wziąć nóż z ostrym czubkiem i wbijać w trakcie gotowania. Jak wejdzie gładko, to znaczy gotowa. ;) 10-15 minut był powiedziała bardzo orientacyjnie. :)
UsuńPYCHA! Tylko dałam zwykłą cebulę zamiast szalotki i dodałam cukru do wody, w której gotowałam brukselkę i później już nie dawałam. Smakowało nawet największym brukselkosceptykom.
OdpowiedzUsuń